O KOD bez lukru

Wywiad z Kubą Karysiem, przewodniczącym Zarządu Regionu KOD Podkarpacie i członkiem Rady Regionów Stowarzyszenia KOD.

Fot. archiwum własne

Zacznijmy ab ovo. Byłeś koordynatorem, a od przeszło roku jesteś przewodniczącym podkarpackiego KOD oraz członkiem Rady Regionów. Jak mało kto, posiadasz więc wgląd w to, co dotychczas działo się w KOD. Krzysztof Pusz stwierdził właśnie w GW: „Byłem pełen nadziei i optymizmu, jak KOD powstał, ale sami się wykończyli.” Nie zgadzając się z tą wypowiedzią uważam, że rachunek sumienia jest zawsze czymś dobrym. Jakie – z perspektywy czasu i swojego doświadczenia – dostrzegasz błędy popełnione przez KOD??

Ojej – z grubej rury (śmiech) To jest trochę tak, że spotkali się nieznajomi w internetach i zaczęli zupełnie niechcący coś tworzyć. Nie znali swoich twarzy, zwyczajów, mimiki, ba – nawet barwy i tonu głosu. A fejsbuk jest tak niewdzięcznym narzędziem, że jak źle postawisz przecinek, to możesz kogoś obrazić na amen. No więc się wszyscy spotkaliśmy i jak to w Polsce – „burzliwie kształtowaliśmy rzeczywistość.” A jak już wyleźliśmy zza klawiatur, to się okazało, że jesteśmy zupełnie inni na żywo. I mam takie wrażenie, że za mało w tym pierwszym roku wyłaziliśmy zza tych klawiatur, żeby pogadać w realu. Ja wiem – nie było czasu, nie było okazji, a te spotkania się przecież odbywały i były cholernie ważne, ale powinniśmy ze dwa razy zrobić takie stupięćdziesięcioosobowe spędy z całej Polski, bo jakby się ludzie poznali, to inaczej by na siebie potem patrzyli. To se uż ne vrati, bo nikt z nas nie pomyślał wtedy, że to takie ważne. Ja Radka Szumełdę poznałem na żywo dopiero po pięciu miesiącach na spotkaniu statutowym pod koniec kwietnia 2016. To był ten drugi z pięknej demokracji wynikający błąd – bo wtedy właśnie powinniśmy rozpoczynać przyjęcia do Stowarzyszenia, a my demokratycznie i pieczołowicie tworzyliśmy statut. A potem czar zaczął pryskać przyszły wakacje i teraz mamy 9 tysięcy zamiast stu tysięcy członków. A jak ktoś jest zapisany i ma legitymację, to czuje się odpowiedzialny i może spokojnie Karysia dajmy na to pogonić, jak ten się głupio zachowuje. A myśmy pierwsze wybory regionalne zrobili w na początku 2017 roku i powstały struktury obliczone na zapał początku 2016 roku czyli na 100 tysięcy członków.
Gadam o tym i zdaję sobie właśnie sprawę jakie to nudne i nieinteresujące. Kogo obchodzi zamierzchła przeszłość? Ważny jest KOD tu i teraz. Tych błędów nie dało się uniknąć, bo to jest trochę tak, jakbyś rodziców zapytała, jakie błędy popełnili przy nauce chodzenia dziecka? Mamy dopiero dwa lata, kryzysy za sobą, burze i pożary, a przecież funkcjonujemy świetnie regionalnie starając się tworzyć społeczeństwo obywatelskie i powtarzając ludziom jak są ważni przy jego budowie. Jak ich aktywność kreuje rzeczywistość. Ostatnio na naszym Zarządzie Regionu Adrian Krzanowski powiedział – to nie jest polityka, to jest Wasze życie. I do tego musimy ludzi przekonać.

Czasy, kiedy potrafiliśmy gromadzić na manifestacjach kilkadziesiąt tysięcy ludzi, należą do przeszłości .Czy jest to tylko wynikiem zniechęcenia brakiem skuteczności, czy może są jeszcze jakieś inne przyczyny?

Manifestacje to emocje. Widzisz jakieś teraz, kiedy zawłaszczone zostało już prawie wszystko? Złość w społeczeństwie rośnie i jestem o tym przekonany. Bardzo powoli „dobra zmiana” zaczyna dotykać każdego Kowalskiego i ten Kowalski wstanie, bo już wie, że może. Ale z drugiej strony – tamci wiedzą, że sto czy dwieście tysięcy Kowalskich na ulicy to tylko chwila. I będą robić to, co zaplanowali.

Skoro nie manifestacje, to co? Czy widzisz jakieś inne formy działania, które byłyby zauważalne i nie mogły być ignorowane przez rządzącą partię?

My to już trochę zrobiliśmy. Popatrz – ludzie wyszli na ulicę, ale też zobaczyli, że zaangażowanie w swoje małe ojczyzny jest ważne i potrzebne. Obywatelskość najszerzej rozumiana jest tu kluczem. Za tym mam nadzieję pójdzie Obywatelska Kontrola Wyborów. Patrzeć im na ręce to priorytet i musi się udać.

W Lublinie czy Rzeszowie staramy się być aktywni, ale oczy dziennikarzy, w tym zagranicznych, zwrócone są na Warszawę, którzy po tym, co widzą w Warszawie, oceniają kondycję KOD. A w Warszawie dzieje się niewiele albo nic. Czy RR podejmuje jakieś starania, żeby zmienić tę nienormalną sytuację?

Nasza nieobecność w przestrzeni medialnej, publicznej jest fatalna w skutkach, więc mógłbym tylko krzyknąć – bądźmy obecni regionalnie. Ale po co? Przecież jesteśmy.
Bylibyśmy pewnie bardziej, ale masz rację ,wszystko zależy od Warszawy. Mam wielką nadzieję, że wybory na Mazowszu, które wreszcie się zaraz odbędą zmienią ten stan rzeczy. Tam kandyduje fajna ekipa mądrych ludzi i niech się stanie ciałem. A wracając do pytania – Rada Regionów jest ciałem doradczym i opiniodawczym, więc tylko opiniami i radami może próbować kształtować działalność Stowarzyszenia. Takich prób podjęliśmy wiele.

Zarząd Główny i Rada Regionów mają też swoje doświadczenia wynikające ze współpracy. Czy według Twojej oceny dotychczasowa formuła się sprawdza? W jakim kierunku powinny pójść zmiany?

I ciągle rozmawiamy o KOD, a nie o Polsce. Kogo obchodzi Zarząd Główny czy Rada Regionów – ludzi obchodzi KOD i jego mierna kondycja obecnie. A ona wynika z wielu rzeczy, ale na pewno nie z działalności regionalnej stowarzyszenia. Bo regiony mają się świetnie, na tyle na ile mogą. Na to: „na ile mogą” – wpływa ogólnopolski wizerunek stowarzyszenia oraz koordynacja jego działań i finanse. A także rating w mediach – także społecznościowych oraz rozpoznawalność liderów, wyrazisty przekaz. Resztę dopowiesz sobie sama.

Obok wszystkich innych – zadaniem KOD-u jest przetrwać. Działasz w trudnym terenie, ze sporymi sukcesami. Czy masz jakąś receptę dla regionów, które tracą aktywnych członków? Jak pozyskiwać nowych? Jakimi kanałami docieracie do ludzi z zewnątrz?

Nikt nigdy i nigdzie nie powiedział, że KOD musi przetrwać. Przetrwać ma demokratyczna Polska. KOD jest ważny, ale nie najważniejszy. Najważniejsi są ludzie. KOD zaszczepił w ludziach obywatelskość i to jest największa wartość. W Lublinie, w Rzeszowie, Krośnie, Przemyślu i Białej Podlaskiej ludziom się wreszcie chce coś zrobić. Nie wolno tego zaprzepaścić. Trzeba też przyciągać nowych, budować maleńkie grupki. Może najpierw w „internetach”, tak jak się to zaczynało – jedna dwie trzy osoby, a potem może pójść lawiną. Bo fajni ludzie przyciągają innych fajnych – obywateli. Pozwólmy ludziom robić rzeczy i pomagajmy im w tym. Im większa aktywność obywateli, tym lepiej dla Polski. Tak to działa.

Ewa Zielińska 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…