Władza niech nie przeszkadza. Wywiad z Wadimem Tyszkiewiczem.

Wadim Tyszkiewicz (ur. 15 listopada 1958 w Hancewiczach w Białoruskiej SRR)  –  polski samorządowiec, przedsiębiorca, od 2002 prezydent Nowej Soli.

DEKODER: Jest Pan znany w Polsce z rządów w Nowej Soli, które miasto-ofiarę transformacji zamieniły w miasto-beneficjenta nowych możliwości. Kim jednak jest Pan, jako polityk, jak określiłby Pan swój światopogląd, w którą stronę chciałby Pan zmierzać na szerszej scenie politycznej?

WADIM TYSZKIEWICZ:  Niemal całe swoje życie odcinałem się od polityki, choć niektórzy uważają, że kiedy 15 lat temu zasiadłem na fotelu prezydenta miasta, w tym momencie stałem się politykiem. Zaledwie od niespełna roku jestem członkiem .Nowoczesna. Nigdy wcześniej nie należałem do żadnej partii. Swoje poglądy określam jako liberalno-konserwatywne. Jest mi bliskie wszystko to, co służy rozwojowi kraju. Szczególnie bliska jest mi gospodarka, która moim zdaniem jest podstawą rozwoju wszystkich pozostałych dziedzin życia. Jestem totalnym przeciwnikiem gospodarki centralnie sterowanej. Niestety obecna władza w tym kierunku zmierza. Jestem za liberalizmem gospodarczym. Władza jeśli nie pomaga, niech nie przeszkadza. Uważam, że ogromnym sukcesem Polski jest reforma samorządowa 90-tego roku, dzięki której w gminach mamy prawdziwych gospodarzy. Dlatego samorządu trzeba bronić jak niepodległości.

Nową Solą rządzi Pan od 15 lat, a kolejne reelekcje zawdzięcza poparciu rzędu 80-kilku procent. Według narracji PiS, to przejaw „patologicznego układu”. Czym jest ten czas dla Pana?

Samorządność oparta jest na demokratycznych wyborach obywateli, którzy poprzez kartkę wyborczą decydują o tym, kto w ich imieniu będzie zarządzał wspólną małą ojczyzną. Wydawałoby się, że czasy pierwszych sekretarzy, namiestników partyjnych i komitetów partii już minęły. Jeśli układ, to dobór zespołu ludzi sprawnie zarządzający organizmem miejskim, to niech będzie układ. Każdy to słowo może rozumieć inaczej. Jeśli wicepremier naszego rządu, jak się przyznał, wiedzę o samorządzie czerpie z serialu „Ranczo”, to trudno tu o komentarz. Samorząd to ludzie biorący na siebie odpowiedzialność za rozwój naszych miast i gmin. Jeśli obecnie rządzący chcą rozbić ten demokratyczny układ, a zastąpić go aparatem partyjnym, to ja będę przeciwko temu protestował.

Czy miasto przygotowane jest już do reformy oświaty? Ile (szacunkowo) pieniędzy wydano dotąd na ten cel?

Jestem przeciwnikiem reformy oświaty w obecnym kształcie. Ale decyzje już zaparły. Trzeba dostosować się do realiów mając na względzie przede wszystkim interes dzieci. Nowa Sól do reformy jest gotowa. Mamy nową sieć szkół. Spotykamy się i konsultujemy zmiany ze środowiskiem nauczycieli i rodziców dzieci. Poradzimy sobie. Jak zwykle samorządowcy muszą stanąć na wysokości zadania. Pracy przynajmniej w pierwszych latach reformy nie straci żaden nauczyciel. Koszty też ogarniemy. Największym problemem będzie tylko zagospodarowanie obiektów po szkołach, które trzeba będzie przystosować do innych zadań.

Jak Pan ocenia z perspektywy samorządowca program 500+? Czy jego realizacja ma widoczne skutki w skali lokalnej?

Nie będę ukrywał, że jestem jednym z głównych przeciwników tego sztandarowego projektu PiS. Uważam, że jeśli coś komuś dać, to musimy najpierw na to zarobić pracą. Uważam, że nie każde rozdawnictwo służy rozwojowi. Jestem za pomaganiem słabszym, ale przy wykorzystaniu skutecznych form takiej pomocy. Jeśli ktoś uważa, że 500+ jest sukcesem, to może warto wprowadzić 1000+, sukces będzie jeszcze dwa razy większy. Jeśli rzeczywiście mamy tak ogromne środki na poziomie 25 mld zł, to warto by było zatroszczyć się o to, żeby 100% dzieci miało zapewnione miejsca w żłobkach i przedszkolach, darmowe podręczniki, kolonie, obozy harcerskie czy sportowe itd. Pomoc finansowa powinna być powiązana z premiowaniem pracy, czyli np. obniżenie podatków dla pracujących rodziców. Politycy jednak wolą zabierać (podatki) i to co zabiorą, rozdawać wg własnego uznania (pomoc społeczna). Może wystarczy nie zabierać.

Jest Pan członkiem Zarządu Związku Miast Polskich, czy samorządy planują protestować, jeśli PiS złoży projekt głębokich zmian w samorządowej ordynacji wyborczej?

Samorządy już zabierają stanowczy głos w związku z zapowiedziami demolowania samorządu. Wprawdzie nie ma jeszcze konkretów, ale kiedy się pojawią, może być za późno. Przypomnę , że ustawę Lex Szyszko przeforsowano z zaskoczenia w nie co ponad 2 tygodnie. Będziemy alarmować o zagrożeniu podstaw demokracji jaką jest samorządność. Jesteśmy gotowi na reformę samorządu, ale nie zgadzamy się na „deformę”.

Jasne jest, że pomysły partii rządzącej ograniczenia kadencji dla włodarzy miast i gmin czy likwidacji drugiej tury wyborów są obliczone pod plany wyborcze PiS. Czy jednak te zmiany mogłyby mieć również skutki pozytywne?

Nie widzę nic pozytywnego w upolitycznianiu samorządu i w dążeniu przez jedną partię, przez jednego człowieka, do władzy absolutnej. To jest niebezpieczne i Polacy powinni dostrzegać zagrożenia z tym związane. To droga raczej w kierunku Turcji, niż nowoczesnej Europy.

Nowe rządy znacznie bardziej od idei samorządności preferują centralizację. Gdyby to od Pana zależało, gdzie widziałby Pan rolę rządu, a gdzie samorządów w życiu przeciętnego obywatela?

Trzeba zawsze pamiętać, że samorząd to ludzie. Mieszkańcy miast i gmin, wybierają swoich gospodarzy, począwszy od sołtysów po prezydentów wielkich miast. Sukcesem samorządu jest właśnie to, że w naszych gminach, miastach i wsiach mamy prawdziwych gospodarzy, których mieszkańcy wybierają i każdego dnia kontrolują. Co 4 lata weryfikują poprzez akt wyborczy. Wybrani z kolei, biorą na siebie pełną odpowiedzialność za rozwój naszych małych ojczyzn. Właśnie między innymi dlatego Polska rozwija się teraz jak nigdy dotąd.

Czy w Polsce jest jeszcze możliwa normalna debata polityczna? Czy jesteśmy skazani na teatr emocji zarządzany przez specjalistów od PR?

Polityka to walka o władzę lub utrzymanie władzy. Często politycy celowo zamiast operowania konkretami, odwołują się do emocji. W ostatnich wyborach było to szczególnie widoczne. Polska nie była w ruinie, a jednak większość Polaków uwierzyła w tę narrację. PRowcy wygrali z pragmatykami. Ale mam nadzieję, że to ostatni raz. Liczę na to, że Polacy jednak bardziej skupią się na czynach, a nie na pustych słowach.

Jak zdiagnozowałby obecną sytuację w Polsce? Czy mamy jeszcze demokrację? Czy kolejne wybory będą uczciwe?

Sytuacja w Polsce jest trudna. Najtrudniejsza od 89 roku. Od czasów transformacji ustrojowej osiągnęliśmy bardzo wiele. Wywalczyliśmy dla siebie znaczące miejsce w Europie. Polska podniosła się z ruin i rozwijała się w tempie w naszej historii niespotykanym. Nie wolno tego zatrzymać, ani zmarnować. Demokrację jeszcze może i mamy, ale bez wątpienia jest ona zagrożona. Już doszło do zniszczenia podstaw naszego ustroju, czyli trójpodziału władzy. Trybunał Konstytucyjny już jest tylko atrapą. Nie ma kto bronić Polaków przed łamaniem Konstytucji, gwarantującej nam nasze prawa obywatelskie. Sądy są w sposób konsekwentny są podporządkowywane politykom. Niemal pełna władza skupiona jest posła Jarosława Kaczyńskiego. To jest niebezpieczne. Ostatnią ostoją demokracji pozostał jeszcze samorząd. Co do wyborów, to i poprzednie były, i przyszłe wybory będą przeprowadzone zgodnie z prawem. Tylko jakie to prawo będzie? Czy rządzący na tyle je zmienią, że siła partii rządzącej będzie górować nad głosem i rzeczywistym wyborem społeczeństwa? Życie to pokaże.

Związał się Pan z .Nowoczesną, której obecne notowania sugerują, że nie spełnia ona oczekiwań wyborców. Jaka jest Pana opinia na ten temat?

Nowoczesna powstała na bazie frustracji społecznych w związku z zawłaszczeniem sceny politycznej przez dwie najsilniejsze partie. Taka polaryzacja sceny politycznej jest niebezpieczna. Bez wątpienia sympatycy .Nowoczesnej w głównej mierze wywodzą się z byłych wyborców PO, zawiedzionych ich ośmioma latami rządów. Nowoczesna przeżywa obecnie trudne chwile z różnych powodów. Bez wątpienia potrzebuje zmian. Mam nadzieję, że .Nowoczesna jednak odbuduje zaufanie wyborców, szczególnie tego liberalnego skrzydła, stawiającego przede wszystkim na rozwój gospodarczy. Uważam, że na scenie politycznej nie wolno dopuścić do biegunowej dominacji tylko dwóch skrajnych partii. Nie wyklucza to, a wręcz wymusza, współpracę partii opozycyjnych dla przełamania niebezpiecznego monopolu „jedynie słusznej partii”.

Co według Pana jest największym grzechem polityków?

Traktowanie władzy jako celu samego w sobie, a nie władzy, jako narzędzia do osiągnięcia celu, jakim jest rozwój kraju. Niewybaczalne jest dla mnie cyniczne granie polityków na emocjach, na uczuciach Polaków, co często jest okraszone brakiem szczerości. Jestem gotów wybaczyć niemal każdy błąd, fałszu – nie.

Redakcja 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…