DORWAĆ WAŁĘSĘ!
Oglądam stare fotografie z okresu PRL. Scena pierwsza, robotnicy niosą Wałęsę na ramionach po podpisaniu Porozumień Sierpniowych. Kolejne zdjęcie, również z 1980 roku przedstawia Wałęsę w podobnej pozie, z kwiatami w ręku, po złożeniu wniosku o rejestrację NSZZ Solidarność. Obraz kolejny, uroczystość wręczenia Nagrody Nobla, Danuta Wałęsa w imieniu męża wygłasza wykład przed królem Norwegii i Komitetem Noblowskim. Wałęsa w Kongresie. Wałęsa roześmiany po obradach Okrągłego Stołu. Wałęsa rozmawia z Jaruzelskim przy stole. Wałęsa z Janem Pawłem II. Wałęsa składa ślubowanie prezydenckie. Płonie kukła Wałęsy… Dużo zdjęć, dużo wspomnień.
Przemówienie Lecha na Kapitolu było wielkim wydarzeniem. Tym większym, że wcześniej przed połączonymi izbami amerykańskiego parlamentu przemawiało tylko dwóch obcokrajowców: Francuz Marie Joseph de La Fayette, oraz Winston Churchill, premier Wielkiej Brytanii. Zwrotem „My, Naród”, którym rozpoczął swoje przemówienie, wywołał owację na stojąco. Nieprzypadkowo Wałęsa użył pierwszych słów amerykańskiej konstytucji, dowiódł tego w kolejnych zdaniach: „My, Naród! Oto słowa, od których chcę zacząć moje przemówienie. Nikomu na tej sali nie muszę przypominać, skąd one pochodzą. Nie muszę też tłumaczyć, że ja, elektryk z Gdańska, też mam prawo na nie się powoływać.”
Wałęsa był jednym z wielu, którzy o demokrację w trudnym dla Polski czasie walczyli. Stanął na czele strajku i poniósł tego konsekwencje. Wielokrotnie zatrzymywany, przesłuchiwany, nachodzony w domu, internowany. Żywy symbol tamtej walki, symbol nadziei, dzięki której Polakom udało się zrzucić jarzmo „braterskiej przyjaźni” ZSRR.
Patrzę na kolejne fotografie i przypominam sobie momenty, w których budził we mnie złość. Wałęsa z różańcem na szyi, Matką Boską w klapie i ogromnym, odpustowym długopisem z papieżem, uwieczniony podczas składania podpisu. Wałęsa kabotyn. Czułam prawdziwą wściekłość, gdy pozwolił Milczanowskiemu na rozpętanie „afery Olina”. Wstydziłam się za niego, gdy wygłaszał swoje słynne „nie chcem, ale muszem” czy „zdrowie wasze w gardła nasze”. Kiedy przed debatą prezydencką chciał podać Kwaśniewskiemu nogę, wzbudził wyłącznie moją niechęć.
Wałęsa z krwi i kości. Wałęsa zwyczajny człowiek. Z całym spektrum ludzkich wad i przywar. Nadmiernie pewny siebie, egoistyczny, popadający w samozadowolenie i zachwyt dla własnych dokonań. Pijący wódkę z Kiszczakiem. Z niejasną przeszłością, która będzie wracać jak bumerang. Człowiek z wielkim talentem do robienia sobie wrogów. Jednym z nich stał się bliski współpracownik, Jarosław Kaczyński.
Czy Wałęsa donosił? Gończe psy przeciwko Wałęsie zostały wypuszczone nie pierwszy raz, to już kolejne oskarżenie o współpracę z komunistyczną służbą bezpieczeństwa. Wygrany przez byłego prezydenta proces lustracyjny z 2000 roku tylko podsycił temperaturę oskarżeń. Wałęsę sądzono w trybie karnym, co nakazywało sądowi zastosować domniemanie niewinności. Równocześnie sąd orzekał w trybie wyborczym, co wymuszało przeprowadzenie przyspieszonej, 24. godzinnej procedury. Rzecznik Interesu Publicznego tłumaczył wówczas, że zwyczajnie zabrakło mu czasu na zgromadzenie dowodów. Przeciwnikom zabrakło okazji, która pojawiła się 15 lat później, gdy zza grobu przemówił generał Kiszczak. W przechowywanej przez niego teczce „TW Bolka” znalazły się oświadczenia o rozpoczęciu współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, notatki służbowe ze spotkań, wreszcie rejestr wypłat gotówki. „Mamy go!” krzyknęli gromko polityczni adwersarze, Wałęsa to agent! Nikt jeszcze nie potwierdził autentyczności znalezionych dokumentów, przed Instytutem Pamięci Narodowej tygodnie, jeśli nie miesiące pracy. Nie przeszkodziło to prawicowym mediom i politykom wydać wyroku. Wałęsa winny!
Życie Wałęsy przed 1976 rokiem było niesłychanie skomplikowane. Napięta sytuacja społeczno-polityczna, fala strajków, masakra robotników na Wybrzeżu. W środku wydarzeń 27. letni robotnik stoczniowy, który nagle stał się częścią ruchu wolnościowego. Nagabywany przez aparat bezpieczeństwa, wielokrotnie zatrzymywany, szantażowany. Strach przed konsekwencjami, ciężarna żona, przychodzące na świat kolejno dzieci. Czy w takiej sytuacji można się złamać i podpisać „lojalkę”? Jestem pewna, że w obliczu siły argumentów SB łamało się wielu ludzi Solidarności. Czy to usprawiedliwia osoby, decydujące się na współpracę? Stanowczo nie, jednak zbyt łatwo osądzać kogoś, nie będąc w jego sytuacji. Warto pamiętać, że walka o wolność w latach 70. i 80. nie polegała na debatach w telewizji, pisaniu opinii dla wolnej prasy, czy rozmowach w trakcie rodzinnego obiadu. To była wojna z wrogiem, który nie przebaczał.
Ci, którzy byli internowani zostawiali rodziny bez środków do życia, nie wiedzieli, kiedy zobaczą własne dzieci. Znajdowali się w dużo gorszej sytuacji niż inni, którzy po latach pozwalali sobie na stwierdzenia, że „mieli trudniej, niż internowani”.
Czy Wałęsa donosił? Szczerze mówiąc, nie ma to dla mnie obecnie zbyt wielkiego znaczenia. Wałęsa, jeśli nawet przed 1976 coś podpisał, zapłacił już swoją cenę. Zapłacił spokojem i wolnością, osłabieniem więzi z najbliższą rodziną, utratą należnego szacunku we własnym kraju. Nie będę rozdzierać szat, gdyby okazało się, że współpracował. Miałabym mu wówczas za złe wyłącznie to, że nie przyznał się do tego otwarcie. Liczę, że pomimo wyroku, jaki już na niego wydano, sprawa zostanie rzetelnie i uczciwie zbadana, a dokumentom przyjrzą się niezależni eksperci. Liczę na to, że Polska, w której znów wieje gorący wiatr historii, nie pozwoli zlinczować i zniszczyć swojego bohatera. Wierzę, że znajdzie się wielu takich jak ja, którzy nie byli zwolennikami prezydentury Wałęsy czy jego decyzji politycznych, ale rozumieją znaczenie jego osoby dla współczesnych losów naszego kraju. My nie chcemy tej historii pisać na nowo. Nie chcemy ciągnących się latami procesów, wskutek których okaże się, że najwybitniejszymi postaciami antykomunistycznej opozycji byli bracia Kaczyńscy. Wielokrotnie słyszałam słowa Władysława Frasyniuka, który dobitnie mówił „Jarek (…), ciebie tam nie było”. Lecha Wałęsa był, walczył, pokazał nam, co to znaczy odwaga, odwaga mimo wszystko. Między innymi dzięki niemu jesteśmy teraz w zjednoczonej Europie, w NATO. Staliśmy się silnym narodem. A my, naród, możemy mówić i pisać o tym, co nas boli, co uważamy za cholernie niesprawiedliwe.
Daria Skowera, KOD Katowice
Artykuł opublikowany w papierowym wydaniu Biuletynu DEKODER Nr1