Musimy mieć odpowiedź

Wywiad z europarlamentarzystką Różą Gräfin von Thun.

Do niedawna Polska była przedstawiana jako przykład kraju o udanej transformacji ustrojowej, który szybko zyskiwał na znaczeniu w Unii Europejskiej. Dziś jest pierwszym krajem Unii wobec którego zastosowana została procedura kontroli praworządności. Jak to jest postrzegane z perspektywy polityków w Brukseli?

Polsce w Parlamencie Europejskim nikt nie życzy źle, wszyscy kibicują aby „kłopoty z Polską” skończyły się wraz z realizacją przez rząd PiS tych działań, o których mówią dwie rezolucje PE. Europosłowie w zdecydowanej większości wiedzą jak ważne jest, aby Polska była nadal praworządna i demokratyczna. Żeby korzystała dobrze z funduszy unijnych, rozwijała się w dotychczasowym tempie, dawała konstruktywne pomysły na rozwiązywanie szeregów problemów na poziomie europejskim. Sukces Polski to był sukces Europy. Podłością PiS-owskiej propagandy jest przedstawianie m.in. Fransa Timmermansa jako wroga Polski. On często wspomina jak wiele jego ojciec zawdzięczał polskim żołnierzom gen. Maczka podczas II wojny światowej. To człowiek jednoznacznie pozytywnie związany z naszym krajem. Holenderski polski patriota. Wiele osób pyta się mnie, z nieukrywaną troską, co się stało w Polsce, że sprawy przybrały taki fatalny obrót, a ten anonimowy europoseł Duda, został Prezydentem Polski. Życzą naszemu krajowi dobrze, choć są w szoku.

W PE odbyła się debata na temat sytuacji kobiet w Polsce. To kolejny temat, z powodu którego głośno jest o naszym kraju. Czy sprawa ta spotkała się z dużym zrozumieniem wśród parlamentarzystek i parlamentarzystów z innych państw?

Tak. Bardzo wiele moich koleżanek z innych krajów, ale także kolegów, solidaryzowało się z Polkami w dniu debaty. Wiele osób było tego dnia ubranych na czarno, zabierali głos w debacie i mocno krytykowali działania większości rządzącej w Polsce. Na bieżąco śledzili rozwój spraw w Sejmie i natychmiast dotarły do nich informacje o wycofaniu projektu Ordo Iuris.

Ogólnopolski Strajk Kobiet na nowo poruszył polskie społeczeństwo. Czy jest szansa, że przekształci się on w zryw i ogólną mobilizację podobną do tej, jaką udało się osiągnąć „Solidarności” w latach ’80?

Porównania do „Solidarności” w latach ’80 są zasadne, ale nie wiem czy aż tak potrzebne. KOD czy Czarny Protest, teraz nauczyciele to świetne przykłady aktywności obywatelskiej, ludzi świadomych swoich praw. Przybiera masowe formy. Mamy przecież nie tylko marsze, ale także różne happeningi, debaty i dyskusje, na facebooku ludzie skrzykują się w grupy. Kipi energia, z której istnienia mało kto zdawał sobie sprawę. Paradoksalnie – zawdzięczamy PiS-owi wzmocnienie społeczeństwa obywatelskiego. Ludzie policzyli się, zobaczyli jak można współpracować ze sobą. Nie odpuszczą. Słowem festiwal aktywności prodemokratycznej. Wierzę, że doprowadzi on do tego, że przy najbliższej okazji w demokratycznych wyborach zwyciężą zjednoczone siły demokratyczne.

W takich sprawach jak aborcja, związki partnerskie czy antykoncepcja widać, że rola kościoła w Polsce odbiega znacząco od tej, jaką ma on w innych państwach europejskich. Czy dla Pani, jako członkini chadeckiej grupy w PE, takie zaangażowanie kościoła w politykę państwa jest do przyjęcia?

Nie jest. I nie dlatego że jestem w grupie chadeckiej, tylko dlatego że sama jestem przekonaną katoliczką i wiem, że zaangażowanie kościoła w aktywność partyjno-polityczną szkodzi zarówno samemu kościołowi jak i państwu. Napisałam pełen troski list do Arcybiskupa Michalika, kiedy mówił o tych, co rzekomo donoszą w Brukseli na rząd polski i nazwał ich „nową Targowicą”. Poprosiłam o wyjaśnienie, kogo konkretnie Arcybiskup miał na myśli. Odpowiedzi nigdy nie dostałam. My, katolicy, jesteśmy zobowiązani do tego, żeby dbać o jakość Kościoła i o to żeby trzymał się on z dala od polityki partyjnej, a głosił ewangelię i krzewił miłość do bliźniego. Musimy księżom i hierarchii zwracać na to uwagę, a nie obrażać się i występować z kościoła.

Wspiera Pani działania KOD. Czy Pani zdaniem KOD, by realizować swoje cele powinien przekształcić się w partię polityczną? Bo przecież o całkowitej apolityczności i tak nie ma mowy?

To jedno z najważniejszych zagadnień przed którą stoi KOD-owska organizacja. Ja już jestem w świecie polityki, a czy te tysiące członków KOD-u będzie chciało się zaangażować w tworzenie KOD-partii trudno sprawdzić. Na razie trzymajmy się tego co mówi Mateusz Kijowski – „zapisujcie się do partii istniejących” bo to wzmacnia społeczeństwo obywatelskie. Teraz KOD jest szeroką platformą, której wspólnym mianownikiem jest walka o Polskę demokratyczną i przestrzegającą prawa. I pod tymi hasłami jednoczą się ludzie bardzo różni. Wierzę w to, że dziś zawołanie, które powtarzam: „demokraci wszelkiej maści, łączcie się” jest najważniejsze. Zobaczymy co się z tego wykluje. Musimy się oswoić z ideą wspólnego frontu przeciwko dyktaturze rządu PiS. Wspólnego frontu, nawet z ludźmi, z partiami, z którymi bardzo wiele nas różni. Słowo: KOMPROMIS nie jest w Polsce popularne. Uczmy się go i stosujmy w praktyce w imię najważniejszej sprawy: Polski wolnej i demokratycznej, mocno osadzonej w Unii Europejskiej i w NATO.

Wróćmy do spraw unijnych, czy w obecnej sytuacji politycznej realne jest, by Donald Tusk został wybrany na drugą kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej? Co mówi się w kuluarach na temat ewentualnego braku poparcia dla tej kandydatury ze strony polskiego rządu?

Unia Europejska nie zna chyba przypadku, żeby rząd kraju z którego pochodzi najwyższy funkcjonariusz unijny, nie popierał kandydata, ba! mówił, głosem szefa partii rządzącej, że ten kandydat może w swoim kraju trafić pod sąd. Szkodnictwo do potęgi! Mówi się o tym jak o jakimś kuriozum, ale niestety tak się mówi ostatnio o poczynaniach polskiego rządu w ogóle. Donald Tusk ma bardzo dobrą opinię w stolicach europejskich i wśród polityków, których spotykam. Skutecznie zajmuje się najtrudniejszymi wyzwaniami wobec Unii i jest Europie potrzebny, może nawet bardziej niż przed jesienią 2015 roku.

W PE skupia się Pani na pracy w Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów. Pracowała Pani nad likwidacją roamingu w UE, w czerwcu tego roku natomiast została Pani sprawozdawczynią rozporządzenia w sprawie geoblokowania usług. Może Pani przybliżyć Polakom tę sprawę? Na czym polegają te praktyki i czy jest realna perspektywa ich zaniechania przez przedsiębiorców?

Najprościej mówiąc geoblokowanie to dyskryminowanie konsumenta przez przedsiębiorcę ze względu na obywatelstwo albo miejsce zamieszkania. Ta praktyka może polegać na nieudostępnianiu usług lub towarów lub na gorszym traktowaniu niektórych konsumentów. Mówimy tutaj zarówno o sprzedaży klasycznej w lokalu przedsiębiorcy, jak i internetowej, gdzie ten problem jest zdecydowanie bardziej obecny. Sposobów może być wiele: od niewyświetlenia oferty, której szukamy, przez brak możliwości wysyłki towaru, wyższą cenę niż widzieliśmy na początku zakupów, brak możliwości zarejestrowania się jako klient sklepu albo wreszcie niemożność zapłaty kartą wydaną w naszym kraju. Staram się, doprowadzić do tego, by przedsiębiorcy nie blokowali dostępu konsumentom z zagranicy. Do tego potrzebne są jasne przepisy regulujące ich odpowiedzialność. Niestety wciąż w wielu obszarach mamy różne przepisy w różnych krajach UE i przedsiębiorcy obawiają się ryzyka wynikającego z działania w oparciu o przepisy, których nie znają. Ale zdarza się też tak, że przedsiębiorcy przez tego typu dyskryminację ograniczają konkurencję i z takimi praktykami będę zdecydowanie walczyć. Moje doświadczenie mówi mi, że choć z roamingiem było ciężko i musiałam przebijać się przez opór europejskich graczy na rynku telekomunikacyjnym, to udało się przekonać, że obniżka roamingu paradoksalnie wzmocni telekomy, gdyż poszerzy się rynek. Mam nadzieję, że także w sprawie geoblokowania będziemy mogli liczyć na podobne zrozumienie ze strony przedsiębiorców.

W Polsce i w całej Europie wielkie obawy wzbudzają negocjowane umowy handlowe z USA i Kanadą. Także wśród zwolenników KOD jest wielu przeciwników tych umów. Czy jest się czego obawiać? Jakie zagrożenia może nieść TTIP?

Po wyborach w Stanach Zjednoczonych przyszłość umowy TTIP stanęła pod znakiem zapytania. Zobaczymy co z tego będzie. Moim zdaniem powinniśmy jak najbardziej integrować się w obszarze tzw. „zachodniego świata”, bo w przeciwnym razie pozostaniemy, jako Europa, małą, w dodatku nie wystarczająco zintegrowaną wysepką na świecie i nie damy sobie rady w konkurencji z innymi potęgami. Ucząc się z naszej historii powinniśmy doskonale rozumieć, że więcej wolnego rynku to więcej bezpieczeństwa, miejsc pracy i dobrobytu. Ważne jest, żeby w toku tych negocjacji nie doprowadzić do obniżenia naszych standardów m.in. w kwestii jakości żywności. Ale pamiętajmy po pierwsze, że nie podlegamy dyktatowi Stanów Zjednoczonych, tylko z nimi negocjujemy, po drugie, że Amerykanie mają 60 tys. różnych standardów, często na poziomie stanowym, a Unia Europejska 30 tys., więc to oni mogliby mieć, przynajmniej teoretycznie, więcej obaw. Poza tym w niektórych obszarach np. dotyczących emisji zanieczyszczeń przez pojazdy, to właśnie ich standardy są bardziej wyśrubowane. Naprawdę, zastanówmy się czasem na serio komu najbardziej zależy na osłabieniu UE i na niedopuszczaniu do zbliżenia UE (a więc i Polski) do Stanów Zjednoczonych. I nie ulegajmy zorganizowanemu straszeniu!!!

Podczas spotkania w Krynicy Jarosław Kaczyński i Viktor Orbán mówili o reformie Unii w duchu „sojuszu państw narodowych”, a nie ponadnarodowej organizacji. Czy taka wizja Unii to krok wstecz czy po prostu realizm podyktowany Brexitem? Czy plan ten nie jest odrzuceniem wizji Schumana?

Ale jaki plan? W wypowiedzi w Krynicy-Zdrój nie doszukałam się żadnego planu. Po prostu dwóch polityków opętanych żądzą władzy, snuło wywody o swojej wizji przyszłości Europy. Czuli się w swoim najbliższym towarzystwie bardzo miło, ale to są liderzy dwóch zmarginalizowanych państw spośród 28 państw członkowskich. Oczywiście nie można lekceważyć rosnącej wśród społeczeństw Europy, potrzeby kontestacji sensowności funkcjonowania UE. Kontestacja jest zdominowana przez lewicowych i prawicowych populistów. I demokraci wszelkiej maści w Europie muszą się z tym wyzwaniem zmierzyć, musimy mieć dobrą odpowiedź na zalew kłamstwa, nienawiści i łatwej do przyswojenia głupoty. W USA wygrał Donald Trump i Europa musi być silna jednością i współpracą, w obliczu zagrożenia rosyjskim imperializmem. Idea Schumana, żeby łączyć, a nie dzielić, patrzeć w przyszłość i wybaczać przeszłość, może się okazać bardzo potrzebna już w najbliższym czasie.

Redakcja Dekodera 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…