S jak Sondaże
S
Pierwszy po marcowym szczycie UE w Brukseli sondaż poparcia dla partii politycznych, przeprowadzony przez IBRiS pokazał, że rządząca partia ma obecnie tylko dwupunktową przewagę nad Platformą Obywatelską (PiS – 29%, PO – 27%). Wyborcy widać zauważyli, że dla osobistych animozji polski rząd jest w stanie poświęcić o wiele ważniejsze sprawy, między innymi solidarność
z państwami Unii Europejskiej. Jak to odebrał jego żelazny elektorat, danych chwilowo brak.
Tylko czekać teraz, aż wybuchnie propagandowa wrzawa. PiS ma w zanadrzu ważki argument: liczby nie po myśli obozu rządzącego są zawsze sfałszowane. Jak wyniki wyborów samorządowych z 2014 roku. Na sali sejmowej Kaczyński grzmiał wtedy: Pewna różnica między tymi wielkościami jest możliwa, ale ona w żadnym wypadku nie może być taka – ze zgrozą przytaczając dane o zaskakująco dużym wzroście notowań PSL i takim też odsetku głosów nieważnych (o 6% większym niż w 2006 i 2010 roku). Głosy na PiS musiałyby być masowo unieważniane w małych komisjach wyborczych przez pomagierów PSL-owskich lokalnych kacyków.
Inni fałszują, ale PiS swą taktykę wyborczą opiera wyłącznie na sondażach. Kaczyński w styczniu 2017 ogłosił – Po ostatnich sondażach widzimy, że mamy duże szanse na zwycięstwo w większości okręgów w wyborach samorządowych. Więc proszę nie łączyć prób zmiany administracyjnych granic Warszawy z przygotowaniami do wyborów – to zbieg okoliczności. Forsowania braku drugiej tury w wyborach na prezydentów i burmistrzów też nie, nie wspominając o zakazie startu po 2 kadencjach. Podobnie, jak przypadkowe są niekorzystne sondaże. Może i sfałszowane?
MPM