Nie odbierajmy sobie głosu
Rozmowa z Krzysztofem Niciejewskim – przewodniczącym grupy lokalnej KOD Wrocław, aktywnym działaczem tzw. „męskiego wsparcia Strajku Kobiet”.
Wypowiedziałeś walkę faszyzacji i nacjonalizmowi. Podpowiedz, co może zrobić zwykły obywatel, który nie zgadza się na hasła, mowę i symbole nienawiści coraz częściej obecne w przestrzeni publicznej?
Musimy zacząć protestować, zgłaszać takie rzeczy. Osobiście bardzo spodobała mi się inicjatywa pewnej starszej pani w Niemczech. Zwykłą farbą zamalowuje różne hasła i symbole nienawiści lub zmienia ich znaczenie. U nas we Wrocławiu naprzeciwko Galerii Dominikańskiej ma swoja siedzibę Wrocławskie Centrum Rozwoju Społecznego. Oni szukają wolontariuszy do takich akcji, można podejść i popytać. Ale przede wszystkim każdy z nas może i powinien zgłaszać takie rzeczy. Okażemy w ten sposób swoją niezgodę na propagowanie nienawiści. Znamy naszą historię i dobrze wiemy do czego prowadzi przyzwolenie na takie działania.
Po 11 listopada zgłosiłeś przekroczenie uprawnień przez organizatorów marszu narodowców.
Szedłem z boku tego marszu, żeby go dokumentować. Od samego początku były używane tam środki pirotechniczne, a to jest przecież niedozwolone podczas tego typu wydarzeń. Na banerach widniały symbole propagujące ideologię faszystowską. Zresztą już same hasła wznoszone przez uczestników powinny spowodować zamknięcie marszu przez policję. Dlatego jako KOD złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez organizatorów marszu oraz skargę na bezczynność funkcjonariuszy policji przy łamaniu prawa przez organizatorów i uczestników tego wydarzenia.
Zapamiętałeś jakieś hasła z tamtego dnia?
Całe mnóstwo: „Śmierć wrogom ojczyzny”, „ A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”, „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”.
Czy istnieje jakaś szczególna procedura zgłaszania takich zdarzeń?
Nie, to jest bardzo proste. Piszemy zwykłe zgłoszenie do odpowiedniej prokuratury rejonowej. Prokurator musi takie zgłoszenie przyjąć i rozpatrzyć. Jeżeli ktoś potrzebuje pomocy, to może zgłosić się do nas do biura, na pewno udzielimy wsparcia.
Za organizację wrocławskiego wsparcia dla bezprawnie zamkniętych pikiet Osy i Tamy w Warszawie 10 lipca, zostałeś osądzony i ukarany wyrokiem nakazowym. Czujesz się winny?
Absolutnie nie, ponieważ dopełniliśmy wszystkich formalnych wymogów. Dobrze wiemy, że policja musiała działać tak jak działała (śmiech). Sam dzień 10 miesiąca powoduje u Policji wysokie spięcia i każde wydarzenia organizowane tego dnia, a szczególnie kojarzone w jakiś sposób z kontrmiesięcznicą, jest uznawane za nielegalne.
Fakt, że pikieta Tamy została zgłoszona zgodnie z prawem, już następnego dnia potwierdził Sąd Rejonowy w Warszawie. We Wrocławiu zebraliśmy się spontanicznie na 20 minut, stanęliśmy z białymi różami w ręku aby zamanifestować sprzeciw przeciwko ograniczaniu wolności do protestowania.
A jednak zostałeś uznany winnym. Czy to się już wcześniej zdarzało?
Dla mnie to był pierwszy raz. Ale trzy miesiące wcześniej, w kwietniu, podobne represje dotknęły dziewczyn podczas kontrmanifestacji. Uważam, że są to zwykłe zagrywki polityczne, żeby „utemperować” ludzi, którzy są bardziej aktywni politycznie. Na nas to nie robi raczej wrażenia, ale może zniechęcić osoby stojące obok, które, być może, chciałyby z nami rozpocząć współpracę.
Jakim wyrokiem zostałeś ukarany? Czy masz jakieś wsparcie?
Grzywną 500zł. W tej chwili grozi mi 14 dni aresztu lub 30 dni pozbawienia wolności. Mam swojego obrońcę, który broni też Martę Lempart (pro bono), od wyroku odwołaliśmy się automatycznie.
Od czasu, gdy kobiety w Polsce wyszły na ulice wspierasz nas w tej walce. Dlaczego to robisz?
Staram się wspierać kobiety, bo uważam, że każdy człowiek ma prawo decydować o sobie. A kwestie podejmowania decyzji ws antykoncepcji, ciąży, porodu czy ewentualnej aborcji nie powinny być nakazowe. To kwestia decyzji kobiety, jaką powinna podjąć sama lub z partnerem. Dlatego uważam też za konieczny swobodny dostęp do badań prenatalnych. Mam córkę, myślę też o jej przyszłości.
Spotkałam się z opinią, że mężczyźni pomagający kobietom z OSK to zwykli pantoflarze…
(śmiech) Myślę, że osoby głoszące takie „rewelacje” mają problem z poczuciem własnej wartości. Postrzegają siebie jako samców Alfa, którzy nie zauważyli, że jest równouprawnienie i nie potrafią się odnaleźć w nowych rolach. Dla mnie pomoc kobietom w żaden sposób nie uwłacza tzw męskiej dumie. Wręcz przeciwnie.
Organizowałeś zbiórkę darów dla Kaszubów poszkodowanych w nawałnicy, pomagałeś przy wigilii dla najuboższych zorganizowanej we wrocławskim Ratuszu. Czy trudno być wolontariuszem?
Nie wiem, czy trudno. U mnie działa to jakby „z rozpędu”. Harcerstwo nauczyło mnie solidarności z innymi ludźmi. I chociaż w latach 80. harcerstwo przeżywało okres załamania, to najważniejsza wartość, że harcerz powinien pomagać po prostu we mnie została. Co do zbiórki darów dla Kaszubów, to my jako KOD zorganizowaliśmy tylko punkt zbiórki darów i zajęliśmy się pakowaniem i transportem. Podziękowania należą się wszystkim ludziom, którzy podzielili się z potrzebującymi. To ważne, żeby umieć dzielić się tym co mamy do zaoferowania.
Znajomi mówią o Tobie, że zawsze można na Ciebie liczyć, że nigdy nie odmawiasz pomocy. Ale czasami bywasz też bezkompromisowy. To jakieś ukryte oblicze, czy Twoje drugie ja? (Który Krzysztof jest bardziej prawdziwy?)
(Śmiech) Ani jedno ani drugie oblicze nie jest tym drugim. Bezkompromisowość wynika chyba z wykonywanej pracy zawodowej i konieczności podejmowania szybkich decyzji. Zapewne przenosi się to też na sferę życia codziennego. Co do zaangażowania, to uważam że nie da się zaangażować tylko w połowie. Jeżeli się angażuję, to całym sobą. Taka jest moja dewiza. Faktem jest, że ciężko mnie wyprowadzić z równowagi, ale jeśli komuś się to uda, to równie ciężko mnie uspokoić.
Napisałeś na fb „To nie narodowość czy wiara jest zła. To człowiek”. Jak myślisz, dlaczego tak wielu ludzi boi się uchodźców?
Zaczęły rządzić nami stereotypy, które są powtarzane przez przeciwników uchodźców. To efekt polityki i narastającego nacjonalizmu. Chociaż akty terroryzmu prawie wcale nie były związane z uchodźcami, ludzie tak je postrzegają i narasta strach. Według mnie to, co się teraz dzieje, to pokłosie przyzwolenia na stosowanie języka nienawiści, niestety także w kościele katolickim. Wystarczy krzyż celtycki czy kibolskie banery ozdobić hasłami Bóg, Honor, Ojczyzna a niektórzy księża je błogosławią. I nic to, że ci sami ludzie niosą później na ustach i sztandarach antysemickie hasła. Chociaż Chrystus przecież był Żydem. A wielu Polaków wierzy kościołowi. Jak człowiek się czegoś boi, to tego nie lubi. Nieważne, czy zna, rozumie – boi się, zatem nie lubi. A w skrajnych przypadkach nienawidzi.
Przed nami wybory samorządowe. W 2014 r. frekwencja wyborcza wyniosła zaledwie 47 proc. Będziesz uczestniczył w wyborach?
Oczywiście, że tak, ponieważ chcę żyć w kraju, w którym będę mógł decydować. Nie uczestnicząc w wyborach odbieram sobie głos w dyskusji, czy dana partia mi się podoba czy też nie. A tego nie chcę. Bo to politycy dostają od nas obywateli pieniądze i mają nas słuchać a nie odwrotnie. Idę do wyborów właśnie po to, aby móc powiedzieć jednemu czy drugiemu politykowi – robisz źle, więcej Cię nie poprę.
Dużo Polaków mówi, że nie pójdzie do urn, bo nie ma na kogo głosować.
To zacznijmy sami działać. W naszym kraju króluje przekonanie, że jak ktoś jest w partii, to jest złodziejem, jest w jakiejś klice itd. W życiu politycznym w Polsce bierze udział ok. 6-7 proc. społeczeństwa. W przełożeniu na inne kraje wypadamy blado. Jeśli zaczniemy zapisywać się do partii, nieważne jakiej, będzie większa możliwość wybrania kogoś sensownego. Na chwilę obecną faktycznie mamy stały trzon polityków w Sejmie, który się nie zmienia od lat (czasem dojdzie 1-2 nowe osoby) i oni zarządzają całym krajem, bez względu na to, jak wypadną wybory. To są ciągle te same twarze. Krótko mówiąc musimy stworzyć świadome społeczeństwo obywatelskie. To właśnie staramy się robić w KOD.
rozmawiała
Elżbieta Majewska-Cieśla