Zaszczep się wiedzą, nie plotką

Kilka tygodni temu rozmawiałam ze swoim znajomym – błyskotliwym i inteligentnym inżynierem budownictwa, który z całą powagą stwierdził, że zrezygnował z zaszczepienia swojej 10-letniej córki przeciw różyczce, ponieważ szczepionka przeciw różyczce, śwince i odrze (tzw. MMR) może wywołać autyzm, a jego córka ma problemy z koncentracją. Rozmowa ta uświadomiła mi ogrom fałszywych informacji rozpowszechnionych na temat szczepień i jak wielu nawet inteligentnych ludzi ufa propagandzie ruchów antyszczepionkowych. Dlatego też postanowiłam napisać ten artykuł. Wprawdzie jestem specjalistką anestezjologii i intensywnej terapii i na pewno nie mam tak obszernej wiedzy jak specjaliści chorób zakaźnych czy pediatrzy, jednak jako lekarka i mama dwójki dzieciaków (oczywiście zaszczepionych na wszystkie obowiązkowe i większość zalecanych szczepień) zgłębiam temat na bieżąco. Informacji szukam na profesjonalnych i rzetelnych stronach (typu medscape, pubmed, medycyna praktyczna) oraz wśród specjalistów zajmujących się tematem szczepień na co dzień, ale chętnie zaglądam też na strony tzw. antyszczepionkowców i jeśli znajduję tam informacje, które wzbudzają mój niepokój zawsze je weryfikuję. A więc zacznijmy obalać mity!

Mit pierwszy
Rtęć w szczepionkach powoduje autyzm i inne zaburzenia neurologiczne.

Duża ilość rtęci rzeczywiście jest szkodliwa dla układu nerwowego oraz innych narządów. Jednak znaczenie ma z jakimi związkami rtęci mamy do czynienia. Dla człowieka bardzo toksyczna jest metylortęć oraz rtęć metaliczna, która w przeszłości znajdowała się w termometrach rtęciowych, ciśnieniomierzach itd. Jednak w szczepionkach znajduje się inny związek rtęci – tiomersal, czyli etylortęć. Jest to związek o silnych właściwościach bakteriobójczych i grzybobójczych, a jego obecność w szczepionkach zapobiega namnażaniu drobnoustrojów. Tiomersal w organizmie ludzkim ulega szybkiej biodegradacji, dlatego nie ma tendencji do kumulowania się w narządach. Dla porównania metylortęć ma 7-krotnie dłuższy okres półtrwania, dlatego może się kumulować w ciele. Tiomersal zawarty
w szczepionkach nie jest szkodliwy dla ludzi, także tych najmłodszych, co zostało udowodnione w licznych badaniach naukowych, a dawki tiomersalu stosowane w szczepionkach nie przekraczają dawek dopuszczonych przez agencje leków. Warto też wspomnieć, że dawki tiomersalu w szczepionkach są znacznie niższe niż dawki rtęci zawarte choćby w puszce tuńczyka. Nie wykazano też żadnego związku między ekspozycją dziecka na tiomersal zawarty w szczepionkach, a autyzmem lub innymi chorobami neurologicznymi. Rodzicom przerażonym licznymi doniesieniami ruchów antyszczepionkowych, straszących rtęcią powodującą autyzm i inne zaburzenia neurologiczne, warto przytoczyć fakt, iż w Danii oraz w Kalifornii, gdzie na początku lat 90. zaprzestano stosowania tiomersalu w szczepionkach odnotowano zwiększoną liczbę przypadków autyzmu. Dowodzi to braku zależności między stosowaniem tego związku, a liczbą zdiagnozowanych przypadków zaburzeń autystycznych. Należy sobie też uzmysłowić, iż większa świadomość społeczna, ale i wiedza na temat autyzmu wśród lekarzy, na pewno przyczyniają się do stale rosnącej liczby dzieci z diagnozą zaburzeń ze spektrum autyzmu. Dla tych, których nie przekonują powyższe argumenty i mimo wszystko obawiają się szczepionek z tiomersalem, pozostaje jeszcze wybór szczepionek nie zawierających tego związku, co nie będzie problematyczne, ponieważ obecnie wśród zarejestrowanych szczepionek w Polsce tiomersal zawierają tylko: szczepionka przeciw błonicy, szczepionka przeciwko tężcowi (adsorbowana TT), szczepionka przeciw błonicy i tężcowi (szczepionka tężcowo-błonicza adsorbowana Td i szczepionka błoniczo-tężcowa Dt) oraz szczepionka przeciw błonicy, krztuścowi i tężcowi (szczepionka tężcowo-błoniczo-krztuścowa adsorbowana DTPw). Natomiast wszystkie szczepionki skojarzone 5- i 6-walentne, które również mają uodpornić m.in. na błonicę, krztusiec i tężec, nie są konserwowane tiomersalem. Niestety zakup szczepionek skojarzonych musimy pokryć z własnej kieszeni.

Mit drugi
Nie warto szczepić, bo spadek zachorowalności wśród dzieci spowodowany jest wzrostem higieny, a nie zastosowaną szczepionką.

To prawda, że na przestrzeni ostatnich 30 lat stan higieny polskich szpitali i przychodni zdecydowanie się poprawił, jednak nie łudźmy się, że to tylko z tego powodu w 2016 w Polsce nie odnotowano żadnego zachorowania na WZW B (wirusowe zapalenie wątroby typu B) w populacji osób do 20 r. ż. To dzięki obowiązkowemu szczepieniu przeciw HBV wprowadzonemu na początku lat 90 praktycznie wyeliminowano tę chorobę u dzieci. Nadal występuje ona u wcześniej niezaszczepionych osób dorosłych, a następstwem wieloletniego zakażenia HBV jest rak wątroby diagnozowany w wieku dorosłym. Na przykładzie choćby tej jednej choroby widać jak skuteczne są szczepienia. Innym przykładem jest szczepionka HiB, której wprowadzenie drastycznie ograniczyło zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych oraz zapalenie nagłośni u dzieci. Warto wspomnieć też ospę prawdziwą, która dzięki szczepieniom została całkowicie wyeliminowana. A czy ktoś z nas zna młodą osobę po przebyciu polio? Nie, ponieważ ostatni przypadek polio w Polsce odnotowano w 1984r. A stało się tak dzięki szczepieniom przeciw polio. Ale żadna odporność w społeczeństwie nie jest dana raz na zawsze. Jeśli przestaniemy szczepić dzieci, choroby takie jak polio czy odra na pewno do nas wrócą. Doświadczyła tego Ukraina, gdzie na skutek działań wojennych wyszczepialność dzieci radykalnie spadła i już w 2015 zanotowano 2 przypadki zachorowania na polio. W Niemczech natomiast,
z powodu coraz bardziej wpływowego lobby antyszczepionkowego, stwierdzono epidemię zachorowań na odrę – w ciągu 6 miesięcy 2015 odnotowano 950 potwierdzonych zachorowań, jeden chłopczyk zmarł.

Mit trzeci
MMR (szczepionka przeciwko odrze, śwince i różyczce) powoduje autyzm.

W 1998 światem medycznym wstrząsnęła praca Andrew Wakefielda wykazująca rzekomy związek między stosowaniem szczepionek MMR a występowaniem autyzmu u dzieci. Według niego szczepionka miała powodować powstanie w jelitach białka, które uszkadzało mózg powodując autyzm. Pikanterii dodawał fakt, iż artykuł ukazał się w bardzo prestiżowym czasopiśmie medycznym „The Lancet”. Praca Wakefielda była takim szokiem, że setki naukowców próbowało powtórzyć jego badania oraz znaleźć tajemnicze białko. Nikomu jednak ta sztuka się nie udała, ale dokonano innego zaskakującego odkrycia – okazało się, że badania dr Wakefielda zostały sfałszowane. Dziennikarz „The Sunday Times” Brain Deer udowodnił, że doktor nie tylko sfałszował wyniki pracy, ale dodatkowo był sponsorowany przez prawników, którzy reprezentowali rodziców dzieci autystycznych. W 2010r. praca została wycofana z „The Lancet”, a Wakefield przyznał się do mistyfikacji i stracił prawo wykonywania zawodu.
Na dowód tego, że szczepionka nie ma związku z autyzmem warto przytoczyć dane z Japonii, gdzie w latach 90. zdecydowanie wzrosła zachorowalność na autyzm, mimo że dzieci nie szczepiono MMR. Niestety plotka o rzekomym powiązaniu szczepienia MMR z autyzmem zaczęła już żyć własnym życiem, więc nadal wielu zwolenników spiskowych teorii uważa, że szczepienie to jest niebezpieczne i rozpowszechnia nieprawdziwe informacje. Niestety skutki takich działań, jak to zwykle bywa, dotknęły dzieci, wśród których odnotowano zwiększoną zachorowalność na odrę, a nawet zgony z powodu tej choroby.

Mit czwarty 
Szczepionka przeciwko HBV (wirusowe zapalenie wątroby) powoduje stwardnienie rozsiane.

W tym samym roku, kiedy opublikowano pracę Wakefielda, pojawiła się również teoria o możliwym powiązaniu szczepienia przeciwko HBV z zachorowaniami na stwardnienie rozsiane (choroba autoimmunologiczna atakująca mózg oraz rdzeń kręgowy). Informacja ta wywołała dużą panikę wśród społeczeństwa Francji, do tego stopnia, że pod wpływem opinii publicznej wycofano się na jakiś czas z obowiązkowego szczepienia przeciwko HBV w tym kraju. Ponownie naukowcy poważnie potraktowali tę teorię i przeprowadzili wiele badań, które wykluczyły tę hipotezę, zarówno u dzieci jak i u dorosłych. Szukano również innych możliwych powiązań miedzy szczepieniami a chorobami autoimmunologicznymi (m.in. cukrzyca, astma). Ale i w tych przypadkach dotychczas nie znaleziono związku między szczepieniami a zachorowalnością na te choroby.

Mit piąty
Szczepionki są nieskuteczne, a zaszczepione dzieci też chorują.

Pierwsza część zdania oczywiście jest fałszywa, ponieważ w zależności od szczepionki, ilości podanych dawek oraz czasu jaki upłynął od szczepienia, ich skuteczność oceniana jest na 75-99%. Na przykład szczepienia BCG (przeciw gruźlicy) u noworodków chronią je przed gruźlicą w ok. 80%. Można powiedzieć, że to mało, ale jeśli uzmysłowimy sobie, że dzięki tej szczepionce uzyskujemy znaczną redukcję ryzyka najcięższych postaci gruźlicy, czyli gruźliczego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i prosówki (sepsy gruźliczej) u najmłodszych dzieci, to jest o co walczyć. Szczepionka BCG pozwoliła zmniejszyć śmiertelność z powodu gruźlicy z 25% wśród nieszczepionych noworodków do ok. 1% wśród zaszczepionych noworodków.
Jeśli zaś chodzi o drugą część zdania, to rzeczywiście zaszczepione dzieci też chorują, jednak trzeba podkreślić, że robią to zdecydowanie rzadziej niż nieszczepione; zazwyczaj dużo łagodniej przechodzą też daną infekcję lub chorują na mniej inwazyjne postaci choroby.
Oczywiście istnieje mnóstwo innych mitów i fałszywych informacji na temat szczepień. Zdaję sobie sprawę, że osobie bez wykształcenia medycznego trudniej odróżnić te sprawdzone od totalnie abstrakcyjnych, warto jednak zadawać pytania swoim lekarzom, a jeśli nie uzyskujemy adekwatnych i wyczerpujących odpowiedzi, bądź jeśli nadal mamy wątpliwości, warto udać się do poradni chorób zakaźnych dzieci (we Wrocławiu taka poradnia mieści się przy ul. Chałubińskiego oraz przy ul. Koszarowej), gdzie najlepsi profesjonaliści odpowiedzą na nasze pytania. Nie rezygnujmy zbyt łatwo ze szczepień. Bądźmy odpowiedzialni – dla zdrowia naszych dzieci i naszego społeczeństwa.

Aleksandra Soniewicka 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…