Muszę mieć „wentyl”

Wywiad z Elżbietą Sałaban, architektką o silnej osobowości i pasji żeglarskiej. Współrealizatorką wielu projektów KOD, współpracującą z Obywatelami RP i innymi organizacjami na rzecz obrony wartości demokratycznych i wolnościowych.

DEKODER: Pamiętasz swoje pierwsze kroki w KOD? Jak się tam znalazłaś?

Elżbieta Sałaban: Prawdę mówiąc, nie bardzo. Znalazłam na Facebooku informację, że coś takiego powstało. Zgłosiłam się na stronę – nawet nie pamiętam, czy było coś wcześniej, czy od razu KOD Dolnośląskie, pamiętam tylko, że chyba byłam w 3 setce osób, które się zapisały do grupy. No i pamiętam pierwszą manifestację na Solnym, z białymi szalikami

I tak już od grudnia 2015 roku – zbiórki podpisów pod petycjami, wyjazdy do Warszawy, współorganizowanie eventów we Wrocławiu, dyżury na punkcie info… Nie dopada Cię czasem zniechęcenie?

Dopada, dopada. Ale jak dopada, to sobie tłumaczę, że za wcześnie, że trzeba trzymać fason, bo jak bym się czuła, gdybym odeszła „na boczny tor”? No i dobrze jest zrobić sobie przerwę kilkudniową co jakiś czas – ale głównie od Facebooka. Niektóre komentarze przyprawiają mnie o ból głowy. Poza tym jeszcze trochę życia przede mną, trzeba zadbać o jego jakość

Które z wydarzeń, było (jest) dla Ciebie najważniejsze?

Na pewno jedno z najważniejszych – to była pierwsza manifestacja na Solnym. To było niesamowite uczucie – być w grupie ludzi, którzy głośno wyrażają swój sprzeciw. A w dodatku spotkałam tam kilka osób, z którymi od dawna nie miałam kontaktu. Spotkanie po latach było super, choć okazja niezbyt radosna. Okazuje się, ze starzy znajomi myślą podobnie – i to jest cenne. Kolejnym ważnym dla mnie wydarzeniem był marsz w Warszawie – 4 czerwca. Byłam tam z grupą wrocławską, ale także z moimi dwoma, sporo starszymi, braćmi. I to też cenne wspomnienie na przyszłość.

W ciągu ostatniego czasu, w kontrze do poczynań rządu, powstało wiele opozycyjnych grup. Działania której z nich są najbliższe Twoim przekonaniom?

Trudno powiedzieć, ale chyba Obtwatele RP. Jestem w KOD, ale czuję potrzebę bardziej radykalnego działania, z Obywatelami mi po drodze. Pojawiają się kolejne grupy i pojawi się ich na pewno dużo. Mam tylko nadzieję, że będzie to z tendencją do łączenia, nie do kolejnych podziałów. Niestety, jeśli chcemy być skuteczni, musimy być silni i zjednoczeni.

Byłaś z KODem na dyżurze pod KPRM, odwiedzałaś namioty innych protestujących tam ugrupowań, z Obywatelami uczestniczysz w bojkocie miesięcznic. Jak udaje Ci się łączyć te akcje?

Z Obywatelami uczestniczyłam w kontrmanifestacji „miesięcznicowej” tylko raz, 10 września. Jestem pełna podziwu dla organizatorów – ich determinacji i odwagi. Tak, tak, odwagi! Nie jest łatwo stać tam i wysłuchiwać obelg z drugiej strony. Wrześniowe wydarzenie było podobno spokojne, mogę sobie tylko wyobrazić, jak było wcześniej. Cała ta „miesięcznica” to jedna wielka farsa, inscenizacja dla maluczkich, która przyciąga spory tłum ludzi nie mających własnego zdania, niestety. Mają „zapisaną na twardym dysku” jedyną „prawdę” głoszoną przez Kaczyńskiego i jego ekipę i nie odczuwają już potrzeby myślenia na własną rękę. Jak udaje mi się te akcje połączyć? Staram się poświęcać KODowi sporo czasu, ale muszę mieć „wentyl” – możliwość działania bardziej radykalnego, zdecydowanie przeciw obecnej władzy. Założenia KOD, skądinąd słuszne, są działaniami długofalowymi. Zgadzam się, ze bardzo potrzebne jest działanie w kierunku kształcenia postaw obywatelskich i wskazywania społeczeństwu sytuacji, w których władza łamie prawo, działa niedemokratycznie. Ale ważne jest też, aby tej władzy nie tylko patrzeć na ręce, trzeba czasem ją po tych rękach trzepnąć.

Czy chciałabyś, aby inni koderzy poszli w Twoje ślady?

Bardzo. Zresztą większość tych, którzy działają radykalniej, mniej lub bardziej oficjalnie, to członkowie KOD. Zasada jest taka, ze do tych akcji nie przypinamy KODowskich znaczków.

Które pomysły „dobrej zmiany” uważasz za najgroźniejsze?

Na pewno najgroźniejszy jest paraliż Trybunału Konstytucyjnego, ale pozostałe działania także są groźne. Ograniczenie niezależności sądów, popieranie ONR, drastyczne zadłużenie państwa, można długo wyliczać. Podporządkowanie państwa kościołowi jest nie do przyjęcia! Państwo musi być świeckie!

Wprawdzie to nie PiS zawinił, ale Konkordat był najgorszym, co wydarzyło się w Polsce po 1989 roku. Żaden kościół w żadnym państwie nie powinien mieć wpływu na rząd! Może za wyjątkiem Watykanu – tam niech sobie rządzą. W świeckim państwie prawa (a takiej Polski chcę) każdy jest równy, bez względu na wyznanie czy przekonania! No i uważam, ze karygodne jest stosowanie klauzuli sumienia przez ludzi, którym powierzamy swoje zdrowie! Lekarz, który nie chce wykonywać zabiegów czy badań, tłumacząc się klauzulą sumienia, powinien zostać pozbawiony prawa wykonywania zawodu, bo nie tak przysięgał. Takiemu lekarzowi kazałabym zwrócić koszt jego wykształcenia na Akademii Medycznej. Może być według stawki, jaką płacą studenci zagraniczni.

Jak godzisz tak aktywną walkę o demokrację z życiem zawodowym i prywatnym?

Nie uważam, żeby moja „walka” była jakoś specjalnie aktywna, wokół mnie jest wielu dużo bardziej aktywnych działaczy, choćby niestrudzony Wiesław, który po cichu robi robotę ogromną kolportując niemal codziennie wśród wrocławian naszą gazetę i ulotki, bez względu na pogodę, czy Marta, która ogarnia organizacyjnie tak duże wydarzenia jak Wolność Jest W Nas.

Moje życie prywatne nie cierpi z powodu mojej aktywności. Najbardziej niezadowolony jest kot, bo uważa, że powinnam mieć dla niego więcej czasu (daje to odczuć). Dzieci są już dorosłe i samodzielne, a mąż zawsze mnie wspiera. Zresztą znaczna część moich znajomych także działa w KOD więc łączymy życie towarzyskie z działaniem. Moje życie zawodowe jest nieregularne. Jestem architektem, mam własną działalność. Teoretycznie oznacza to, że dysponuję swobodnie swoim czasem, ale tak dobrze to nie ma nikt. Na szczęście udaje się wszystko pogodzić. Są okresy, kiedy nosa nie wystawiam z domu i nie wstaję od komputera, wtedy nie bywam na zebraniach lub nie angażuję się w przygotowania wydarzeń, ale na zrobienie kilku pikietówek czas znajdzie się zawsze.

Co daje Ci energię do dalszych działań?

Przede wszystkim przekonanie, że nie ma usprawiedliwienia „nie chce mi się” w sytuacji kiedy ginie demokracja w moim kraju! A poza tym mam wyrzuty sumienia. Po 1989 roku spoczęliśmy na laurach. Nie przypuszczałam, że to, co udało się osiągnąć, może być tak łatwo utracone. Mam wyrzuty sumienia z powodu spoczęcia na laurach. A powinniśmy byli „straszyć” dzieci widmem mogącego wrócić kiedyś totalitaryzmu.

Czy możesz wskazać tę cechę, która najlepiej określa Twoją osobowość? Czy jest to może któraś z tych: niepokorna, tolerancyjna, konsekwentna, spokojna, zdyscyplinowana, wybuchowa, kreatywna?

Hm. Na pewno mogę o sobie powiedzieć, ze jestem tolerancyjna, chyba bywam kreatywna. Co do spokoju – zachowuję go do czasu, jak każdy, na pewno jestem trochę niepokorna. Jestem też niepoprawną optymistką.

Spędziłaś trochę czasu w Norwegii. W czym, przede wszystkim, różni się ona od Polski (poza zorzami polarnymi)?

Dla mnie zasadnicza różnica polega na tym, że w Polsce muszę pracować, a w Norwegii byłam na wakacjach mojego życia. Dwa lata żeglowania wzdłuż norweskich wybrzeży, na małym lecz dzielnym jachcie, z moim mężem. Decyzję o takiej wyprawie podjęliśmy z przekonaniem, że to najwyższy czas, bo na emeryturze po prostu nie będzie nas stać na takie szaleństwa. Dwie zimy na niewielkiej wysepce, w dawnym rybackim domu, z widokiem na morze, na pomost z przycumowanym jachtem, na przepływające stateczki (małe, bo to było poza głównymi szlakami żeglugowymi) – marzenie. Gdybym mogła, zostałabym na stałe. A tak poważnie – w Norwegii żyje się w zdrowym tempie. Nie widać tam „wyścigu szczurów”, mam wrażenie, że tam nikt się nigdy nie spieszy. Życie większości Norwegów jest podporządkowane porom roku i naturze. Żyją w trudnym klimacie, ale mówią, że nie ma złej pogody, może tylko być zły ubiór. Owszem, wyjeżdżają do ciepłych krajów, głównie zimą, kiedy brakuje im słońca, ale od wiosny do jesieni uprawiają turystykę u siebie. Dla Norwega siedzenie w domu w dni wolne od pracy – to nienormalne. Większość spędza weekendy na górskich wędrówkach, a gór im nie brakuje. Są ostrożni w zawieraniu znajomości, nie jest łatwo zaprzyjaźnić się z Norwegiem. Nie mają zwyczaju zapraszania do swoich domów, wolą spotkania w knajpce czy w plenerze. Jeżeli Norweg zaprosi Cię do siebie – możesz się naprawdę czuć wyróżnionym. Mieszka tam sporo ludzi z całego świata – o różnych kolorach skóry, różnych wyznaniach, ale nie spotkałam się nigdy z jakimkolwiek przejawem niechęci.

Dziękuję za rozmowę
EMC 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…