P jak Perspektywa kota

Pisowską władzę zdają się prześladować kocie analogie. A to była premier Beata Szydło – na żądanie Prezesa – wyskoczyła niedawno w sejmie z pazurami, do pazurków przyciętymi, w obronie ministerialnych nagród. Zaraz potem Jarosław Kaczyński zmienił front i „zaapelował” o obniżenie poborów posłów i senatorów do poziomu odpowiedniego dla starego kawalera z kotem. Który innych potrzeb, nad jego pielęgnację nie ma, nie licząc – bo i po co – ambicji politycznych, których żaden pieniądz nie zaspokoi. Przy którym, jeśli byłaby o Kaczyńskim mowa, ludzie znikają znienacka, jak czarne koty po zmroku. Jak wspomniana Beata Szydło, co to za dnia jeszcze była premierem i obroniono ją przed votum nieufności, a wieczorem już premierem nie była, bo Prezes zmienił zdanie.

Poziom kota – szczególnego rodzaju – obóz rządzący osiąga bez wątpienia w sferze obietnic finansowych, co wobec zbliżania się wyborów, daje o sobie znać niczym piasek z rozgrzebanej kuwety. Mowa rzecz jasna o ulubionym kocie fizyków, czyli futrzaku Erwina Schrödingera. Kot ten, jednocześnie martwy i żywy, pozostaje takim póki się tego nie sprawdzi, otwierając pudełko, w którym został zamknięty wraz z trucizną. Ta koncepcja myślowa, będąca zderzeniem klasycznych intuicji z regułami fizyki kwantowej, niesie ze sobą intrygujące paradoksy, i z tego tytułu wielbi ją kultura popularna. My zaś przymierzymy ją do tej, politycznej. Podlewanej niestety coraz częściej histerią, jeśli wspomnimy choćby sensację z ostatnich dni, jakoby pani psycholog od kotów chciała zamordować Kaczyńskiego.

Otóż politycy PiS sejm traktują jak schronienie wiadomego kota (nie mylić z kuwetą). Raz zaglądają, i jest tam energia zdolna ożywić każdy propagandowy projekt,
a innym razem – pustka i martwa cisza. I nawet czas jakoś inaczej płynie. Niby zgodne to z myślowym eksperymentem Schrödingera, ale zachodzi fundamentalna różnica. W pisowskich realiach bowiem – podobnie jak z pazurkami Beaty – o stanie pudełka i kota decyduje Prezes. Wystarczy przypomnieć najnowsze opowieści minister Elżbiety Rafalskiej, zaserwowane rodzicom dzieci niepełnosprawnych, okupującym Sejm. Otóż „przegłosowanie zmian w Sejmie w trybie natychmiastowym jest niemożliwe”, gdyż „ustawy nie powstają na kolanie”, i mają „swój tryb procedowania” – usłyszeli zdesperowani obywatele. Co za zmiana, skoro tak wiele już ustaw migiem przeskoczyło przez sejm, wprost z kolan Kaczyńskiego
i jego świty. Zamiast pieniędzy – ministerialne wygibasy i pomruki.

Monika Piotrowska-Marchewa 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…