Bartłomiej Wygnaniec

Pozycja: Były szef biura politycznego i rzecznik prasowy MON.

Historia: Był to książę, jakich do tej pory nie było. Złote dziecię pislandzkiej dynastii, a gwiazda jego podążała niezmiennie za jedną z najjaśniejszych, za gwiazdą Wielkiego Księcia Antoniego Macierewicza. W 2007 roku, zaledwie 17-letni Bartuś zgłosił się do biura poselskiego Antoniego i tak zaczęła się jego przygoda z wielką polityką. Musiał pracować ciężko, ponieważ już 5 lat później trafił z nominacji samego Wielkiego Jarosława do Rady Politycznej PiS. Praca ta była tak zajmująca, że mimo studiowania na trzech uczelniach, na żadnej nie zdołał zdobyć nawet stopnia licencjata. Nie przeszkodziło mu to w rozpoczęciu naprawdę wielkiej kariery. Swą szansę otrzymał wraz z odrodzeniem się Pislandii w 2015. Jak się jednak szybko okazało, nie było to pasmo samych sukcesów, a upadek nastał szybciej niż się można było spodziewać. Niektórzy nawet wieszczą, że los Bartusia jest zapowiedzią losu całego księstwa PiS.

Dokonania: Akcja zaczęła się wartko – już miesiąc po nominacji, w Ministerstwie Wojny Ze Wszystkimi rozpoczął działania zaczepne. Pierwszą ofiarą tych działań było centrum szkoleniowe NATO, które zostało „odbite” z rąk polskich w akcji tyleż brawurowej, co bezsensownej, ponieważ nocą wyważano drzwi i rozpruwano sejfy, które normalnie mogłyby zostać otwarte za dnia. Ale za to jak było widowiskowo!
Dalej schemat ułożył się jak w scenariuszu opery mydlanej. Nasz Bohater nie schodzi z pierwszych stron serwisów informacyjnych i co chwilę uczestniczy w innych wydarzeniach. Wojskowi mu salutują (lub trzymają nad nim parasol), zostaje członkiem dwóch rad nadzorczych (mimo braku wymaganego wykształcenia i specjalistycznego kursu), zostaje oskarżony o korumpowanie bełchatowskich radnych (zawiesza się wówczas w swych funkcjach). Brakuje tylko porwania przez kosmitów, choć w sumie było blisko, gdy Bohater nasz odbierał nadgodziny w kosmicznym wprost wymiarze czasu.
Mimo tak poważnych zarzutów i wpadek wizerunek księcia ucierpiał najbardziej na sprawie zupełnie błahej, niemal niewinnej. Była nią impreza w Białymstoku, gdzie książę kupował towarzystwo kompanów i niewiast obietnicami posad i kariery. Imprezą żyła cała Polska, ale co najgorsze – pomruki niezadowolenia zaczął wydawać sam Wielki Jarosław. Minister Antoni udawał, że ich nie słyszy, ale na wszelki wypadek jego protegowany schował się na urlop, a potem na owe „odbieranie nadgodzin”. Czas mijał, a medialne zainteresowanie bohaterskim księciem nie malało, w czym pomagał sam zainteresowany budując na urlopie wątpliwej jakości „portal o dezinformacji”. W efekcie został odwołany z funkcji politycznych. Wyglądało to na jego cichy koniec, ale nie z Antonim takie historie! Bartuś otrzymał nominację na pełnomocnika zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Niby stanowisko jak każde inne, ale zarobki rzędu 50 tys. zł już nie. Wybuchła afera i choć wszyscy wysokości pensji zaprzeczali, trzeciego dnia Bartłomiej rezygnację złożył. I tym razem to nie wystarczyło. Wielki Jarosław powołał Radę Starszych, która miała ocenić, czy książę księciem jest w istocie. I cóż się okazało? Że nie jest nim kompletnie i w ogóle nic ze światem „wysokich standardów Pislandii” wspólnego nie ma i mieć nie może. Został więc zmuszony do złożenia samokrytyki i odejścia w niesławie. Choć chyba nie na długo, skoro już wypłynął na medialnych peryferiach władzy. Czyżby tam zbierał siły do wielkiego powrotu?

Słynne słowa Bartka: A Ty? Chcesz być ministrem obrony terytorialnej w kraju? – te słynne słowa przypisywane eksksięciowi miały paść w Białymstoku podczas nieodżałowanej imprezy studenckiej. Eksksiążę zna się na studiowaniu, w końcu już 7 lat robi trzyletnie studia. Jakby więc mógł nie znać się na imprezach studenckich?

Słynne słowa o Bartku: Komisja po wnikliwej analizie postępowania pana Bartłomieja Misiewicza całkowicie negatywnie oceniła jego postawę. PiS stwierdza, że pan Bartłomiej Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa czy innych sferach życia publicznego – ta druzgocąca opinia specjalnej komisji ds. misiewiczości zorganizowanej zakończyła pewien etap w życiu młodego człowieka. Zakończyła też pewien etap w życiu politycznym Polski. Jeśli media nie będą mogły dłużej zajmować się Misiewiczem, czy nie zostaną zmuszone do opisywania prawdziwych problemów rządów PiS?

MP 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…