Niepożądane pożądanie

 

Ksiądz Paweł prowadzi „Zeszyt goryczy”, gdzie zapisuje wszystkie swoje akty masturbacyjne i związane z nimi wyrzuty sumienia. Z kolei ks. Piotr leczy się z uzależnienia od pornografii. Natomiast ks. Mariusz umawia się na przygodny, anonimowy seks z mężczyznami w internecie, a ks. Andrzej wiedzie podwójne życie: trochę z partnerką i synem, trochę na parafii. Wszyscy oni nie mieli w seminarium zajęć z seksuologii, bo żadne z polskich seminariów nie ma takich zajęć w planie swoich studiów. Nauczono ich za to, że celibat to „niepodzielone serce”. I w tym potrzasku utknęły ich wybory życiowe. To także bohaterowie reportaży z książki Marcina Wójcika pt. „Celibat. Opowieści o miłości i pożądaniu”

Celibat księży może być zniesiony w każdej chwili, bo to tylko przepis, nie dogmat. Byłoby to wyzwanie logistyczne dla kościoła, bo jak np. przenosić księży do innych parafii, skoro wiązałoby się to z koniecznością zmiany szkół ich dzieci i pracy ich żon? Jednak to nie kwestie praktyczne są wysuwane w dyskusji nad celibatem na plan pierwszy, ale duchowe, jak naśladowanie bezżennego Chrystusa.

Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy celibatu znajdą stosowne cytaty w Biblii potwierdzające słuszność ich poglądów. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że w pierwszych wiekach kapłanami i biskupami zostawali żonaci mężczyźni. Na głowę kościoła Jezus także powołał żonatego mężczyznę. Dopiero Sobór Laterański II w XII wieku zdelegalizował małżeństwa księży oraz ustanowił, że potomstwo ze związków duchownych kościoła z kobietami nie będzie miało praw do dziedziczenia majątku po swoich ojcach i w ten sposób na zawsze uporządkowano – narastający z czasem – problem dziedziczenia majątków przez dzieci duchownych.

W Polsce duchowni długo żyli tak, jakby nie słyszeli o rozporządzeniach Soboru Laterańskiego. Aż do 1197 roku małżeństwa księży były czymś powszechnym. W tym roku przyjechał do Polski legat papieski, kardynał Piotr Kapui, przywożąc ze sobą zakaz małżeństw księży. Duchowieństwo polskie zachowało się wobec niego spokojnie, za to czeskie omal go nie zabiło.

Przez wieki w dokumentach kościelnych operowano raczej słowem „wstrzemięźliwość” niż „celibat”. Wstrzemięźliwość dotyczyła także tych księży, którzy mieli żony, z cichym przyzwoleniem Kościoła. „Kodeks prawa kanonicznego” , do którego na dobre wpisano słowo „celibat”, ukończono dopiero w 1917 roku. Według tych zapisów celibat nie oznacza jedynie bezżeństwa, ale wyrzeczenie się każdej czynności o charakterze seksualnym. Nie ma więc mowy o przygodnym seksie, masturbacji, pornografii, czy zażyłych relacjach z kobietami, które miałyby pierwiastek seksualny. Tymczasem według badań profesora Józefa Baniaka z Uniwersytetu Adma Mickiewicza w Poznaniu ok. 60% księży jest lub było w związku z kobietami, 53,7% księży chciałoby mieć własne rodziny, 68% księży, którzy odeszli ze stanu duchowego porzuciło go ze względu na celibat, a 78% byłych duchownych chciałoby nadal nimi pozostać, będąc jednocześnie żonatymi. Po publicznym ogłoszeniu tych wyników profesor Baniak został usunięty z wydziału teologicznego poznańskiej uczelni, choć był jednym z jego twórców. Katoliccy publicyści zarzucili mu błędy metodologiczne, choć nie przeszkadzały im one, gdy badania były udostępniane tylko w wąskim, zamkniętym gronie.

Zbigniew Lew-Starowicz o celibacie: „Według badań zachodnich homoseksualną orientację ujawnia 22% księży, 2% – pedofilię, a 80% masturbuje się”. Warto też przytoczyć badania amerykańskiego duchownego, katolickiego księdza A.W. Richarda Sipe’a, które wskazują na to, iż w tej grupie społecznej jest proporcjonalnie więcej homoseksualistów niż wśród reszty społeczeństwa. Dzieje się tak, ponieważ wyłącznie męskie towarzystwo może sprzyjać rozwojowi homoseksualizmu – nie trzeba urodzić się homoseksualistą, można nim stać się przez okoliczności życiowe. Stąd na przykład homoseksualizm zastępczy u mężczyzn heteroseksualnych w więzieniach. Nie ma to nic wspólnego z orientacją, chodzi o używanie kogoś do zaspokojenia swoich potrzeb. Jednak, jak pisze jezuita – ojciec Józef Augustyn: „Celibat, podjęty dobrowolnie i przeżywany ze względu na >>większą miłość<<, nie zagraża równowadze uczuciowej i dojrzałości człowieka, ale czyni go bardziej wolnym i wzbogaca sposób jego kochania bliźnich”.

Wydaje się, że większość duchownych do tego poziomu nie dorosła, bowiem co chwila dochodzą do nas doniesienia o złamaniu celibatu przez osoby ze stanu duchownego. Wystarczy wspomnieć tu o księdzu Waldemarze Irku z Oławy, którego partnerka musiał stoczyć po śmierci księdza wieloletni bój o spadek dla ich syna, nie tylko z rodziną zmarłego, ale także z biurokracją Kościoła katolickiego; o arcybiskupie Juliuszu Paetzu molestującym poznańskich kleryków, czy o nuncjuszu apostolskim Józefie Wesołowskim, podejrzanym o pedofilię, który nie doczekał wyroku i został po śmierci- mimo oskarżeń – pochowany z honorami jako osoba duchowna wysokiej rangi. W 2017 roku papież Franciszek na łamach niemieckiego tygodnika „Die Zeit” stwierdził, że w związku z kryzysem powołań należałoby się zastanowić nad kapłaństwem żonatych mężczyzn, tak zwanych viri probati (wypróbowanych mężczyzn). Miałoby to sens zwłaszcza tam, gdzie jeden ksiądz przypada na setki kilometrów kwadratowych. Wydaje się jednak, że viri probati to status do którego dążą nie tylko księża, ale także sami wierni na szerszą skalę. Czym innym tłumaczyć bowiem badania, wspomnianego wcześniej, profesora Baniaka, które wskazują, że aż 77 % dorosłych i 86% młodzieży jest przeciwnych celibatowi? Czy nadszedł czas na radykalne zmiany w Kościele katolickim w sprawie celibatu? Wszystko wskazuje na to, że tak.

Na podstawie: Marcin Wójcik, „Celibat. Opowieści o miłości i pożądaniu”, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2017

Dorota Wojciechowska-Żuk

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…