Kaczyńska RP
Analiza projektu Konstytucji PiS
Część I
Projekt konstytucji PiS z 2010 zniknął już dawno ze strony tej partii. Teraz, kiedy kardynał Nycz woła i żąda, by nowa konstytucja była zapisana w duchu katolickim, gdy twierdzi, że większość obywateli nie może być źródłem prawa cywilnego, warto znowu przypomnieć ten projekt. Ku przestrodze – dostrzegacie, ile już z zapisów tego projektu zostało wprowadzonych w polskie życie tylnymi drzwiami?
Zacznijmy od preambuły. Pierwsze zdanie już stawia mnie na baczność: W imię Boga Wszechmogącego! My, Naród Polski, składając Bożej Opatrzności dziękczynienie za dar niepodległości, pomni naszych ponad tysiącletnich dziejów związanych z chrześcijaństwem(…)
Czytam raz i drugi, by upewnić się, że to nie jakaś moja wewnętrzna projekcja. My Naród czyli kto? W rozumieniu autorów preambuły NARÓD obejmuje polskich chrześcijan. To gdzie się mieści cała reszta: ateiści, wyznawcy innej religii, obywatele polscy pochodzenia niemieckiego, żydowskiego, rosyjskiego itp.? Zdaje się, że wyrzucono poza margines polskości wszystkich obywateli, nie mieszczących się w ramach pisowskiego rozumienia NARODU. Jak słusznie zauważa Wojciech Sadurski my, Naród Polski jest w obecnej konstytucji zdefiniowane jako wszyscy obywatele Rzeczypospolitej – jest to więc obywatelskie pojmowanie narodu. Obywatelstwo konstytuuje tożsamość narodową – nie na odwrót.
Artykuł 6 w Rozdziale I (Zasady naczelne) mówi, że Władza w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Dociera do mnie, że zostałam już w preambule wykluczona, bo przecież nie stanowię elementu narodu według założeń pisowskiej definicji.
Chrześcijański charakter państwa podkreśla też mała modyfikacja przysięgi którą składa prezydent, ministrowie i parlamentarzyści. Zgodnie z propozycją PiS jej treść zawiera zdanie Tak mi dopomóż Bóg. Zgodnie z obowiązującą nadal Konstytucją każdy sam decyduje czy chce, czy też nie, powoływać się w przysiędze na Boga. Niby drobiazg, ale to również przykład nadchodzących czasów. Czasów, w których zasady państwa coraz bardziej stają się tożsame z zasadami religii rzymsko-katolickiej.
Rozdział: Wolności, Prawa i Obowiązki Człowieka i Obywatela. Od razu w oczy rzuca się zapis Każdy człowiek ma prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Wszystko jasne. Wygrywa opcja zakazująca aborcji całkowicie. Nie jest ważne, czy ciąża jest wynikiem gwałtu, czy zagraża życiu kobiety, czy też płód jest ciężko uszkodzony. Teraz trzeba będzie rodzić.
Niepokój wzbudza też artykuł 26.2 Rodzice mają naturalne prawo i pierwszeństwo wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Jakże brakuje tutaj wskazania, że wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania (art. 48 obecnej Konstytucji). Nie potrafię też zrozumieć, że konstytucja może przemilczeć ochronę praw dziecka, jego obronę przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją (art. 72.1 obowiązującej Konstytucji). Dziecko staje się więc przedmiotem w rękach rodziców, którzy mogą robić z nim, co chcą, nie biorąc pod uwagę jego potrzeb. Makabra.
Artykuł 27.2 informuje, że władze muszą umożliwić nauczanie w szkołach publicznych religii Kościoła katolickiego oraz innych prawnie uznanych kościołów i związków wyznaniowych pod ich nadzorem. To nic innego jak konstytucyjne usankcjonowanie lekcji religii, co kończy jakąkolwiek debatę nad ich wyprowadzeniem ze szkół.
Artykuł 28 Obywatele mają prawo do ochrony obecności symboli i pamiątek kulturalnych i religijnych istniejących w sferze publicznej zgodnie z miejscowymi zwyczajami, to nic innego jak złamanie konstytucyjnej zasady rozdzielności kościoła od państwa.
Kolejna zmiana dotyczy mniejszości narodowych. Projekt konstytucji gwarantuje im prawo indywidualne i zbiorowe, do zachowania i rozwoju własnej kultury, języka, obyczajów
i tradycji oraz do tworzenia instytucji edukacyjnych i kulturalnych (art. 40), ale zniknął zapis o prawie do instytucji służących ochronie tożsamości religijnej oraz do uczestnictwa
w rozstrzyganiu spraw dotyczących ich tożsamości kulturowej (art. 35 obecnej konstytucji). Brak gwarancji konstytucyjnej w tych kwestiach może pociągnąć za sobą ograniczenie praw obywatelskich mniejszości narodowych (niezapisane będą zależne od nastawienia władzy).
Część II
Swój projekt konstytucyjny PiS pisał będąc w opozycji, w czasie, gdy żył jeszcze Lech Kaczyński, pod którego była pisana znacząca rola prezydenta. I choć dzisiaj partia, obecnie rządząca, żadnym projektem się nie chwali, rozwiązania sprzed kilku lat mogą wiele powiedzieć o planach ustrojowych zarówno prezydenta Dudy, jak i prezesa PiS.
Przejdźmy do Rozdziału IV – Prezydent RP. Czego mi zabrakło w projekcie PiS? Przede wszystkim wyraźnego podkreślenia, że Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji i wykonuje swoje zadania w zakresie i na zasadach określonych w Konstytucji i ustawach (artykuły 126.2 i 126.3 obowiązującej Konstytucji). Może być to, choć nie musi, pewną furtką na nadinterpretacje, niekoniecznie zgodne z zasadami państwa prawa.
Zgodnie z zapisem prezydent może według swojego uznania, osobiście reprezentować Rzeczpospolitą Polską w rokowaniach z przedstawicielami innych państw oraz w organizacjach międzynarodowych zgodnie z prawem i zwyczajami międzynarodowymi (art. 73). W takiej sytuacji prezydent będzie prezentował stanowisko rządu, a towarzyszyć mu będą, wskazani przez premiera, ministrowie. Może się okazać, że premier nie będzie już musiał się męczyć, bo prezydent chętnie sam poleci, gdzie trzeba i załatwi pozytywnie polskie sprawy. Rozumiem więc, że premier będzie przedstawiał prezydentowi kalendarz ważnych spotkań, prezydent wybierze sobie te, które mu odpowiadają, a szef rządu potulnie podporządkuje się woli głowy państwa. Dla mnie to forma umniejszenia kompetencji premiera. Nie rozwiązuje jednak problemu w sytuacji, gdy prezydent i premier reprezentują inne obozy i pozostają w konflikcie.
Prezydent ma prawo odmówić powołania Prezesa Rady Ministrów lub innego członka Rady Ministrów, jeżeli istnieje uzasadnione podejrzenie, że nie będzie on przestrzegać prawa albo jeżeli przeciwko powołaniu przemawiają ważne względy bezpieczeństwa państwa (art.122 ). Jest to największa zmiana, wzmacniająca rolę prezydenta. Wszystko by zależało od tego, co prezydent rozumie przez te ważne względy bezpieczeństwa. W praktyce może być to nawet niezgodność poglądów, umiejętnie przedstawiona jako rodzaj zagrożenia i już będziemy mieć sytuację patową na najwyższych szczeblach władzy.
Rozdział VIII, o władzy sądowniczej. Artykuł 125 mówi nam, że sędziowie są niezawiśli. Autorzy pominęli zasadnicze kwestie, obecne w aktualnej Konstytucji: Sądy i Trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz oraz Sędzia nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów. (artykuły 173 i 178.3 obowiązującej Konstytucji)
Krajową Radę Sądownictwa miała zastąpić Rada do Spraw Sądownictwa. Jej przewodniczącym miał być prezydent, który wskazywałby też 4 osoby, wchodzące w jej skład, kolejnych 4 sędziów Minister Sprawiedliwości oraz po 2 osoby Sejm i Senat. Zastępcami mieli być z urzędu Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego i Minister Sprawiedliwości. Tak więc na 16 osób, tylko dwie wydają się być wolne od przynależności lub upodobań partyjnych. Brzmi znajomo? Tak – poza nazwą i kilkoma szczegółami ostateczny wynik zmian jest dziś bardzo podobny, tylko wprowadzony zwykłymi ustawami.
Rozdział XII – Rzecznik Praw Obywatelskich. Według założeń autorów projektu Rzecznika Praw Obywatelskich powołuje Senat (obecnie obowiązuje zasada, że Sejm za zgodą Senatu) na 5 lat, a jego działania reguluje ustawa. A gdzie zasada, że nie może on należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z godnością jego urzędu? Gdzie określenie, że jest w swojej działalności niezawisły, niezależny od innych organów państwowych i odpowiada jedynie przed Sejmem na zasadach określonych w ustawie (artykuły 209.3 i 210 obowiązującej Konstytucji)? Dla mnie to kolejny przykład stworzenia możliwości swobodnego interpretowania przepisów, zgodnie ze swoimi poglądami i linią partyjną.
Projekt przewidywał też likwidację KRRiT, dziś zamierzenie to wykonano powołując Radę Mediów Narodowych, która przejęła najważniejsze funkcje konstytucyjnego organu.
I na koniec zostawiłam „perełkę”. Taki punkt niewielki, który jednak uderzył moją osobistą praworządność bardzo. Art. 186 mówi, że Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów może, w drodze rozporządzenia wydanego na podstawie ustawy, wprowadzić na czas określony, nie dłuższy niż 90 dni, stan wyjątkowy na części albo na całym terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w przypadku rozruchów grożących obaleniem przemocą porządku konstytucyjnego lub klęski żywiołowej. Powtórzę – W PRZYPADKU ROZRUCHÓW GROŻĄCYCH OBALENIEM PRZEMOCĄ PORZĄDKU KONSTYTUCYJNEGO. Takiego zapisu w obowiązującej Konstytucji nie ma. Czyżby PiS przewidywał, że jak za mocno będzie majstrował przy Demokracji to powinien się zabezpieczyć?
Tamara Olszewska