Wielki książę Antoni Macierewicz-Smoleński

POZYCJA: minister obrony narodowej, wielki szpiegownik, czołowa postać Pislandii, filar dworu, jego najsilniejsze i zarazem najsłabsze ogniwo.

HISTORIA: Zaczynał pięknie – od chlubnych kart w historii walki z czerwoną dyktaturą. Potem próbował sił w różnych własnych inicjatywach, często na prawo od nurtów rzeki zwanej Normalnością. Jego nazwisko przewijało się wśród książąt prawicowego rozbicia dzielnicowego. Sukcesy przeplatały się z porażkami, a Antoni często zmieniał barwy rodowe. Po latach tułaczki ostoję znalazł w Pislandii, gdzie od 2006 był mistrzem od likwidowania szpiegów. Tyle, że własnych. Skąd taka posada? Otóż 15 lat wcześniej Macierewicz miał epizod wywiadowczy – w rządzie Jana Olszewskiego. Słynna lista (szpiegów) Macierewicza więcej namieszała niż wyjaśniła, doprowadzając rząd w pół roku do upadku.

Dlaczego więc Antoni dostał znów dostęp do spraw wywiadu? Ta tajemnica nurtuje do dziś wielu komentatorów dworskiego życia – co naprawdę łączy Jarosława i Antoniego? Jak to się stało, że Macierewicz, oficjalnie przyjęty do Pislandii dopiero w 2012 roku tak szybko awansował w dynastycznej hierarchii? Dziś nie tylko jest ministrem, został też wiceprzewodniczącym klanu, choć wielu było wierniejszych i dłuższą służbą zasłużonych.
Rola Antoniego wyraźnie wzrosła po 2010 roku, gdy stanął na czele sejmowej komisji od prawd smoleńskich i zaczął żonglować kolejnymi teoriami zamachowo-spiskowymi. To pomogło zewrzeć szeregi pislandzkie, lecz utrudniało przejęcie władzy. Dlatego w 2015 (roku podwójnej elekcji) Antoni został uszafiony, a wszelkie próby przypominania o nim energicznie ucinano. Zaprzeczano, by miał on pełnić jakiekolwiek funkcje w przyszłym rządzie, a już szczególnie ministra obrony narodowej. A gdy Pislandia zwyciężyła, szefem MON został nie kto inny, jak wielki książę Antoni Macierewicz-Smoleński.

DOKONANIA: Nowy urząd spowodował, że Antoni poczuł się jak bóbr w żeremi. W końcu proponował już dawno postawić na sojusz z kościołem i wojskiem (wówczas „ludowym”). Teraz mógł plan zrealizować – alians z kościołem trwa dzięki jednemu zakonnikowi i jego rozgłośni. Tam wielki książę występuje niezwykle chętnie. Problem był z armią, nad którą przejął władzę. Za dużo było tam uznanych generałów, za dużo doświadczonych i niezależnych oficerów. Rozpoczęła się szybka wymiana kadr, w czym dzielnie asystował ministrowi jego podopieczny – Bartłomiej Misiewicz. Słoneczko książęcego pupila zaszło jednak szybko po tym, jak Wielki Jarosław uznał, że błazenady młodego asystenta szkodzą Pislandii. Był to pierwszy – choć niedopowiedziany – konflikt Antoniego z Jarosławem. Zapomniano o nim szybko wobec narastającego sporu między wielkim księciem a królem Andrzejem, który miał dość ciągłego poniżania. Początkowo wydawało się, że to minister jest górą. Rozpaczliwe królewskie listy pozostawały bez odpowiedzi, a Antoni robił co chciał. Powołał słynną podkomisję dyletantów, wpisał apele smoleńskie w każdą uroczystość, rozdawał medale „za uśmiech”. Utrącił prawie wszystkie trwające przetargi, pozbawiając wojsko nowego sprzętu, a kraj poważania wśród partnerów. Zlikwidował ograniczenia na wydatki reprezentacyjne. Utworzył bezwartościową obronę terytorialną. I przede wszystkim rozpoczął niespotykaną dotychczas w wojsku karuzelę stanowisk, podgrzewając na tym tle konflikt z królem. Ludzie Andrzeja zostali odcięci od tajnych informacji i wpływu na rozwój koncepcji dowodzenia. W zamian za to król otrzymał do podpisania 46 nominacji generalskich. Na razie odmówił, przeciąganie liny trwa. Czy minister przepchnie swoich kandydatów? Kto wyjdzie z tej batalii zwycięsko? Zobaczymy.

SŁYNNE SŁOWA ANTONIEGO: Czymże innym jest sytuacja, w której ginie cała elita, w której odcięta zostaje głowa narodu? To jest wypowiedzenie wojny, nawet jeżeli kolejny atak będzie odłożony o rok, dwa, pięć, to trzeba sobie zdawać sprawę – to jest wypowiedzenie wojny. Antoni w charakterystyczny dla siebie sposób wypowiada słowa nie bacząc na ich znaczenie. Lubi dodawać dramatyzmu, ale nie bardzo chce się mierzyć z konsekwencjami. Wypowiadając powyższe nie był jeszcze u władzy, więc jego dywagacje nie zrobiły wielkiego wrażenia. Co się jednak stanie, jeśli podobne padną z wyżyn oficjalnego stanowiska, jakie obecnie zajmuje?

SŁYNNE SŁOWA O ANTONIM: Antoni Macierewicz ma dużą zdolność, jeśli chodzi o likwidowanie czegoś, niszczenie. Niestety, ma trudność z tworzeniem czegoś w to miejsce. Jeśli by był medal niszczyciela, to z pewnością on na niego zasługuje. Te słowa Janusza Zemke chyba najlepiej oddają istotę talentów wielkiego księcia. Zgadzając się z nimi można zrozumieć decyzję powierzenia Antoniemu misję likwidacji WSI. Natomiast dużo trudniej jest odczytać w tym kontekście intencje Wielkiego Stratega, który powierzył Macierewiczowi losy polskiej armii. Czyżby jednak Tomasz Piątek miał rację i Pislandia miała poddać się Rosji dzięki działaniom swego najlepszego agenta?

Maciej Pokrzywa 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…