Wraca strach

Wywiad z Magdą Jethon, dziennikarką radiową, dyrektorką Trójki w 2009 i 2010-2016, odznaczoną m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (za wybitne zasługi dla Polskiego Radia).

DEKODER: Epoka PRL-u to był czas zżycia z absurdem i strachem. Czy uważa Pani, że dziś panuje podobny klimat?

Magda Jethon: Nie można tego porównywać dosłownie. Sytuacja wtedy była trochę inna. Widoczny był przede wszystkim strach, represje, ale również absurd w różnych postaciach. Dziś nie widzę specjalnie absurdu w wydaniu PRL, poza tym obecna władza pozwala demonstrować, nie wysyła policji przeciwko ludziom. Zmieniły się metody, niestety ta władza, tak samo jak komunistyczna, sieje strach i demoralizuje społeczeństwo. Bo czym jest łamanie prawa i nieprzestrzeganie konstytucji? Najbardziej przykre jest, że ludzie rezygnują z ideałów ze strachu, mówią: „popieram KOD w całej rozciągłości, ale nikomu o tym nie mów, bo mogą zwolnic mnie z pracy”. Czuje się w powietrzu to ograniczenie wolności. Uważam jednak, że być może taka sytuacja musiała nastąpić. Człowiek jest tak skonstruowany, że zaczyna cenić coś dopiero, jak to coś straci. To wielki banał, ale również wielka prawda. Ważne, żeby ten zły czas stracony trwał jak najkrócej. Może trzeba zapłacić jakąś cenę za to, że kiedyś znów będzie normalnie. W końcu żadna władza nie trwa wiecznie. Nawet pisowska, która demoralizuje ludzi, również się skończy.

Jaka była atmosfera w Trójce, gdy Pani ją opuszczała? Czy spodziewała się Pani tak głębokiego ograniczania niezależności radia?

To ograniczenie jest niestety pełzające. To znaczy, że słuchacze Trójki poczują je naprawdę po wakacjach, kiedy wejdzie nowa ramówka. Na razie usłyszeliśmy na własne uszy, że można, między innymi, odsunąć od anteny rzetelnego, niezależnego dziennikarza, który zawsze wielką wagę przykładał do zachowania standardów, a na jego miejsce posadzić kogoś, kto nawet nie ukrywa, że stoi po stronie rządowej i skonstatować, że nareszcie jest pluralizm. To jest oczywiście figura z kabaretu. Może dlatego pluralistyczna TVP wyrzuciła kabarety ze swojego programu. Kiedy opuszczałam Trójkę atmosfera była bardzo napięta. Nie było wiadomo, co się zmieni, kogo zwolnią, jak dalej będzie toczyło się trójkowe życie. Napięcie wzrastało. Dziś może już dziennikarze Trójki przywykli do nowych rządów i jest im całkiem dobrze. Tego nie wiem, ale też nie mogę wykluczyć takiej sytuacji. Wiem, że trudno podjąć decyzję o odejściu, kiedy się ma rodzinę
i kredyt, ale też wiem, że gdyby w niedalekiej historii zabrakło odważnych ludzi, to do dziś żylibyśmy w PRLu.

W swojej najnowszej książce [Państwu pierwszym opowiem o Trójce – red.] odważnie pokazuje Pani przejawy i skutki politycznych ingerencji w Trójce. Jakie są reakcje środowiska dziennikarskiego na Pani książkę?

Najnowsza książka Magdy Jethon, wyd. Znak, Warszawa, 2016

Najnowsza książka Magdy Jethon, wyd. Znak, Warszawa, 2016

Nie ma żadnych, ponieważ, co jest dla mnie jednak zaskoczeniem, tylko 3 osoby, na prawie 100-osobowy zespół Trójki, odważyły się moją książkę polubić na Facebooku. Odważyły się!!! Wiem, że po kątach czytają, bo przecież piszę tam też o nich. W książce jest wiele anegdot i różnych historii trójkowych, których prawie nikt z zespołu nie zna. To są często historie, które zdarzyły się
w moim gabinecie, albo te z dawnych czasów, których prawie nikt nie pamięta. Przypomnę, że w Trójce zaczęłam pracę 40 lat temu. Prawdę mówiąc chciałabym usłyszeć opinie koleżanek i kolegów o mojej książce, ale nie mogę do nich dzwonić, bo wiem, że oni boją się ze mną rozmawiać. Taki przykry stan przeżywam po raz drugi w swoim życiu. Prawdę mówiąc przypominają mi się czasy stanu wojennego. Kiedy zostałam negatywnie zweryfikowana i pozbawiona na wiele lat prawa wykonywania zawodu, przyszłam na Myśliwiecką, żeby zabrać jakieś swoje rzeczy, wszyscy których mijałam na korytarzu udawali, że mnie nie znają. Wtedy przeżyłam szok, dziś już mnie to nie szokuje, choć trochę odwykłam od atmosfery strachu, ale jednak nie mogę ukryć rozczarowania.
Za to po raz pierwszy patrzę na Trójkę z wielkim dystansem, z miejsca, w którym czuję się niewiarygodnie wolna. Nie wiem, czy ktoś, kto nie pracował w mediach publicznych, może sobie to wyobrazić. Myślę, że nie. Tymczasem ostatnio słyszałam, że kilka osób w zespole Trójki ubolewało nad moim losem, uważając, że teraz kiedy robię portal koduj24.pl, nie jestem już niezależną dziennikarką. To powiedział ktoś, kto reprezentuje dziś „niezależne” media rządowe. No cóż, podatność na demagogię… Żałuję tylko tego, że dziś już Trójka nie jest dla mnie świętością, jak to było przez 40 lat.

Radio i Internet to dwa różne światy. Doświadczenie radiowe pomaga czy przeszkadza w budowie portalu internetowego?

Pomaga zwyczajne doświadczenie dziennikarskie, umiejętność zauważania i oceniania ważnych zjawisk oraz posiadane kontakty. Nigdy nie budowałam portalu, ale też dziś nie robię tego sama. Krzysztof Łuszczewski, który razem ze mną rozkręca wszystko od początku, ma nie tylko doświadczenie radiowe, tworzył kilka różnych stacji, ale też portalowe. Poza tym ma fantastyczną intuicję medialną, zna się też znakomicie na portalach społecznościowych. To wszystko przy budowie nowych mediów jest bardzo ważne.

Media KOD, czyli właściwie jakie?

Przede wszystkim niezależne, wyważone, pokazujące zawsze dwie strony konfliktu. Zdecydowanie nie będziemy tubą KODu, ani też nie zamierzamy być z założenia przeciwko partii rządzącej. Nie zgadzamy się natomiast na pewne posunięcia, na łamanie konstytucji, na nieprzestrzeganie prawa, na bezczelność, demoralizację i poniżanie ludzi. Nie zgadzamy się na zło. Mamy na naszym portalu koduj24.pl stałą rubrykę „Plusy dla rządu”. Uważamy, że jeśli dzieje się coś dobrego, to na pewno to pokażemy i o tym będziemy pisać. Chcemy pełnić typową rolę, jaką powinny pełnić media, czyli chcemy kontrolować i sprawdzać władzę, ale robić to bez zacietrzewienia, pogardy i nienawiści. Nie chcemy przyczyniać się do głębszych podziałów między ludźmi. Przeciwnie, jeśli się uda, będziemy scalać.

W tej chwili w zespole koduj24.pl pracujecie społecznie. Czy stworzenie dobrych mediów bez wynagrodzeń dla pracowników jest możliwe?

Uważam, że nie. Społecznie można działać krótko, można też robić, z całym szacunkiem, gazetkę zakładową. Każdy z czegoś musi żyć, poza tym jeśli traktuje się tę pracę jak drugą, czyli mniej ważną, to nigdy z tego nie powstaną media profesjonalne. Na dłuższą metę jest to demoralizujące. Za poważną pracę trzeba płacić.

Czy KOD wymaga stworzenia nowej strategii marketingowej? Jak trafić do ludzi do niego nieprzekonanych?

To nie jest pytanie do mnie. Myślę, że odpowiedź jest bardzo złożona i że niejedna tęga głowa zastanawia się, jak to zrobić. Na pewno trzeba być rzetelnym, uczciwym, mówić prawdę i troszczyć się o ludzi.

Propaganda to – jak pisze Pani w swojej książce – delikatny instrument. Trzeba umieć na nim grać. Jeśli wierzyć sondażom, to obecna władza umie grać. Czy zgadza się Pani z taką tezą?

Są pewne sztuczki, które w stu procentach dają efekt. Ważne jest, by komunikować się z ludźmi w taki sposób i takim językiem, żeby z jednej strony trafić do prostego niewykształconego człowieka, z drugiej tym prostym przekazem nie obrazić mądrego profesora. Np. w kampanii wyborczej w 2005 roku PiS pokazywało pustą lodówkę, w której siedział biedny miś czy lalka. Przekaz był czytelny dla wszystkich: zagłosujesz na PO, będziesz biedny, obniży ci się stopa życiowa. W tym samym czasie PO w swoich spotach mówiła: obiecujemy podatek liniowy i walkę z nepotyzmem. Ilu w Polsce ludzi wie, co to jest podatek liniowy? A jeszcze mniej, co to jest nepotyzm. Czyli hasła kulą w płot. Na dowód, że mam rację przypomnę reportaż nadany przez TVP przeszło 20 lat temu. Rok albo więcej przed podpisaniem konkordatu w dzienniku telewizyjnym mówiło się niemal codziennie o konkordacie. Trudno było sobie wyobrazić, że ktoś nie zna tego słowa. Jednak w tym reportażu badano, co Polacy rozumieją w ogóle z przekazu medialnego. Zadawano więc bardzo różne pytania. Zapytano parę małżonków w wieku ok. 40 lat, co sądzą o konkordacie. Pani się zawstydziła, a pan odpowiedział: „my te sprawy mamy dawno uregulowane”. Możemy się domyślać, że miał na myśli konkubinat. Tacy ludzie żyją obok nas. Nie możemy o tym zapominać. PiS to wie!!!

Nadal Pani uważa, że „polityk to też człowiek”?

Z wiekiem coraz częściej myślę, że „człowiek” wcale nie brzmi dumnie. I nie mam tu na myśli wyłącznie polityków. Ludzie dziś w dobie Internetu pokazali, jacy są marni. To widać w każdym miejscu. Nie trzeba być politykiem, żeby być podłym, małym i głupim.

Z którym z epitetów, jakimi władza określa dziś opozycję byłaby Pani skłonna się utożsamić?

Z tłustym kotem.

MPM, MP 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…