+500 – uczeń = ?

29 maja br minister edukacji narodowej Anna Zalewska podpisała Rozporządzenie w sprawie nowych zasad i trybu dokonywania oceny pracy nauczycieli. Ocenie ma podlegać każdy nauczyciel co trzy lata, ponadto w dowolnym momencie na wniosek rady rodziców, organu prowadzącego szkołę lub dyrektora.
Nauczyciele na poszczególnych stopniach awansu będą oceniani według stale rosnącej liczby kryteriów. Jest kij, jest podobno marchewka. Na razie mocno wirtualna i tylko dla nauczycieli dyplomowanych. Od 1 września 2020 r. nauczyciele dyplomowani, którym uda się otrzymać ocenę wyróżniającą, otrzymają specjalny dodatek, tzw. „500 plus dla nauczycieli”.

Szczegółowe wskaźniki takiej oceny mają opracować sami dyrektorzy. I tutaj zaczyna się pole do popisu dla ich twórczych mocy. Weźmy np. kryterium efektywne realizowanie zadań na rzecz ucznia we współpracy z podmiotami zewnętrznymi (§ 5 pkt 2. Ustawy). Jego realizacja, w zależności od wskaźników może wpłynąć bardzo niekorzystnie na samo nauczanie i koncentrację na uczniu, nie wspominając o własnym rozwoju nauczyciela dla dobra tego ucznia. Przecież trzeba będzie np. współpracować z radą miasta/gminy, parafią, przygotowywać prezentacje na potrzeby promocji szkoły i dokumentować swoje zaangażowanie zbierając i wypełniając tysiące dokumentów. Niepokój budzi też kryterium: kształtowanie u uczniów szacunku do drugiego człowieka, świadomości posiadanych praw oraz postaw obywatelskiej, patriotycznej i prospołecznej, w tym przez własny przykład nauczyciela (§ 2. ust.1. pkt 5. Ustawy). Bo co to znaczy „przez własny przykład”? Czy pod lupę zwierzchników zostanie wzięte życie prywatne nauczyciela? Z kolei postawy patriotyczne, prospołeczne i obywatelskie kształtować jak najbardziej należy. Problem w tym, że
w ostatnim czasie, pojęcie patriotyzmu w niektórych szkołach opiera się głównie na gloryfikowaniu żołnierzy wyklętych, a np. źle widziane są prospołeczne akcje pisania listów pod skrzydłami Amnesty International, itp. Każdy dyrektor może oczywiście przyjąć własne wytyczne do ministerialnych kryteriów.
To wszystko, w moim odczuciu, może dodatkowo antagonizować i tak już mało spójne środowisko.
Czasem swoją pracę można zmierzyć i próbować udowadniać np. przygotowaniem dodatkowych pomocy dla uczniów, czy prowadzeniem nieodpłatnych zajęć dodatkowych. Ale częściej dla ucznia więcej znaczy zwykły uśmiech i wspierająca rozmowa, której treść najczęściej nie powinna zostać ujawniana. To stawianie nauczyciela przed nieetycznym wyborem – szansą na awans wobec utraty zaufania, jakim obdarza go uczeń. Dla mnie, to brak wyboru.

Nowa formuła oceny pracy nauczycieli nie wpłynie na podniesienie jakości pracy szkoły. Obciąży za to dyrektorów kolejnymi obowiązkami biurokratycznymi. Najgorzej będzie w dużych szkołach. Załóżmy, że szkoła zatrudnia 51 nauczycieli. Do 2020 roku trzeba dokonać oceny pracy nauczycieli dyplomowanych, a do 2021 pozostałych. Jeśli rozłożymy te zadania równo (co jest mało prawdopodobne), to i tak wypadnie po 17 ocen na jeden rok szkolny! Jak sobie z tym poradzą dyrektorzy, można się tylko domyślać.

Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Aby zasłużyć na tzw. 500+ nauczyciel dyplomowany musi między innymi zrealizować 2 spośród 4 kryteriów zapisanych w § 5 pkt 3 Ustawy:

  • opracować i wdrożyć autorski program; opracowanie i wdrożenie co trzy lata nowego programu jest niewykonalne. Zresztą żadna szkoła nie potrzebuje tylu innowacji;
  • upowszechniać dobre praktyki edukacyjne, np. autorska publikacja
    z zakresu oświaty (tylko jak interpretować, czym są „dobre praktyki”);
  • przeprowadzać ewaluację związanych z oświatą działań realizowanych poza szkołą; co uznać należy za kryterium kompletnie niezrozumiałe. Czy skupienie się na pracy z uczniami w szkole to za mało?
  • współpracować z Centralną lub Okręgową Komisją Egzaminacyjną, np. jako egzaminator, autor zadań lub recenzent; z placówkami doskonalenia nauczycieli lub szkołami wyższymi w zakresie opieki nad studentami odbywającymi praktyki pedagogiczne. Czyż powołanie na egzaminatora nie jest zależne od OKE? A studentów jest zbyt mało, żeby każdy miał szansę na opiekę nad nimi.

A już najgorsze, że po raz kolejny w całym tym chaosie zgubił się uczeń. Czy nie byłoby lepiej, gdyby nauczyciel oceniany był po prostu za umiejętność przekazywania wiedzy oraz posiadanie kompetencji społecznych niezbędnych podczas relacji z uczniami i rodzicami?

Elżbieta Majewska-Cieśla,
nauczycielka dyplomowana

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…