Anna, nie zalewaj!
czyli wielka (brukselska) ucieczka
Szkodliwa reforma, kumulacja roczników, koszty samorządów, chaos w szkole oraz największy w historii Polski strajk nauczycieli. To bilans ministerialnych rządów Anny Zalewskiej w MEN. Powodów do dymisji aż nadto, a jednak Zalewską własna partia nagrodziła pierwszym miejscem na dolnośląsko-opolskiej liście do Parlamentu Europejskiego. Dla PiS to rozwiązanie idealne – nie musi dymisją przyznawać się do błędu, a może się pozbyć skompromitowanej minister przed jesiennymi wyborami do Sejmu.
Ofiarami szkolnego chaosu stali się przede wszystkim uczniowie. Najbardziej ucierpieli obecni absolwenci gimnazjów i klas 8. Ci ostatni podwójnie, bo w 2 lata musieli przyswoić materiał zaplanowany do realizacji w ciągu 3 lat. Wkuwali więc odpowiedzi „pod testy” przygotowując się do wyścigu szczurów. Na naukę kreatywności i kształcenie tak potrzebnych umiejętności, jak praca w grupie, zabrakło czasu. We wrześniu 2019 roku do klas 1-szych liceów, techników i szkół branżowych (dawniej zawodowych) trafi 730 tys. uczniów. W roku ubiegłym było ich 350 tys. Ta kumulacja roczników utrudni młodzieży nie tylko dostanie się do wymarzonej szkoły, ale spowoduje znaczne wydłużenie czasu przebywania na terenie placówek oświatowych (również uczniów klas starszych). Choć już dziś nauka często odbywa się w systemie dwuzmianowym, od września tego roku stanie się to smutną normą. Trudno zatem dziwić się rodzicom, którzy chcą zostawić dziecko na drugi rok w tej samej klasie (!), aby zwiększyć jego szanse na przyszłość i oszczędzić mu największego chaosu. Jednakże zdaniem pani minister problemu nie ma. Powtarza w kolejnych wywiadach, że dla każdego ucznia jest miejsce w szkole. I najwyraźniej nie widzi problemu w tym, że do tej szkoły trzeba będzie przykładowo dojeżdżać 30 km albo że jej profil mija się z zainteresowaniami młodego człowieka. Liczy się statystyka.
W tej statystyce pominięto potrzeby uczniów z niepełnosprawnościami. Od września 2018 roku w praktyce nie mogą już spotykać się oni ze swoimi rówieśnikami na terenie szkoły. Nauczanie indywidualne zamyka ich w 4 ścianach własnego domu, chociaż dla wielu z nich wizyta w szkole stanowiła ważne terapeutycznie doświadczenie. Rozporządzenie minister Zalewskiej, pełne zawiłych zwrotów o „nauczaniu włączającym” i zapewnień o prawie do nauki dla każdego dziecka ma się nijak do rzeczywistości i skutkuje wykluczeniem dzieci – wbrew unijnemu prawu. Jednocześnie nakłada na szkoły i nauczycieli obowiązek prowadzenia rozbudowanej do absurdalnych rozmiarów dokumentacji. Zamiast skupić się na potrzebach ucznia nauczyciele produkują kolejne dokumenty na potrzeby kuratoryjnych kontroli. Czy takie standardy zamierza promować Anna Zalewska w krajach UE?
Kolejnym problemem fatalnej reformy są przeładowane podstawy programowe i treści nieprzystające ani do potrzeb i możliwości uczniów, ani do rzeczywistości XXI wieku. Z podręczników usuwane są treści nieprzystające do wizji światopoglądowej obecnego rządu. Straszna burza rozpętała się w Szkole Podstawowej nr 13 w Olsztynie, gdy na półkach szkolnej biblioteki dopatrzono się bajki o ślimaku Samie. Dlaczego? Otóż główny bohater bajki nie jest ani chłopcem ani dziewczynką (ślimaki z natury są obojnakami). W bajce spotykamy też dwie wiewiórki wychowujące wspólnie dziecko i (o zgrozo!) homoseksualne łabędzie. Brak zgody kuratoriów na lekcje tolerancji wobec osób nieheteronormatywnych, obchody Halloween czy dyskusję o Konstytucji stoi w sprzeczności ze standardami unijnymi.
Degradacja zawodu nauczyciela osiągnęła apogeum. Wielu, w obawie przed utratą pracy lub pogorszenia jej warunków, np. wskutek konieczności dojeżdżania do wielu szkół w ramach łączenia etatu, przechodzi na wcześniejsze emerytury (wzrastają wydatki państwa na świadczenia kompensacyjne). Młodzi pasjonaci odchodzą z zawodu. Gdy
w grudniu 2018 roku zdesperowani nauczyciele masowo brali zwolnienia lekarskie, pani minister lekceważąco komentowała, że zapewne źle się czują. Tymczasem na temat pracy i zarobków nauczycieli w telewizji publicznej kwitnie propaganda rodem z PRL, w której kłamstwa minister odgrywają jedną z głównych, dezinformacyjnych ról.
W przededniu masowych strajków w szkołach uśmiechnięta Anna Zalewska zdaje się żyć w swoim matrixie. Powtarza jak mantrę, że reforma się udała. Na pytanie o problemy w przeprowadzeniu egzaminów zapewnia, że egzaminy się odbędą i zrzuca odpowiedzialność na komisje egzaminacyjne. Jednak tym razem nauczyciele są zdesperowani. Nie bacząc na sympatie polityczne, łączą siły pod znakiem wykrzyknika na pomarańczowym tle. Zdesperowane są też samorządy, które już dziś dopłacają do pensji nauczycieli, podczas gdy rząd w przededniu wyborów zdobywa rozdawnictwem głosy kolejnych wyborców.
Czy minister Zalewska zasługuje na mandat europosłanki? A może powinna pozostać i ponieść odpowiedzialność za chaos w oświacie? O tym zdecydujemy już 26 maja.
Elżbieta Majewska-Cieśla