Prawo do strachu
Bandyta to człowiek, który nie musi być skazany prawomocnym wyrokiem. Wystarczy, że nawołuje do przemocy, nienawiści, zwłaszcza wobec mniejszości lub określonych grup. Jestem przerażona takim postępowaniem. Przerażona, ale to nie znaczy, że się boję. Uważam, że takie zachowania są bardzo groźne i należy nazywać je po imieniu. Tworzenie atmosfery zagrożenia to również skandowanie nienawistnych haseł np. „Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę”, „A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”, „Wielka Polska Niepodległa”, „Polska dla Polaków” , czy „Śmierć wrogom Ojczyzny”. W otoczeniu wielu płonących rac i zakazanych symboli faszystowskich atmosfera robi się jeszcze bardziej przerażająca. W moim kierunku wielokrotnie padały słowa „Wyp*j kurwo” . Uważam, że mam prawo do osobistych odczuć i nazywania rzeczy po imieniu.
Powyższe słowa wypowiedziała Marta Lempart, działaczka prodemokratyczna i liderka Strajku Kobiet 6 sierpnia 2019 r. podczas kolejnej rozprawy, w której została oskarżona o zniesławienie przez Jacka Międlara, księdza objętego karą kościelną (suspensą tj. zakazem pełnienia funkcji kościelnych).
Podczas rozprawy, gdy odtwarzano nagranie z kazania Międlara, oburzał się on i poprosił Sąd o interwencję w sprawie zachowania oskarżonej Marty Lempart, która w jego odczuciu zachowywała się skandalicznie, bo zaglądała do telefonu i uśmiechała się w reakcji na słowa wypowiadane podczas kazania. Oskarżona została upomniana przez Sąd. Sam skarżący natomiast wymieniał z towarzyszącymi mu osobami różne gesty i pogardliwe spojrzenia w reakcji na wypowiedzi oskarżonej. Także osoby towarzyszące panu Międlarowi głośno, w sposób obraźliwy, komentowały wypowiedzi Marty Lempart, np. „tu nie pomoże nawet psychiatra”. Sąd zwracał uwagę, że takie zachowania są niedopuszczalne, ale niewiele to pomogło. Siedząc w 1 ławce wciąż słyszałam komentarze ludzi siedzących za mną. To oburzające! Osoba deklarująca, że jest głęboko wierzącym katolikiem w sposób jawny stosuje podwójne standardy.
O naruszaniu powagi Sądu przez Jacka Międlara i poczuciu własnej wyższości świadczy chociażby pytanie skierowane do sędzi czy rozumie znaczenie słowa „holizm” i podkreślania, że „Pascha” pisze się wielką literą. Kilkakrotnie też zdarzyła się sytuacja gdy sędzia nie wyraziła zgody na zabranie głosu w jakiejś kwestii tłumacząc, że procedury sądowe tego nie przewidują. Pan Międlar jednak lekceważył te zakazy i wypowiadał zaplanowane kwestie.
Nagminnie w swoich wypowiedziach stosował manipulację słowną. Np. z wielkim oburzeniem zaprzeczył iż w 2016 r. podczas manifestacji wypowiedział słowa: „Dutkiewicz, zdejmij jarmułkę”. Na pytanie Sądu, czy takie słowa padły w innym terminie odpowiedział – „na pewno nie padły w roku 2016”. Zaprzeczył również iż podczas prowadzonych przez niego manifestacji skandowano hasła typu „Polska dla Polaków”, przedstawiając jako dowód … screena z fb, że takie hasła skandowano w Warszawie. Jakby ten fakt z założenia wykluczał pojawienie się takich haniebnych haseł we Wrocławiu. Zaprzeczył także, że jest członkiem stowarzyszenia „Wielka Polska Niepodległa”, przemilczając fakt, że był w tym stowarzyszeniu jednym z liderów. Nawoływanie do walki komentował, że to jedynie alegoria do zapisów biblijnych.
Mówił, że nie ma nic przeciwko indywidualnym ludziom (Żydom, homoseksualistom, Ukraińcom) a jedynie pewnym ideologiom jak talmudyzm, który głosi, że goje nie są ludźmi i można ich zabijać. Znieważanie społeczności żydowskiej w swoich kazaniach (np. nazywanie ich frajerami) tłumaczył specyficznymi odbiorcami jego kazań.
Zapewniał o swoim negatywnym stosunku do ideologii faszystowskiej, podpierając się słowami, że nie mógłby wspierać ideologii, która spowodowała tyle ofiar wśród Polaków.
Pozostaje pytanie – jeśli nie ma atmosfery zagrożenia, jeśli słowa Marty są kłamstwem, to dlaczego zarówno podczas oczekiwania na rozprawę jak i podczas rozprawy panowie towarzyszący p. Międlarowi robili zdjęcia osobom towarzyszącym Marcie Lempart? Czy powinnam się bać?
Elżbieta Majewska-Cieśla