Nie ucz drzew szyszek robić!

List do ministra środowiska

Szanowny Panie Ministrze!
Czy Pan da wiarę, że to nie ludzie, ale drzewa wymyśliły Internet? Gdy rodziły się nasze ludzkie Facebooki i Nasze Klasy najlepsi specjaliści podpytywali dendrologów i biologów, jak to możliwe, że drzewa oddalone od siebie na znaczne odległości potrafią ostrzegać się przed niebezpieczeństwem i wymieniać się nawzajem swoimi zasobami. Dzieje się to za pomocą silnie rozwiniętego systemu korzeniowego i… grzybni, która przyśpiesza proces przesyłania informacji. Dostawszy impuls w korzeniu drzewo potrzebuje około godziny czasu, by przenieść informację aż do samego czubka i odpowiednio zareagować. Dzieje się tak oczywiście w przypadku drzew tego samego gatunku, ale nawet drzewa niespokrewnione ze sobą zachowują się wobec siebie uprzejmie i nie rozrastają się zbytnio w stronę sąsiada. A jeśli nie są gatunkami konkurującymi, być może mediują i także kontaktują ze sobą nawzajem?

Czy Pan wie, że samotne, miejskie drzewa, pozbawione rodziny, „dzieci ulicy” – jak je nazywa Peter Wohlleben – potrzebują niezwykle dużo wysiłku, by wzrastać, a i tak ich los jest zwykle przesądzony? Drzewa żyjące w lesie wspierają się nawzajem wymieniając substancje odżywcze za pomocą – wspomnianej wcześniej – rozwiniętej sieci korzeni (zajmuje dwie wielkości korony drzewa). Mają więc coś w rodzaju „kasy zapomogowej” – gdy sąsiad jest w potrzebie, wszystkie okoliczne drzewa wspierają go tak długo, jak długo jest to potrzebne. Także, gdy jest stary i schorowany. Drzewa miejskie mogą liczyć tylko na siebie. Ich system korzeniowy od dzieciństwa jest skracany i przycinany w sadzonkach, toteż, zasadzone w miejskiej alei, nie są w stanie robić głębokich zapasów. Tym bardziej cenny jest ich krótki żywot.

Czy Pan uwierzyłby, że drzewa troskliwie opiekują się swoimi dziećmi, powstrzymując ich rozwój przez odcięcie substancji odżywczych i dzięki temu zapewniając paradoksalnie przetrwanie? Pączki takich małych siewek są gorzkie i starannie omijane przez sarny i inne roślinożerne leśne stworzenia. Dopiero upadek rodzica, prześwit w koronach drzew, próchnica z rodzicielskiego pnia dają sygnał do przyśpieszonej fotosyntezy i błyskawicznego pędu w górę. Oznacza to, że leśne przedszkole spełniło dobrze swoje zadanie.

Gra jest warta świeczki, bowiem drzewo takie jak buk, które wytwarza co najmniej 30 tys. sztuk bukwi co pięć lat, dojrzałość płciową osiąga tak naprawdę w wieku 80-150 lat (w zależności od dostępu do światła słonecznego). Osiągnąwszy więc maksymalny wiek 400 lat może co najmniej sześćdziesiąt razy wydać owoce i wytworzyć łącznie około 1 800 000 orzeszków. Z tej liczby dokładnie jedna sztuka stanie się kiedyś dorosłym drzewem. Podobnie nasiona topoli, które nie „wychowują” swoich dzieci u swoich stóp: z 26 mln wędrujących po świecie nasion rocznie, czyli ponad miliarda nasion w ciągu całego swojego topolego życia, narodzi się jeden następca.

Czy te liczby przemawiają Panu do wyobraźni? A może fakt, że drzewa – jakkolwiek uważamy je za rośliny i jako takie pozbawione systemu nerwowego – odróżniają smak, bo rozróżniają, ślina którego szkodnika właśnie je uszkadza i są dzięki temu w stanie dość szybko i skutecznie wytworzyć substancję odstraszającą dedykowaną tylko temu szkodnikowi? Mało tego! Drzewa, podobnie jak ludzie, posługują się zapachem. Substancje lotne wytwarzane przez drzewo ostrzegają osobniki żyjące dalej o niebezpieczeństwie – np. o żyrafie, zjadającej liście akacji. Dlatego żyrafy nigdy nie podchodzą do sąsiadujących drzew, bo te zdążyły już zmienić smak swoich liści na gorzki, ale idą do tych dalszych, do których zapachowa informacja jeszcze nie dotarła. I wie Pan co? To niewiarygodne, ale drzewa prawdopodobnie słyszą! Przynajmniej tak się zachowywały w laboratorium siewki zbóż, które gdy słyszały trzaski o częstotliwości 220 herców, to wierzchołki ich korzeni kierowały w tę właśnie stronę. Czują, słyszą, wzajemnie się ostrzegają i chronią. Tworzą też prawdziwą sieć relacji społecznych w każdym niemal lesie. Obejmuje ona nie tylko owady, ptaki i leśne zwierzęta, ale też nas – ludzi. Bo drzewa są nam przecież potrzebne. Nie tylko dlatego, że – uśredniając – jedno drzewo produkuje tlen dla trzech osób. Życia drzew nie jesteśmy w stanie odtworzyć ani w miejskiej scenerii, ani w doniczkach. Te w doniczkach, pozbawione zimowego snu, umierają zwykle w ciągu roku. Te w miastach żywot mają krótki i ciężki. A nierozumiejący życia drzew leśnicy co roku planują wycinki w lesie, pozbawiając tym samym drzewa komunikacji między sobą. Drzewa oplatają nas i inne żyjące istoty siecią swoich zależności, przy których świat z filmu „Avatar” to tylko namiastka.

Tego wszystkiego można dowiedzieć się z frapującej książki Petera Wohllebena „Sekretne życie drzew”. Książki, której Pan nigdy zapewne nie przeczyta. A nawet gdyby Pan przeczytał, to i tak ważniejsza będzie karoca z dyni u biskupa i polowanie na bażanty wypuszczane z klatek wprost pod lufę. Pan się zapewne nie zmieni, ale my możemy jeszcze zmienić ten świat, ucząc szacunku do praw przyrody nasze dzieci tak, by wybrany kiedyś spośród nich minister ochrony środowiska, walczył o życie każdego z drzew – naszych pobratymców.

DWŻ 

Na podstawie: Peter Wohlleben, Sekretne życie drzew, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2016

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…