Demokracja po lubelsku

czyli jak w Lublinie teren dawnego poligonu wojskowego stał się poligonem doświadczalnym demokracji lokalnej

„Srebra rodowe” miasta

Teren o pow. ok. 105 ha, który Lublinianie znają pod nazwą Górki Czechowskie, jest unikalny w skali Polski. Stanowią one jeden z nielicznych doskonale zachowanych przyrodniczo i krajobrazowo skrawków Wyżyny Lubelskiej z wąwozami i wierzchowinami. Pomijając trójmiejski Pomorski Park Krajobrazowy, chyba żadne miasto w Polsce nie posiada tak naturalnego i rozległego terenu zielonego blisko centrum. Dr Mieczysław Kseniak mówi o nich tak: To są zachowane w oryginale dziewicze fragmenty dawnego krajobrazu Lublina. Fragment nieomalże naturalnego krajobrazu, który dawniej liczył ponad 125 hektarów, gdzie dziś mieszka kilkaset ptaków i rośnie kilkaset ziół. To są naturalni mieszkańcy tej ziemi, którzy tu mieszkają od wieków. To są bezcenne relikwia historycznego krajobrazu królewskiego miasta, jakim był Lublin. To są relikwie, które są świadkiem historii przyrody, a które geologicznie przetrwały w niezmienionym stanie w postaci malowniczego pejzażu stepowo -wąwozowego.

Nie da się Górek zrekompensować, zastąpić nasadzeniami w pasach drogowych ani odtworzyć gdzieś indziej, bo o wartości tego obszaru decydują jednocześnie: rozległość, ukształtowania terenu, roślinność, zwierzęta i lokalizacja. Razem tworzą one niepowtarzalne połączenie przyrodniczo-krajobrazowe. To teren występowania gatunków będących pod ścisłą ochroną: chomika europejskiego i motyla czerwończyka nieparka. To klin napowietrzający miasto duszące się zimą od smogu. To klimatyzacja Lublina, najbardziej nasłonecznionego miasta w kraju, borykającego się z niewielka ilością opadów i wciąż zmniejszającą się liczbą drzew.

Historycznie lubelskie Górki Czechowskie to teren powojskowy – już po I wojnie światowej zajęty pod poligon. Obecnie określany w miejskich planach jako zielony, a w obowiązującym Studium jako „teren chroniony przed urbanizacją”. Mimo tego Miasto Lublin w 2000 r. zrezygnowało z prawa jego pierwokupu od AMW na rzecz spółki deweloperskiej.

Samorząd dla dewelopera czy dla mieszkańców?

Marsz dla Górek Czechowskich, ludzie z hasłami przeciw niszczeniu naturalnego krajobrazu Górek. 31 marca 2019.
Marsz dla Górek Czechowskich. 31 marca 2019.
Fot. archiwum Danuta Jaroć

Właścicielowi nie udało się go wykorzystać, ale zmienił plan 30 ha pod zabudowę usługową, handlową, sportową itd. Potem sprzedał teren innej spółce deweloperskiej. Część cennych przyrodniczo miejsc mimo obecności w Ekologicznym Systemie Obszarów Chronionych, zostały zdewastowane przez okoliczne inwestycje drogowe. Nowy właściciel chce kolejnej zmiany planu w całości pod zabudowę mieszkalną. Promuje wizerunek Górek jako miejsca zaśmieconego, niebezpiecznego itd. Mieszkańcy bronią zapisów Studium. Chcą ocalić jak najwięcej Górek. Wywierają presję.

Władze idą na rękę deweloperowi – przygotowują nowe Studium mające być podstawą do zmiany planu, której chce deweloper. Projekt zmiany Studium zostaje oprotestowany przez mieszkańców w pierwszym i drugim wyłożeniu. Równolegle z drugim wyłożeniem Studium Prezydent Krzysztof Żuk organizuje antysmogowy panel obywatelski, którego rekomendacje mają być wiążące dla miasta. Rekomendacja panelistów dotycząca pełnej ochrony Górek przed zabudową zostaje zbagatelizowana, postanowienia panelu stają się jedynie propozycjami.

Referendum czy ankieta?

31 stycznia 2019 r. RM Lublin podjęła uchwałę o ogłoszeniu pierwszego w historii miasta referendum lokalnego w sprawie przeznaczenia tego terenu. Wbrew obietnicom Prezydenta pytanie referendalne nie zostało skonsultowane z Obrońcami Górek. Zarówno przedmiot referendum, jak sama jego organizacja, były zaskarżane przez mieszkańców. Mieszkańców zapytano, czy zgadzają się na zabudowę 30 ha terenu zielonego osiedlem wielorodzinnym na ok. 9 tys. mieszkańców, w zamian za przekazanie miastu 75 ha zagospodarowanego parku. Nie poinformowano ich o skutkach realizacji tej zabudowy dla cennego przyrodniczo sąsiedniego terenu wąwozów z cenną fauną i florą, ani o kształcie tego parku i osiedla. Uchwała od początku budziła wątpliwości prawne, ze względu na przedmiot pytania referendalnego. Zgodnie z orzeczeniem NSA (IIOSK 170/16) problematyki planistycznej nie można poddawać rozstrzygnięciu referendum, gdyż jest ona ściśle regulowana prawnie i decyzje w tej dziedzinie podejmuje i za nie odpowiada RM, a nie mieszkańcy w referendum. Pełnomocnicy organu na rozprawach sądowych w trybie wyborczych mieli z tym kłopot i gubili się w argumentacji. Próbowali przekonywać, że referendum ma dla nich moc tylko opiniodawczą, kiedy art. 65 ustawy o referendum lokalnym wyraźnie mówi, że wynik wiążący przy wymaganym poziomie frekwencji zobowiązuje organa samorządowe do niezwłocznego przystąpienia do działań zmierzających do realizacji rozstrzygnięcia. Tymczasem procesem planistycznym rządzi ponad 70 aktów prawnych, a nie rozstrzygnięcie referendalne. Świadczyłoby to o tym, że miasto wydało 500 tys. zł z budżetu na niewłaściwe narzędzie opiniodawcze, bo referendum takim nie jest. Ono ma moc wiążącą i zobowiązującą. Miasto zlekceważyło jednocześnie wyniki Panelu Obywatelskiego sprzed kilku lat, gdzie 80 % uczestników opowiedziało się za ochroną tego terenu przed zabudową. Sama kampania referendalna wzbudziła w mieszkańcach ogromny niesmak.

Informacja kontra propaganda

Happening przed Ratuszem przeciw zabudowie mieszkalnej na Górkach - bloki z kartonu i protestujący pomiędzy. 29 marca 2019.
Happening przed Ratuszem. 29 marca 2019.
Fot. archiwum Danuta Jaroć

Rada Miasta jako inicjator referendum ograniczyła się do informacji o przedmiocie referendum na stronie internetowej miasta, dyskwalifikując tym samym całą rzeszę wyborców nie korzystających z internetu. Tymczasem miasto zalały bilbordy, reklamy radiowe, telewizyjne, kinowe dewelopera – właściciela terenu. Jego wynajęte hostessy rozdawały ulotki w galeriach handlowych, na ulicach, ale też w obiektach należących do miasta. Materiały reklamowe mówiły prawie wyłącznie o parku, a nie o osiedlu, na 9 tys. osób, które ma powstać na terenie zielonym. Na wizualizacjach nie pokazywano bloków, tylko park. Na czas kampanii deweloper z budowniczego stał się architektem zieleni. Za kampanią właściciela gruntu stały duże pieniądze, informacja miasta była więcej niż skromna. Po drugiej stronie były arcyskromne połączone siły mieszkańców oraz kilku stowarzyszeń i fundacji, którym na kampanię informacyjną udało się zebrać 6 tys. zł i z taką kwotą oraz zaangażowaniem własnego czasu i sił stanęli do dzielenia się szerszą informacją o wieloaspektowej wyjątkowości terenu Górek. Odbył się kolorowy marsz przez miasto „kwietna łąka”, pikieta wizualizująca blokowisko pod Ratuszem, rowerowo-rolkowa masa krytyczna wokół terenu Górek. Miasto, nawet na wniosek mieszkańców, nie udostępniło na swojej stronie szerszych opracowań środowiskowych, które na jego zlecenie były wcześniej wykonywane. Część mieszkańców była poza tym przekonana, że tsunami bilbordów i reklam jest dziełem miasta, a nie właściciela terenu, zainteresowanego zyskiem.

Po referendum

Frekwencja w referendum wyniosła 12,91 %, wynikiem 67,7 % na „nie”, i 32,3 % na „tak”. Uczestnicy referendum nie mogą doczekać się jakiegokolwiek komentarza władz miasta i informacji co do dalszych planów wobec tego terenu. Po referendum zasypaliśmy radnych i prezydenta listami i petycjami, by wzięli pod uwagę jego wyniki w swoich decyzjach oraz by rozmawiali z nami o rozwiązaniach. Niespełna miesiąc od głosowania po drugiej stronie panuje cisza.

Memento przedwyborcze

Masa krytyczna wokół Górek. Rowerzyści jadący nocą. 29 marca 2019.
Masa krytyczna wokół Górek. 29 marca 2019.
Fot. archiwum Danuta Jaroć

Polityka władz samorządowych Lublina, Prezydenta z PO i większości radnych z Komitetu Wyborczego K. Żuka (skupiającej przedstawicieli PO, PSL, N, SLD, Wspólnego Lublina i środowisk obywatelskich) odstręcza od przedstawicieli tych partii ich wyborców. Odbieramy ją, poza tym że jest krótkowzroczna środowiskowo, jako brak szacunku dla zasad i narzędzi demokracji, brak szacunku do wyborców i w końcu brak szacunku dla prawa. Może to przełożyć się na wyniki wyborów w regionie, zarówno tych do PE, jak i parlamentarnych. Lublin ostrzega – dobrze przyglądajcie się kogo wybieracie, pytajcie o szczegóły programowe, domagajcie się precyzyjnych deklaracji decyzyjnych w konkretnych obszarach polityki. Nasi wybrańcy sprzed kilku miesięcy bardzo nas rozczarowali. Jest to bolesne zarówno w kontekście polityki rozwoju miasta, ale też w kontekście szerszym – zbliżających się wyborów, gdzie określone decyzje wyborców mogą przynieść skutki ważące już nie tylko o losach miasta i regionu, ale też kraju i Europy. Politycy samorządowi powinni mieć świadomość tej odpowiedzialności. Samorządy mogą być prekursorem i motorem zarówno zmian ku lepszej innowacyjnej polityce włączającej obywateli, jak i hamulcem i elementem uwsteczniającym politykę włączającą i obywatelską. Nie myślałam że samorządy Gdańska i Lublina mogą być przeciwstawnymi biegunami polityki samorządowej.

Danuta Jaroć, Lublin

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…