Kluczem są zdobycze Demokracji. Wywiad z płk rez. Adamem Mazgułą

DEKODER: Czym jest TARCZA wspierająca działania KODu?

ADAM MAZGUŁA: Tarcza powstała z powodu KODu. Kiedy moja aktywność na protestach w całej Polsce zaowocowała zaproszeniem do podpisania dokumentu „Stop Dewastacji Polski”, wyczerpała się cierpliwość PiSowskiej władzy. Do białej gorączki rozpaliłem ich emocje, bo wcześniej zakpiłem z arcybiskupa S.L. Głodzia, kiedy krzyczał, że krzyż jest oznaką Polski, zapytałem publicznie jakiego kraju jest patriota roku, zaapelowałem o obchodzenie w mundurach Święta Niepodległości Polski i wreszcie wystosowałem list otwarty do generałów i oficerów z apelem o przestrzeganie Konstytucji RP. Władza zareagowała manipulacją mojego wystąpienia publicznego i z apelu o jedność społeczną zrobiono propagandówkę o pochwale stanu wojennego. W atmosferze skandalu przedstawiano tą goebbelsowską wersję mojej wypowiedzi we wszystkich programach telewizji publicznej, bez pytania mnie o zdanie, komentarz, czy w ogóle cokolwiek. W ten sposób chciano rozjechać KOD, że to niby komuchów mają w swoich szeregach. Dyskusje telewizyjne (nie tylko u Kurskiego) w zasadzie polegały na tym , kto i jak szybko odetnie się od Mazguły. Tylko Lech Wałęsa, W. Frasyniuk i M. Kijowski stali za mną murem, wiedząc jaka jest prawda. W grudniu, pod Sejmem, KOD organizował demonstracje, ale głównie dla liderów partyjnych. Oni tam grzmieli najgłośniej. Część z nich, nawet tam, demonstrowało niechęć do „chwalącego stan wojenny”. Stałem się niewygodny nawet dla KODu. Kurski odnosił sukces.

Zrozumiałem, że muszę pójść własną drogą. Tym bardziej, że KOD podkreślał, iż nie weźmie udziału w przyszłych wyborach i będzie wspierał partie opozycyjne. To już było za wiele. KOD organizuje najbardziej aktywną, wykształconą, wrażliwą i zaangażowaną grupę społeczna dla polityków, dbających tylko o swój wizerunek, a nie o problemy Polaków. Nie mogłem tego zrozumieć. Zaapelowałem do tych moich znajomych, którzy znali prawdę i przejęliśmy Stowarzyszenie Tarcza. Należą do nas nie tylko działacze KOD, ale i byli mundurowi, instruktorzy harcerscy, zwykli zaangażowani obywatele i tacy, dla których KOD stał się z jakiś względów mniej atrakcyjny. Działamy wspólnie, nie tylko z KODem, ale i innymi organizacjami działającymi na rzecz ochrony środowiska, równości społecznej i światopoglądowej.

Czy TARCZA ma ambicje stałej obecności w życiu politycznym kraju? Czy planujecie własne listy wyborcze bądź koalicje?

Tarcza stawia sobie sześć zasadniczych celów. Należą do nich walka o godność obywatelską i demokrację. O prawa obywatelskie i Konstytucję RP. Chcemy zatrzymać agresję światopoglądowa państwa w stosunku do kobiet i utrzymać świeckość instytucji państwowych. Chcemy wychowywać młodzież w zgodzie z europejskimi wartościami i w oparciu o naukę, a nie wiarę, do której każdy ma prawo w indywidualny sposób. Będziemy walczyć o prawa zwierząt i ochronę środowiska naturalnego. Wszystkie te cele łączyć będziemy kodeksem polityczno-etycznym. Czy to nie zdumiewające, że tylko politycy są bez kodeksu i swoich norm postępowania? Stąd dziwne przyzwolenie na kłamstwa, oszustwa i niebotyczne pieniądze w polityce. Taki projekt kodeksu polityczno-etycznego już jest i właśnie zapraszamy zainteresowane środowiska i naukowe autorytety do dyskusji na ten temat.

Chcemy być obecni w życiu publicznym. Chcemy zabierać głos w ważnych dla nas sprawach. Mimo, że zorganizowaliśmy się dopiero w styczniu, angażujemy się w protesty KODu, Obywateli RP i Kobiet. Jesteśmy obecni na debatach obywatelskich, w dyskusjach na spotkaniach i mediach społecznościowych. Wszędzie tam, gdzie trzeba aktywnie bronić naszych przekonań. Jeśli uzyskamy niezbędne poparcie społeczne wystartujemy w wyborach zarówno samorządowych jak i do Sejmu RP. Jeśli nie będziemy mieli tyle siły, wesprzemy innych, którzy będą nam bliscy programowo.

Zaangażował się Pan we wspieranie Komitetu Obrony Demokracji. Czym dla Pana jest KOD i jaką powinien pełnić rolę?

Wciąż jestem członkiem KODu. Moja legitymacja ma numer 3210 i jestem delegatem na Zjazd Krajowy pod koniec maja. Ostatnio brałem udział w zjeździe delegatów w Łodzi, aby opracować coś w rodzaju tematów do dyskusji i jednoczenia Komitetu. To był bardzo produktywny czas dla całego naszego środowiska. Dość wspomnieć, że na tym spotkaniu był obecny zarówno Mateusz Kijowski, jak i Krzysztof Łoziński.

KOD jest inspiracją i ruchem społecznym. Jednoczył nas w walce z lepszym sortem i jego zamachem na demokrację. Niestety został rozjechany przez służby „dobrej zmiany” i naszą żywiołową aktywność. Wykorzystano naszą wrażliwość na szacunek do prawa i zasiano całe łany brudu mającego podważyć sens istnienia KOD. Niestety, to co powinny zrobić organy organizacji wylało się na całe środowisko i stanowi pretekst do ataku na naszą organizację. Teraz dochodzą ambicje osobowe oraz całych grup regionalnych i dlatego trudno zatrzymać ten pochód w niebyt. Wierzę jednak, że Zjazd Krajowy uspokoi sytuację, i że „co nas nie zabije,to na pewno wzmocni”. W KOD jest siła. To aktywne środowiska, zdolne organizacyjnie, pomysłowe i sprawne. Nie można ich doświadczenia – zarówno indywidualnych członków, jak i grupy – zniweczyć. KOD nie powinien pracować dla partii opozycyjnych, ale powinien z nimi współpracować, tworząc własne struktury przyszłej władzy. Jeśli tak nie będzie, zapraszam wszystkich aktywnych działaczy do Tarczy.

Co by Pan powiedział młodym ludziom, zwolennikom rządów silnej ręki, którzy członków KOD nazywają „zdrajcami narodu”?

Zawsze dużo pracowałem z młodzieżą. Do niedawna byłem Komendantem Opolskiej Chorągwi ZHP i chociaż bezpardonowy, brutalny atak na mnie „dobrej zmiany” zmusił mnie do odejścia, aby ratować organizacje, to jednak dalej utrzymuję kontakty z tą patriotyczną, wychowaną na pozytywnych wartościach młodzieżą.

Mam wrażenie, że młodzież kompletnie jest zagubiona w obecnej sytuacji politycznej. Żyją bez świadomości zagrożeń i negatywnego wpływu na ich życie sytuacją w kraju. Szkolne zajęcia inwigilacji politycznej, jakimi na pewno są lekcje religii, odciągają młodzież od rzetelnej wiedzy. Tym bardziej, że smartfon, Facebook, czy gry komputerowe nie pozwalają na zainteresowanie się czymkolwiek innym. Nie rozumieją potrzeby posiadania wiedzy politycznej. Dlatego „zdrajcami narodu” mogą nas nazwać tylko mało wykształceni komputerowcy, szwendający się po ulicach za jakimś zajęciem. Czasem taką rolę spełniają tzw. „kibole” lub grupy zorganizowanych organizacji faszyzujących albo – ulegające propagandzie PiSu – grupy młodzieży katolickiej. Oni nie chcą rozmawiać z nami, bo sami wszystko wiedzą, ale my powinniśmy próbować nawiązać z nimikontakt Kluczem do dyskusji jest historia i zdobycze demokracji. PiS daje wiele argumentów, aby pokazywać jego niekonsekwencje, kłamstwa i manipulacje. Nie wolno jednak podnosić głosu i dyskredytować ich w dyskusji. Nie należy też pokazywać wyższości i wyższości przekonań. Tylko podane na zimno, z dużą cierpliwością fakty, dochodzą do serc młodzieży tego środowiska.

Jak Pan myśli – czy zwykły, przeciętny, polski obywatel jest zainteresowanym tym, że w Polsce łamie się standardy demokratyczne?

Ludzie z zasady nie interesują się polityką i nie rozumieją jej mechanizmów. Nie lubią polityków, Sejmu, gadaniny w mediach. To temat bardzo obszerny i trudno się do niego odnieść w kilku zdaniach. Można jednak stwierdzić, że ludzie poddają się ogółowi przeważających opinii w grupie, czy rodzinie. Niechętnie jednak wchodzą w szczegóły, bo tego nie rozumieją. Najczęściej wiedzę, że ci kradną, tamci oszukują, a oni sami – tylko dają. W tym sensie – niewielu ludzi naprawdę rozumie mechanizmy demokracji. Ludzie kompletnie nie wiedzą co to jest Trybunał Konstytucyjny. Dowiedzieli się z telewizji Kurskiego, że to sędziowie, którzy kradną ( np. 150 tys. zł. za niewykorzystane urlopy), albo bronią tych co kradną (PO I PSL w poprzedniej kadencji). Wiec niech ich niszczą, bo po co nam złodzieje? Wyraźnie widzę, że świadomi są ludzie, którzy już w życiu wiele przeszli i widzieli. Żyli na obczyźnie, byli obecni przy przemianach społecznych, pamiętają niedostatek i wojnę. Są to wiec najczęściej ludzie w średnim wieku i starsi. My jednak wiemy, że to młodzież powinna nieść nowe, ale oni jeszcze są nieobecni w debacie politycznej. Co innego, gdyby ktoś zabrał im Internet -wtedy wojna jest pewna.

W historii III RP, nie raz dochodziło do dużych zmian kadrowych w wojsku. Czy za rządów Macierewicza te zmiany są jakościowo inne?

Przykro to stwierdzić, ale czystki w wojsku zdarzały się przy każdej zmianie władzy. Konstytucyjna cywilna kontrola nad wojskiem sprawia, że politycy w Polsce rozumieją ją jak łup polityczny należny zwycięzcy po wyborach. Gabinety polityczne w każdym resorcie sieją spustoszenie kadrowe. Każdy polityk chce mieć „swoich” przy sobie i daleko tych „innych”. Tak wiec cywilna kontrola, pomyślana jako zabezpieczenie przed przewrotami wojskowymi, stała się niszczącym, źle rozumianym mechanizmem władzy. Nigdy jednak na taką skalę nie wymieniano generałów i oficerów w wojsku polskim. Antoni Macierewicz nie zna wojska. Nienawidzi wojskowych, nie zna procedur i przepisów. To człowiek nie nadający się do jakiegokolwiek współdziałania z armią. Mentalnie zbyt samodzielny, lubiący pokazywać swoje wpływy i władzę, zachowuje się jak mały chłopczyk, który chce się pobawić żołnierzykami. Nie znosi ludzi mądrych, inteligentnych i kulturalnych, bo sam za takiego chce uchodzić. Nikt nie może być lepszy od niego. Otacza się potakiwaczami i ludźmi słabymi, bez charakteru. Łatwo nimi kierować i zmuszać do czytania apeli smoleńskich. Ponadto jest on człowiekiem wiary smoleńskiej, a więc nawiedzony obsesją spisków i wrogów. Macierewicz czyści wojsko z ludzi mądrych i niezależnych w swoich poglądach. Pozbywa się ludzi, którzy nie chcą afiszować swojej wiary na mszach w mundurze wojskowym. Wielokrotnie deklarował, że nowe oblicze wojska musi być oparte na chrześcijańskich wartościach. W wojsku czystki dotyczą więc niewierzących lub wierzących w inną religię. Niechętnie patrzy się na żołnierzy niezbyt gorliwie praktykujących. Zresztą, gdy Macierewicz uczestniczy w mszy świętej, ministrantami są zawsze żołnierze. Wojskowe posługi dla kościoła to teraz norma. Udział w pielgrzymkach, lub w ich zabezpieczaniu, namioty dla wiernych, pokazy dla duchownych – to codzienność służby wojskowej.

Można z cała odpowiedzialnością stwierdzić, że zarówno skala zmian i czystek, ich jakość, jak i zmiana organizacji Sił Zbrojnych RP nigdy jeszcze nie była tak zasadnicza, szkodliwa i głupia dla całego systemu obronnego państwa. To działanie niszczycielskie o charakterze zdrady narodowej.

Polska wiele lat starała się o wejście do dowództwa Eurokorpusu, co miało nastąpić w 2017 roku. Czy rezygnacja z tego planu jest zaskoczeniem? Czy ma ona wpływ na przyszłą pozycję Polski w NATO i UE?

To duże zaskoczenie i arogancja rządzących w stosunku do dalekosiężnych planów integracji Polskich Sił Zbrojnych ze strukturami NATO i UE. Eurokorpus, to wprawdzie tylko struktura dowodzenia, ale nasza tam obecność jest wyrazem zaangażowania Polski i świadomego jej uczestnictwa w systemie bezpieczeństwa międzynarodowego. Od lat staraliśmy się o godne miejsce i dostęp do decyzji w których chcieliśmy uczestniczyć. Macierewicz nie dość, że tego nie rozumie, to jeszcze przekonał, tak samo mądrych jak on, że to dobra decyzja. Dla niego zresztą wszystkie decyzje, które powstają poza nim, a szczególnie te międzynarodowe, są do odrzucenia. Już dzisiaj mamy sygnały, że inne armie NATO zaczynają podchodzić do nas z rezerwą. Jeśli niewychowany dzieciak Macierewicza, może wejść z żandarmerią do placówki kontrwywiadu NATO i zabrać dokumenty, albo listy naszych agentów można przeczytać w materiałach IPN, to na jaką poważną współpracę można liczyć? To hańba narodowa. To osłabia, albo wręcz uniemożliwia współpracę międzynarodową Polski z siłami zbrojnymi innych państw.

W ostatnich latach Polaków podzieliły zarówno bieżące wydarzenia jak i ocena bliższej oraz dalszej historii. Co musiałoby się stać, aby te głębokie podziały można było zacząć zasypywać?

Partia rządząca podzieliła społeczeństwo szczując jednych na drugich tym, kto kiedy żył i co robił. Przy czym wszyscy żyli w złych czasach, tylko może jeszcze tego nie wiedzą. Nawet ci co żyli 2 lata temu są winni, bo żyli w czasach rządów Platformy Obywatelskiej. To fakt wystarczający, aby uruchomić mechanizm prześladowania jednych przez drugich.

Kluczem do likwidacji podziałów jest prawda. Społeczeństwo musi otrzymać solidna wiedzę historyczną i jej ocenę. Nie można wygumkować faktów, wyolbrzymiać mity do rangi zdarzeń, czy gloryfikować zasług, których nie ma. Musimy się uczyć historii.

Nie może paranoiczny starzec z komunistycznym wykształceniem prawniczym ubliżać wszystkim innym od „komunistów i złodziei”. Takich ludzi trzeba bezwzględnie sprowadzać na ziemię, ośmieszać i izolować. Cały ten aparat kłamstwa skoncentrowany w IPN musimy zlikwidować. To przecież szczujnia narodowa, która nie ma za wiele wspólnego z solidnością historyczną i prawdą.

Musimy uświadomić Polakom, że nasza historia nie jest ani czarna, ani biała. Ona ma wszystkie odmiany szarości. Byli w naszej historii bohaterowie podziemia i donosiciele, żołnierze i szmuglerzy, obrońcy Żydów i ich zabójcy. To nasza historia. Musimy także pamiętać, że nie można pozycjonować wartości żołnierskiej krwi, przelanej za wolność ojczyzny, tej na wschodzie, czy na zachodzie. Najważniejsza jednak jest świadomość, że wszyscy tworzymy tę historię. Ci co kolaborowali z sowietami po wojnie, wykonywali ustalenia jałtańskie i zapewniali przetrwanie narodu, a ci co z nimi walczyli, zapewnili duża autonomię Polski na arenie międzynarodowej. Innymi słowy, nie zostaliśmy republiką radziecką. Jedni uczyli czytać i pisać, inni uczyli o Katyniu i nieludzkiej Syberii. Musimy tworzyć przekonanie, że każdy był potrzebny, że każdy obywatel naszego kraju tworzył nasz wspólny dorobek narodowy.

Musimy być dumni z własnej historii, bo tworzymy ją wszyscy.

Adam Józef Mazguła (ur.  21 grudnia 1956) – pułkownik dyplomowany rezerwy Wojska Polskiego, harcmistrz, działacz społeczny i polityczny, prezes Stowarzyszenia Tarcza.

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…