Polska policja a ZOMO
Coraz więcej, ostatnimi czasy, pada w przestrzeni publicznej porównań Policji do „ZOMO”. Zaznaczam, że przedmiotem poniższych refleksji nie jest głośna sprawa Igora Stachowiaka, dlatego też pozwolę sobie kategorycznie stwierdzić, że formułowanie takich porównań jest złe, nieodpowiedzialne, krzywdzące i głupie.
Musimy zdać sobie sprawę z fundamentalnej różnicy pomiędzy zbrodniczą jednostką w służbie komunistycznego reżimu (czyli Zmotoryzowanym Odwodom Milicji Obywatelskiej), a Policją – służbą mundurową demokratycznej Polski, stojącą na straży naszego bezpieczeństwa i powszechnej praworządności. I nie zmienia tego fakt wygłaszania przez ministra Błaszczaka kolejnych „mądrości” pt. „Policja nie jest od oceny tego czy dane działania są sprzeczne z prawem czy też nie”. Bo mało tego, że jest. Jeśli wydany jej rozkaz jest z prawem niezgodny, to może – a nawet powinna – odmówić jego wykonania. Groteskowość twierdzeń ministra Błaszczaka jest porażająca i stała. Myślę, że szczególnie dla każdego stróża prawa, zwanego powszechnie policjantem…
Warto przytoczyć tutaj pewną historię, jak to w ubiegłym roku patrol Policji zatrzymał do kontroli drogowej sędziego Jerzego Stępnia (zachodzę w głowę cóż ci policjanci chcieli kontrolować, skoro nie są „od oceny…”). Przy okazji policjant zapytał sędziego: „o co chodzi z tą całą aferą konstytucyjną”. Sędzia Stępień odpowiedział krótkim pytaniem: – Czy wyobraża sobie pan swoją pracę bez Kodeksu karnego? Obserwując konsternację i przedłużające się milczenie, dodał: No. To właśnie o to chodzi, że ta Konstytucja to taki nasz kodeks jest. I właśnie chcą nam go zabrać. Stróż prawa pokiwał ze szczerym zrozumieniem głową i rzekł: „aha”.
Powiecie: „no dobrze, za PRL chłopcy w niebieskich mundurach też byli przecież „stróżami prawa”. To gdzie ta różnica?” Jest ona FUNDAMENTALNA! W wolnej Polsce mamy możliwość skutecznego podważenia zasadności zrealizowanej przez Policję czynności. Każdej! Innymi słowy – domagania się realnej sprawiedliwości w sytuacji, w której przytrafiła nam się konkretna niesprawiedliwość. Bo to się zdarzało, zdarza i zdarzać będzie – na całym świecie – w każdym kraju. Ponieważ wszyscy jesteśmy ludźmi i nigdzie nie jest „absolutnie idealnie” (Kim Dzong Un by się nie zgodził. Polemizowaliby pewnie także członkowie partii PiS…).
Najprostszy przykład, jaki przychodzi mi do głowy. Wyobraźmy sobie sytuację, że zostajemy zatrzymani, zakłada nam się kajdanki, pakuje do radiowozu i jedziemy „na dołek”. Kiedy tylko samochód rusza, zaczynają nas bić. I tak leją w aucie, „na dołku”, nazajutrz rano też… Oburzające, prawda?
To teraz sobie wyobraźmy, że Władysław Frasyniuk zapewne przeżył w latach 80-tych taką sytuację kilkakrotnie. Czy on posiadał możliwość SKUTECZNEGO odwołania się? Nie. Nie posiadał. Dzisiaj możemy wnieść zażalenie na każdą czynność, która w naszej ocenie naruszyła nasze prawa i wolności. Choćby z tego względu polskiej Policji nikomu nie godzi się nazywać „ZOMO”. Bo o tym, że nawet nie wolno, wspomnę jeszcze na końcu.
Ideą tego tekstu nie jest szczegółowe omówienie służących nam konkretnych uprawnień, jak również zasypanie czytelnika numerami artykułów – począwszy od Konstytucji, poprzez kodeksy i inne ustawy, a skończywszy na rozporządzeniach. Przepisów, które chronią nasze prawa, jest od groma. Wszystkie one składają się na SYSTEM PRAWA, który odróżnia PRL od III RP. ZOMO od Policji.
Kiedy już zauważymy tę zasadniczą różnicę, dużo łatwiej jest zrozumieć, po co ten cały sądowy alert ostatnich miesięcy. Na nic bowiem zdadzą nam się nasze formalne uprawnienia, jeśli ewentualne zażalenia na czynności konkretnych policjantów rozstrzygać będą ludzie podlegli szefom tych policjantów!
Przed ’89 rokiem istniał tylko jeden „SYSTEM” – i był to system totalitarny. Jeśli ktoś chciał służyć złu, to wstępował do ZOMO i dostawał pałę. Prawem była wola partyjnego bossa. Pała służyła do jej przymusowej realizacji. Dziś w Polsce wciąż jeszcze mamy Policję. Służbę podlegającą rozkazom. Ale żaden rozkaz nie jest prawem – on ma służyć wyłącznie tegoż prawa realizacji.
Kończąc chciałbym wspomnieć o Art. 226 §1 Kodeksu karnego, który obowiązuje od niemalże 20 lat. Mowa tam o przestępstwie znieważenia policjanta (funkcjonariusza publicznego) – podczas i w związku z pełnieniem przez tę osobę obowiązków służbowych. Czyn taki uznawany jest nie tylko za zachowanie niegodne, ale również za przestępstwo skierowane przeciwko godności osobistej tego człowieka.
Zanim następnym razem przyjdzie komukolwiek do głowy, by pisać lub krzyczeć „ZOMO”, wyobraźcie sobie, że to ktoś Was nazywa „ZOMOWCEM”… Nie róbmy tego. Przestajemy się wówczas różnić od tych, którzy krzyczą „komuniści i złodzieje”.
A przecież jesteśmy zupełnie inni.
Jacek Różycki,
adwokat, KOD Opolskie