Nasza sprawa

Przyzwyczailiśmy się przemilczać pewne kwestie w stosunkach polsko-żydowskich. Jedną z nich jest udział Polaków w likwidowaniu Żydów podczas II wojny światowej. Przy czym udział ten należy rozumieć szeroko – oznacza on bowiem nie tylko ludzi pociągających za spust, ale także łapiących Żydów, eskortujących Żydów i kradnących żydowskie mienie.

Polska policja – między okupantem a społeczeństwem

Szczególna rola przypada tu polskiej policji, która niejednokrotnie mordowała Żydów (często swoich sąsiadów lub ludzi dobrze im znanych) w tajemnicy przed Niemcami. Akcje te przeprowadzano na własny rachunek, z własnej inicjatywy, często w geście swoiście rozumianej solidarności z miejscowymi, ponieważ Niemcy mogliby zacząć pytać o personalia zamieszanych w sprawę Polaków lub zainteresować się kwestią pozostawionego po zabitych mienia, które przeszło już w inne ręce. Łatwiej było więc załatwić sprawę we własnym zakresie, bez informowania Niemców.

Nie ulega kwestii, że w oczach wielu polskich policjantów mordowanie Żydów stanowiło formę ochrony miejscowych chłopów przed terrorem okupanta, a zabójstwa te tłumaczono po wojnie jako akt patriotycznego poświęcenia. Najczęściej wysuwanym argumentem było to, że wykrywszy Żydów, Niemcy mogli wymordować Polaków podejrzanych o ich ukrywanie, a represje mogły sięgać wielu gospodarstw, a nawet całej wsi.

Co budzi zdumienie: wielu funkcjonariuszy policji kryminalnej i granatowej mordujących Żydów, pełniło jednocześnie odpowiedzialne funkcje w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego. Byli wśród nich patrioci, oddani Polsce, gotowi poświęcić życie w walce z okupantem. Jednak, według ich zeznań powojennych, nie widzieli oni sprzeczności między mordowaniem Żydów a walką o wolną Polskę. Według nich, Żydzi nigdy nie stanowili elementu rodzimego, polskiego, a wręcz zagrażali swą liczebnością i ekspansją polskim interesom. Toteż w ich oczach pomoc Niemcom w likwidowaniu Żydów była działaniem na rzecz państwa polskiego.

Rola polskich funkcjonariuszy w kolejnych latach wojny

Tekst powstał na podstawie książki Jana Grabowskiego Na posterunku. Udział polskiej policji granatowej i kryminalnej w zagładzie Żydów, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020.

Już od pierwszych chwil okupacji, gdy wstępne zarządzenia okupanta podcięły podstawy ekonomicznej egzystencji społeczności żydowskiej, udział polskiej policji w egzekwowaniu tych nakazów był ogromny. Drugi etap wiąże się z utworzeniem gett i wprowadzeniem kary śmierci za opuszczenie getta przez Żydów. Tak jak poprzednio, pieczę nad przestrzeganiem nowych przepisów miała sprawować przede wszystkim polska policja. Trzeci okres to likwidacja gett i tu też polscy policjanci uczestniczyli praktycznie we wszystkich akcjach związanych z ich likwidacją. Czwarty okres natomiast to polowanie na ukrywających się po polskiej stronie Żydów, trwający do końca wojny.

Szczególnie wzrosła rola polskich funkcjonariuszy w chwytaniu ukrywających się Żydów w okresie po likwidacji gett. Bez polskiej pomocy Niemcy nie byliby po prostu w stanie sprostać temu zadaniu. Świadczą o tym nie tylko relacje żydowskie, ale też dokumenty i deklaracje władz okupacyjnych. Bowiem z chwilą ucieczki na aryjską stronę Żydzi stawali się dla okupanta „niewidzialni”. Aby ich odnaleźć trzeba było odwołać się do kodów kultury, do znajomości języka, akcentu, obyczajów, do codziennej praktyki, do doświadczenia, którego Niemcy nie mieli. Za to polscy policjanci posiedli je aż w nadmiarze i wielokrotnie wykorzystywali w polowaniu na Żydów.

Nie tylko mityczni kryminaliści

W literaturze dotyczącej wojny i okupacji bardzo często możemy przeczytać, że szantażowaniem i mordowaniem Żydów zajmował się skryminalizowany margines. Że ludzie krzywdzący Żydów swoimi czynami stawiali się poza nawiasem polskiej wspólnoty, że przestawali być Polakami. To bardzo wygodna linia rozumowania, która pozwala pozbyć się balastu odpowiedzialności. Jednak nie jest to prawdą. Policjant, strażak, urzędnik państwowy to przed wojną ludzie cieszący się dużym autorytetem i szacunkiem społecznym. Gdy po wojnie wielu z nich stanęło przed sądem za mordowanie obywateli żydowskich, do władz partyjnych i państwowych słano petycje o ich uniewinnienie podpisane przez setki osób! Czy to nie jest najlepszy dowód pozwalający nam w pełni ocenić pokrętną kondycję moralną polskiego społeczeństwa?

Tak więc, przez całą wojnę – od pierwszych dni okupacji aż do jej zakończenia – polscy policjanci pomagali Niemcom, czy to na rozkaz, czy z własnej inicjatywy w likwidowaniu Żydów. I gdyby nowelizacja ustawy o IPN („polska ustawa o Holocauście”) weszła w życie, podejmowanie takich tematów byłoby niezwykle trudne. To właśnie w tej ustawie nadano podmiotowość karną pojęciu „naród polski”, co szło w parze z rozróżnieniem na „obywateli pochodzenia żydowskiego” i „obywateli II RP”. Nie jest dziełem przypadku, że coraz częściej słychać w Polsce odwołania do pojęcia „wspólnoty narodowej”, która definiowana jest na gruncie rasowym, etnicznym, na gruncie pochodzenia. Nie jest dziełem przypadku również to, że przewidziana w „ustawie o Holocauście” kara trzech lat więzienia dla „szkalujących dobre imię narodu” stanowi powtórkę polskiej praktyki prawnej z lat 30. XX wieku. To właśnie wtedy, w atmosferze narastającego antysemityzmu, zaczęto stosować karę trzech lat pozbawienia wolności dla ludzi „obrażających polski naród”.

Jak więc widać – historia niczego nas nie nauczyła.

DWŻ

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…