CO DALEJ?
Opinia publiczna, zaskoczona tempem i kierunkiem zmian podjętych przez obecną ekipę rządzącą, zdaje się powoli przywyka do nowej rzeczywistości. Mieszkańcom większych i mniejszych miast spowszedniały powtarzające się cyklicznie sobotnie demonstracje KOD. Wszyscy nauczyli się swych nowych ról w tym największym z teatrów, jakim jest scena polityczna. Cóż więc pozostaje innego, jak nie gra bądź ogląda ów spektakl?
Komitet Obrony Demokracji stał się jednym ze składników obecnej, politycznej układanki. Powstanie KOD było elementem niejako koniecznym w tak zmieniającej się rzeczywistości. Choć zapewne to nieco dzieło przypadku, że akurat ta fejsbukowa grupa przerodziła się w ruch społeczny. Nie jest do końca istotne, co było przyczyną sukcesu tej konkretnej grupy, spośród wielu podobnych. Istotniejszy jest natomiast fakt, że KOD zagospodarował potencjał społeczny, który ujawnił się w wyniku fali protestu wobec działań rządu. Po kilku miesiącach funkcjonowania nowego ruchu pojawiają się pytania: czym KOD ma być i dokąd zmierza?
Pierwszym, dość oczywistym stwierdzeniem jest konstatacja, że KOD tworzą ludzie, których na pewno samo zwycięstwo PiS nie napawało entuzjazmem. Nie pchnął ich jednak do działania sam wynik wyborczy. Tuż po ogłoszeniu wyników wyborów nawet publicyści tradycyjnie nieprzychylni partii Jarosława Kaczyńskiego pisali, że wprawdzie nie zgadzają się w wielu punktach z programem zwycięskiej partii, ale ostatecznie „nie będzie tak źle”. Jednak gra, jaką wokół Trybunału Konstytucyjnego zaczął nowy sejm w ścisłej współpracy z prezydentem, spowodowała nagły wybuch sprzeciwu wobec polityki Prawa i Sprawiedliwości.
Niespodziewany sukces pierwszej manifestacji KOD w Warszawie, na którą – według w miarę wiarygodnych wyliczeń – mogło przyjść ok. 50 tys. ludzi, unaocznił problem organizacji nowego ruchu, który swym zasięgiem objął szybko cały kraj. Liczebność sympatyków KOD w porównaniu do pierwszej Solidarności wydaje się niewielka, nie zmienia to jednak faktu, że jest to jedyny ruch masowy, jaki narodził się po latach braku szerszego zaangażowania społeczeństwa w sferze publicznej. Po pierwszych sukcesach frekwencyjnych nieuchronnie pojawia się jedno pytanie: co dalej? Choć obóz rządzący dość alergicznie reaguje na sam fakt istnienia Komitetu, to jednak nie zwalnia tempa realizowanego przez siebie projektu zawłaszczenia i ubezwłasnowolnienia instytucji państwowych.
W myśleniu o przyszłości KOD i w ogóle o politycznej przyszłości Polski, pojawiają się różne scenariusze, od mniej po bardziej konfrontacyjne. Zapowiadany – także przez lidera PiS – „Мajdan” jako symbol fizycznej rewolucji, ma wielu zwolenników wśród ludzi zniechęconych małą skutecznością dotychczasowych form protestu. Jest to scenariusz mało realistyczny i gdyby do niego doszło, prawdopodobnie takie starcie zakończyłoby się po myśli strony rządowej. Sytuacja w kraju nie jest bowiem tak dramatyczna, by doprowadzi ludzi do ostateczności, a duża część społeczeństwa patrzy przychylnie bądź obojętnie na poczynania władzy.
Równie mało realistyczne są scenariusze zakładające wcześniejsze wybory, ponieważ nie ma wśród koalicji rządzącej sił, które mogłyby coś zyska na jej rozpadzie. Bez utraty większości w sejmie PiS nie musi się obawia utraty władzy. Jeśli zaś nie ma takich obaw, nie jest skłonny do kompromisu i nie przejmuje się krytyką. Zresztą wynik przyspieszonych wyborów, przynajmniej w tym momencie, wcale nie musiałby okazać się dla obozu zjednoczonej prawicy niekorzystny.
Wybory – według wszelkiego prawdopodobieństwa – odbędą się więc planowo, za niespełna cztery lata. Pomijając kwestię ewentualnej modyfikacji ordynacji wyborczej, na razie powinniśmy zakładać, że będą to wybory, co do zasady demokratyczne. Jaka jest jednak rola KOD przed tymi wyborami, w ich trakcie i po nich?
Teraz rola KOD wydaje się dość oczywista: protestować przeciw wszelkim objawom łamania prawa i Konstytucji, nagłaśnia sprawy mniej medialne, ale istotne z punktu widzenia łamania zasad demokracji liberalnej, wskazywać prodemokratyczne rozwiązania w sprawach procedowanych w danym momencie projektów w parlamencie. Jakie formy przybiorą działania realizujące te cele, jest sprawą drugorzędną, choć dobór środków może być mniej lub bardziej radykalny.
Trudniejszy wydaje się etap drugi: moment powoli narastającej kampanii wyborczej. Jak KOD powinien zachowywać się w czasie bezpośredniej agitacji politycznej? Odrzucam tutaj, postulowany niekiedy, pomysł przekształcenia Komitetu w partię, bądź bezpośrednie wsparcie jakiejś partii politycznej. Wizja ta jest tak samo kusząca, co niebezpieczna. Niebezpieczeństwa czyhają rozliczne: utrata zaufania społecznego, sprzeniewierzenie się głoszonym zasadom apartyjności, rozłam wewnątrz ruchu, w którym znajdują się osoby o dość zróżnicowanych poglądach politycznych. Jeśli jednak KOD nie bierze udział w wyborach, to co może i powinien robi? Do czasu wyborów pozostaje na tyle dużo czasu, że Komitet powinien zdąży sformułować coś na kształt zasad etycznych „demokratycznego polityka” i „demokratycznej partii”. Być może mógłby do tego czasu opracować nawet projekt ustawy o partiach politycznych, który zakładałby większą demokratyzację ich wewnętrznej struktury. Nie wskazując bezpośrednio partii mógłby opracować zestaw istotnych „pytań do”, na który to kwestionariusz partie mogłyby odpowiedzieć wskazując wyborcom ich stosunek do ważnych dla KOD zagadnień.
Pozostaje też etap trzeci: sytuacja po wyborach. Wśród zwolenników KOD pojawiają się głosy, że ewentualne zwycięstwo partii prodemokratycznej to koniec misji KOD. Większość wydaje się jednak widzieć tę misję szerzej. W końcu nie chodzi o odsunięcie tej czy innej partii od władzy i powierzenie jej innej. Chodzi o poprawę standardów i zabezpieczenie Polski przed powtórką z wydarzeń ostatnich miesięcy. Także poprzednie rządy często łamały dobry obyczaj i demokratyczne standardy: „zamrażano” obywatelskie projekty, konsultacje często były fasadowe, ignorowano głos organizacji pozarządowych. KOD mógłby i powinien stać się strażnikiem demokracji na co dzień. Patrzeć władzy na ręce, recenzować poczynania rządu centralnego i samorządów, proponować systemowe rozwiązania zwiększające podmiotowość przeciętnego obywatela. Te działania będą tym bardziej potrzebne, jeśli obecna władza utrzyma ster rządów i nie będzie miała zamiaru zmienia swej polityki.
Najważniejszym zadaniem KOD pozostaje edukacja obywatelska. Zarówno teraz, w trakcie przyszłych wyborów, jak i po nich. Bez budowy podwalin prawdziwie obywatelskiego społeczeństwa, świadomego swej politycznej podmiotowości i roli, nie będzie sukcesu misji KOD. Pozostaje też cel, dziś może nie do końca uświadomiony: przed Komitetem i ludźmi go tworzącymi stanie zadanie uratowania naszego społeczeństwa przed śmiertelnym podziałem, który nas dotknął w poprzek całego kraju. Jeśli nie uda się go przezwyciężyć, nie może być mowy o tym, by Polska stała się krajem zdążającym w przyszłość z optymizmem i spokojem. Dziś nie wiadomo jeszcze, czy mur, który wyrósł pomiędzy Polakami łatwiej będzie zburzyć, przeskoczyć czy obejść. Wiadomo jednak jedno: trzeba będzie spróbować.