Nakarm serce fake newsem

Gdyby nie fanpejdż „Stop islamizacji Europy” Gryfino, Tarnobrzeg i Siedlce żyłyby w błogiej nieświadomości, a żądni zbrodni najeźdźcy z Bliskiego Wschodu docieraliby już do granic Europy. Bo przecież za zachodnią granicą Polski toczy się regularna wojna. Zorganizowane bojówki uzbrojonych po zęby imigrantów z Bliskiego Wschodu egzekwują w centrach miast prawo szariatu, a bezsilna policja chowa się w koszarach. Z aptek znikają środki na potencję, bo młodzi arabscy mężczyźni faszerują się nimi, by gwałcić kobiety, dzieci i zwierzęta. W niemieckich szkołach wykłada się już tylko po arabsku, a zajęcia pozalekcyjne ograniczają się do nauki Koranu. Wszystkiemu winna jest Angela Merkel, prywatnie wnuczka Adolfa Hitlera. Pod pozorem ochrony praw człowieka realizuje misterny plan. Za eksterminację rdzennych Europejczyków otrzymuje pieniądze od Sorosa, mściwego Żyda, który nienawidzi Europy, a najbardziej Polski. Kiedy islamizacja Europy się dokona, Soros i Merkel popłyną luksusowym jachtem do Dubaju, gdzie zamierzają wspólnie spędzić emeryturę na jednej ze sztucznych wysp.

To nie scenariusz napisany przez jeden z polskich kabaretów. To wizja rzeczywistości, która wyłania się z artykułów i komentarzy umieszczanych na fanpejdżu „Stop islamizacji Europy” i jemu podobnych. Strony te mają jeden cel: podsycać i karmić histeryczny strach przed „barbarzyńcami stojącymi u bram”, których wpuszcza UE.

Im głębszy stawał się kryzys uchodźczy, tym bardziej było widoczne, że w Polsce jakakolwiek rzetelna i odpowiedzialna debata na ten temat jest niemożliwa. Gazeta Wyborcza wyłączyła możliwość komentowania newsów dotyczących imigrantów, nie chcąc brać udziału w szerzeniu rasistowskich treści. Ale czytelnicy takich stron jak „Stop islamizacji Europy” i tak wolą Blastingnews.com i Sputniknews.com od Gazety Wyborczej. Codziennie do tysięcy Polaków, za pośrednictwem mediów społecznościowych, docierają gigabajty fałszywych informacji, plotek, zmanipulowanych filmików i teorii spiskowych. Posty publikowane na fanpejdżach w stylu „Stop islamizacji Europy” są przede wszystkim fałszywkami o zbrodniach popełnionych przez imigrantów z Bliskiego Wschodu. Każda tego typu informacja zbiera setki lajków, komentarzy i udostępnień. Próby dyskusji z wiarygodnością przedstawionych faktów kończą się wirtualnym linczem. Autorami wpisów, że imigrantów należy wysłać do gazu i że Hitler miał jednak rację nie są bynajmniej skrajni nacjonaliści, internetowe trolle, czy frustracji spędzający swój czas w internecie. To normalni ludzie: nauczyciele, budowlańcy, specjaliści od PR, studenci, którzy ulegli prawicowej narracji na temat imigrantów. Jej przykładem może być chociażby słynna już wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o „imigrantach roznoszących zarazki”.

Byli tacy, którzy próbowali z tym walczyć choćby terapią szokową. Temu miał służyć facebookowy profil „Freikorps Polen”, który – za pomocą szokujących zestawień – miał zwracać użytkownikom Facebooka uwagę na charakter mowy nienawiści. Sposób działania „Freikorps Polen” polegała na tym, że prawdziwe, pochodzące z polskich forów i polskiego Facebooka komentarze odnoszące się do uchodźców wklejano jako komiksowe dymki do zdjęć z czasów drugiej wojny światowej, przedstawiających nazistów. Pod każdym zdjęciem umieszczano informacje, że wypowiedzi są współczesne, pochodzą od Polaków i zostały umieszczone w social mediach, a dotyczą uchodźców szukających schronienia w Europie.

I tak żołnierz w hitlerowskim mundurze kopiący ładowanego na ciężarówkę człowieka mówi przeklejonym z któregoś z polskich komentarzy tekstem: „Do gazu z nimi…. Hahahhaha”. Na kolejnym zdjęciu Niemiec przemawia do zgromadzonych więźniów: „Ciapate świnie. Wybić to razem z matkami i dziećmi. Śmierć brudasom!”. Na innym w usta esesmana wklejono komentarz: „Czekam aż zacznie się narodowa rewolucja, żeby rozpierdalać to bydło niezależnie do wieku i płci”. W zdjęciu przedstawiającym scenę rozstrzelania wklejono napis: „Strzelać bez rozkazu, Tego bydła nie wypędzimy w żaden humanitarny sposób”. A przemawiającemu Goebbelsowi wklejono tekst: „Kurwa, do gazu z tym ciapatym ścierwem. Gówno Polaka jest dużo więcej warte niż życie 1000 muslimów”.

„Freikorps Polen” wytrzymało na Facebooku osiem godzin. Profil został zamknięty przez administrację Facebooka. To medium społecznościowe działa w ten sposób, że jeśli dużo osób zgłasza jakiś profil lub stronę, to zostaje ona zamknięta. A tłum poczuł się urażony, gdy pokazano mu lustro.

Eksperyment Centrum Badań nad Uprzedzeniami działającym przy Uniwersytecie Warszawskim potwierdza, że czytając mowę nienawiści stajemy się na nią mniej wrażliwi, stajemy się bardziej uprzedzeni, zmieniają się nasze postawy.

Na przykład na takie, pod wpływem których Park Wodny Koszalin usunął ze swojego profilu na Facebooku zdjęcie kobiety w burkini (muzułmański strój kąpielowy zakrywający ciało) i umieścił oświadczenie, że obsługa Parku Wodnego Koszalin stwierdziła częściową niezgodność stroju kobiety w burkini odwiedzającej Park z regulaminem tegoż, jako że strój nie był wystarczająco przylegający. I że w trosce o komfort klientów w przyszłości obsługa będzie zwracała na ten fakt baczniejsza uwagę. Użytkownicy nie do końca jednak zostali uspokojeni, bowiem nadal chcieli wiedzieć, czy „woda w basenie została już całkowicie wymieniona”.

Mowa nienawiści wypełzła niestety także na ulice. Co jakiś czas media donoszą o przypadkach pobicia osób o ciemniejszej karnacji.

Brytyjski Sikh, podróżujący po świecie, miał na przykład nieprzyjemną przygodę na ulicy Szewskiej w Krakowie po tym, jak nie wpuszczono go do jednego z klubów, nazwano terrorystą, zrzucono z głowy turban i opluto go. Wezwana policja próbowała mu wytłumaczyć, że „tu jest Polska” i żeby nie spodziewał się, jako ciemnoskóry, a do tego w turbanie, takiego samego traktowania, jak w UK.

Przypadki pobić się mnożą. W listopadzie 2015 roku pobito Syryjczyka na głównym deptaku w centrum Poznania. Niektórzy przechodnie kibicowali: „Zabić tego muzułmańskiego śmiecia”. A Syryjczyk był chrześcijaninem, od lat mieszkającym w Polsce.

Michał Bilewicz z Centrum Badań nad Uprzedzeniami zwraca uwagę nad powiązaniami między mową nienawiści, a rosnącą agresją wobec cudzoziemców w Polsce. Niezależnie od tego kogo z cudzoziemców biją polscy chuligani, zawsze wykrzykują te same islamofobiczne hasła. To klasyczne hate crimes, zbrodnie z nienawiści, powodowane rozpowszechnionym językiem nienawiści. Ataki rasistowskie pojawiają się wtedy, gdy jest przyzwolenie na nie. Zalew mowy nienawiści w internecie tworzy poczucie takiego przyzwolenia. To się przekłada na postawy i zachowania.

Wpływ mowy nienawiści na sytuację cudzoziemców w Polsce potwierdza również rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Z jego szacunków wynika, że co najmniej raz na dwa miesiące w Polsce dochodzi do pobicia na tle rasowym.

Co gorsza, ataki na imigrantów nie spotykają się z publicznym potępieniem. TVP o nich milczy. A politycy jakby tylko czekali aż zaczną się mordy na tle rasowym. Czy i my na to czekamy?

Na podstawie: Kaja Puto, Ziemowit Szczerek, Dzięki Bogu, że jest internet [w:] Obrażenia. Pobici z Polską (praca zbiorowa), Wielka Litera, Warszawa 2016

DWŻ

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…