Zatrzymać sakralizację państwa

Grzech zaniechania
Stoimy u wrót dość długiego sezonu wyborczego, bogaci w pamięć o głównych architektach poprzednich rozstrzygnięć wyborczych. Nie były nimi tylko środowiska polityczne. Zwycięska partia dziękowała publicznie za wkład Kościoła w swoje zwycięstwo i przez ostatnie 3 lata za ten wkład odwdzięczała się publicznymi, czyli naszymi pieniędzmi. A Kościół tę materialnie wyrażoną wdzięczność przyjmował
i milcząco aprobował łamanie przez tę władzę Konstytucji i dobrych demokratycznych obyczajów. Dokonano zamachu stanu, zmieniono ustrój państwa nieusankcjonowanymi prawnie narzędziami, zniszczono najważniejsze demokratyczne instytucje stojące na straży praw i wolności obywateli, a Kościół milczał, bo w tym samym czasie jego milczenie było sukcesywnie opłacane szeroką strugą dotacji i przywilejów prawnych. Bywają czasy, jak pisze o tym ojciec Ludwik Wiśniewski w książce „Nigdy nie układaj się ze złem”, gdy milczenie jest zbrodnią. Pojawiły się co prawda mocne głosy niezgody na tę postawę KK kilku szanowanych autorytetów kościelnych, wśród nich wielokrotnie właśnie o. Ludwika Wiśniewskiego i kilku biskupów. Nie zmienia to jednak całości obrazu.

Symbioza interesów
Już w obecnej kampanii samorządowej mamy głosy hierarchów orzekających, że katolik może głosować tylko na katolika. W Lublinie kandydat PiS na prezydenta miasta zorganizował spotkanie z wyborcami w pomieszczeniach kościelnych. Zdecydowanie pozbawia to złudzeń, że KK zrezygnuje w tym sezonie wyborczym z aktywności kampanijnej na rzecz obecnej władzy. Zwłaszcza, wobec komentowanych szeroko zjawisk: jednego z najwyższych wskaźników sekularyzacji młodego pokolenia, spadku ilości osób praktykujących, coraz mocniejszego głosu domagającego się pociągnięcia do odpowiedzialności karnej duchownych winnych pedofilii. Zjawiska te są zagrożeniem dla materialnego statusu KK, bo o zachowaniu autorytetu już trudno mówić. KK już chyba wie, że gdy zmieni się władza, czekają go ciężkie czasy. Hierarchowie chyba już czują, że jedyną ostoją ich statusu materialnego jest finansowanie ze strony państwa. I, że gdyby doszło do przeniesienia na wiernych obowiązku finansowania związków wyznaniowych, to ruch formalnych odejść z KK mógłby się znacznie nasilić. Istnieje zatem uzasadniona obawa, że bezkrytycznie, w imię źle pojętego własnego interesu, zamykając oczy na przyszłe konsekwencje, KK będzie tę władzę wspierać, a władza będzie mu za to wsparcie płacić kolejnymi przywilejami i uległością na nieuprawnione naciski ustawodawcze.

Zwrot ku dobru w wolności
Istotne jest zatem pytanie: Kto dzisiaj jest w stanie to skandaliczne upolitycznienie KK zatrzymać? Na pytanie, kto jest w stanie zatrzymać łamanie prawa przez władzę, obywatele odpowiedzieli wychodząc na ulice. Mecenas Chram, kiedy zaczął się już atak na KRS i SN, powiedział, że ostatnią instancją
i narzędziem obrony przed dyktaturą jest krytyczne myślenie. I nikt nikogo
z tego obowiązku nie zwolni. KK mogą zatrzymać w jego bezkrytycznym zaangażowaniu politycznym tylko katolicy, ale tylko Ci myślący samodzielnie i krytycznie. Katolicy mający odwagę przyjęcia postawy aktywnej negacji wobec milczenia, ale i nieposłuszeństwa wobec nauczania, które leje się z ambon, nauczania, które w ocenie własnego sumienia uznają za nieewangeliczne. Kim jest katolik i jakie są jego powinności? Potrzebny jest bardzo mocny głos w tej sprawie, który doda śmiałości i odwagi katolikom właśnie, by w życiu społecznym kierowali się wartościami, które ich obowiązują, a nie poddańczym posłuszeństwem przekazowi, który płynie z niektórych ambon. Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Soboru Watykańskiego II, nr 43, przestrzega, żeby wierni świeccy nie sądzili, że ich pasterze są zawsze dostatecznie kompetentni, aby w każdej rodzącej się kwestii,
a zwłaszcza poważnej, mogli mieć gotowe konkretne rozwiązanie, albo że do tego właśnie zostali posłani. Wręcz w innym miejscu, nr 17, Konstytucja ta mówi, że człowiek może zwrócić się ku dobru jedynie w wolności. (…) Godność człowieka wymaga więc, aby działał on wg świadomego i wolnego wyboru, to znaczy osobiście, poruszany i kierowany od wewnątrz, a nie pod wpływem ślepego impulsu wewnętrznego czy czysto zewnętrznego przymusu. O tym zdają się zapominać duszpasterze KK interweniując i naciskając na ustawodawców o uchwalanie bardziej restrykcyjnego prawa, choćby w sprawie aborcji. Ten sam Sobór Wat. II w „Deklaracji o wolności religijnej” nr 11 przypomina, że ludzie są w sumieniu zobowiązani, ale nie przymuszani do czynienia dobra, osoba ludzka ma powodować się własnym sądem i cieszyć wolnością. Nauczanie, kształtowanie sumień, a nie wymuszanie przepisów prawa jest rolą KK. W listopadzie 2014 r. o Ludwik Wiśniewski pisał: Siłą państwa jest cnotliwość – roztropność, sprawiedliwość i męstwo – jego obywateli. Ale kiedy państwo, zamiast stać na straży bezpieczeństwa i wolności obywateli, stoi na straży cnót i prawd, to właśnie dokładnie wtedy wchodzi na drogę totalitaryzmu. (Ludwik Wiśniewski, „Nigdy nie układaj się ze złem”).

Reagować na zło
18 marca podczas protestów pod kuriami, pierwszym po wojnie proteście ulicznym zwróconym przeciwko KK, Polacy dali wyraz temu, że nie zgadzają się na wspieranie przez KK państwa totalitarnego. A prawem i obowiązkiem katolika jest wolny wybór i reagowanie na zło, także to czynione przez KK. Jednakże wobec bezwładnej, zhierarchizowanej i sklerykalizowanej instytucji, jaką jest Kościół, okazanie niezgody przez katolika świeckiego, tak by było ono zauważalne, jest trudne. Katolicy nie mają ambon i mikrofonów do głoszenia swych opinii, samodzielnie
i krytycznie myślący katolicy nie są zrzeszeni (na razie) w ponadparafialne organizacje. Po spotkaniu w Teatrze Starym w Lublinie z o. L. Wiśniewskim odebrałam sporo głosów, wyrażających żal, że takich organizacji nie ma. Jakie formy okazywania niezgody ma zatem katolik świecki? 1) Wstrzymanie wsparcia materialnego (taca, kolęda, opłaty za sakramenty) – mało skuteczne przy lejącej się strudze wsparcia z budżetu państwa. Kolejne środki są już bolesne dla wierzących: 2) wyjęcie dziecka spod nauczania religii w szkole; 3) nieobecność na mszach – po części się to dzieje, lecz by było zauważalne wymagałoby masowości; 4) formalne wystąpienie ze wspólnoty kościelnej. To ostatnie nie jest wcale marginalnym zjawiskiem. Są świeccy, którzy już szukają innych niż katolicka wspólnot chrześcijańskich dla wspólnotowego przeżywania swojej wiary.

Wybór wolności i wolność wyboru
Ojciec Wiśniewski już na początku 2016 r. (Tygodnik Powszechny nr 18/2016) zadaje pytanie, czy ktoś w Polsce ma klucz do uporządkowania szaleństwa sakralizacji władzy politycznej i klerykalizacji życia publicznego. Wyraził tam nadzieję, że posiadają go parlamentarzyści. Wtedy w nas wszystkich był jeszcze optymizm, że Parlament jest miejscem, gdzie da się zdrowo ułożyć wiele spraw. Dzisiaj obywatele wiedzą, że demokracja jest w ich rękach, w ich krytycznym myśleniu, osobistych wyborach, postawach, decyzjach. Drogą zaś do położenia tamy klerykalizacji państwa jest świadomy, zdecydowany sprzeciw świeckich katolików, hierarchia sama się nie opamięta. Także katolik ma zatem moralny obowiązek korzystania z rozumu i własnego sumienia. Obawa przed oceną proboszcza i ostracyzmem środowiska nie usprawiedliwia biernej akceptacji zła, którego autorem jest KK. Nie ma ucieczki od wolności i odpowiedzialności. Będąc członkiem jakiejś wspólnoty odpowiadam za nią moralnie. Decyduje ON, TY, JA. KONsTYtucJA katolika to jego sumienie. Decyzje wyborcze także są moje, twoje, nasze, a nie biskupa, proboszcza i wikarego.

Danuta Jaroć, Lublin 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…