Andrzej Duda się nie udał – część II

Człowiek do zadań specjalnych się sprawdza

Konstytucyjna rota przysięgi prezydenckiej brzmi:
Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem. Andrzej Duda, składając tę przysięgę 6 sierpnia 2015 r. dodał jeszcze dodatkową, konstytucyjnie dopuszczalną formułę – Tak mi dopomóż Bóg.

Doktor praw Uniwersytetu Jagiellońskiego zdawał się sprawiać ważenie, jakby z chwilą usadowienia się na prezydenckim fotelu ogarnęła go szybko postępująca amnezja prawna. PiS uzyskał w nim trzecią, obok Sejmu i Senatu, podporę. Jak wynika z matematyki i doświadczenia życia codziennego – stołek o trzech nogach nigdy się nie kiwa, jakkolwiek krzywo by nie stał.

Motywem przewodnim rządzących stało się – zostałem/zostaliśmy wybrany/wybrani w demokratycznych wyborach z woli Narodu, zatem – hulaj dusza, piekła nie ma, mamy święto demokracji! Niech nasze pomysły staną się ciałem, wszak demokracja …. Do pełnego szczęścia zabrakło jedynie magicznej większości 2/3, niezbędnej do wprowadzania zmian konstytucyjnych – ale od czego w końcu PiS miał swego Prezydenta? Swego – nie tylko w sensie podzielanych przekonań politycznych – to byłoby nawet zrozumiałe – ale swego w dosłownym sensie tego słowa, tak jak mówi się o posiadaniu wiernego i oddanego sługi, usłużnego i uprzedzającego zachcianki, nie zadającego zbędnych pytań, gotowego na każde skinienie.

Duda musiał wysłuchać gorzkich słów o praworządności podczas wizyty Baracka Obamy w czasie szczytu NATO.
Fot. By U.S. Department of State from United States, Domena publiczna, źródło – Wikipedia.

Podpisać ustawę w kilka godzin po jej uchwaleniu, w środku nocy – nie ma sprawy. Przyjąć nocną przysięgę od dublerów sędziów Trybunału Konstytucyjnego – z przyjemnością. Zadowolić się łaskawym skinieniem Prezesa Prezesów udzielonym w przelocie – przecież jednak zauważył.

W miarę moszczenia się za prezydenckim biurkiem, wzrostu ambicji własnego otoczenia oraz narastających protestów, że Prezydent RP coś tam podpisał, bądź wzywających, by Prezydent RP czegoś tam nie podpisywał, w lokatorze Pałacu rosło przekonanie, że coś tam jednak od niego zależy.

To wybijanie się na indywidualność miało swe apogeum w 2017 roku, gdy Prezydent zorientował się, że minister sprawiedliwości Zbigniew ZZ Ziobro zarzuca właśnie swą sieć na Sąd Najwyższy, nie dzieląc się przy tym z nikim, a w szczególności z Prezydentem RP. Nastąpiło nieoczekiwane prezydenckie veto, a w ślad za nim „prezydencki” projekt ustawy o SN, z wydzielonym jednak tym razem „prezydenckim” kąskiem.

Późniejsze wydarzenia, łącznie z podpisaną ostatnio przez PAD sędziowską ustawą „kagańcową” pokazały, że Andrzej Duda jest człowiekiem zdeterminowanym. Zdeterminowanym, aby Art. 126 Konstytucji głoszący Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej był w swej końcowej części rozumiany jako …i gwarantem ciągłości sprawowania władzy państwowej przez PiS.

Ludwik Turko*

*Profesor nauk fizycznych, poseł na Sejm I i II kadencji, były sędzia Trybunału Stanu.

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…