Marek „Caryca” Suski
POZYCJA: Szef Gabinetu Politycznego Prezesa Rady Ministrów, kiedyś bardziej znany jako Perukarz Nadworny, dziś został prawdziwym Uchem Prezesa.
HISTORIA: Przyszły poseł swą zawodową karierę pozapolityczną miał krótką, choć ciekawą. Pracował mianowicie w Teatrze Wielkim jako charakteryzator, stąd zresztą jego funkcja Nadwornego Perukarza w późniejszej, książęcej służbie. Z polityką miał do czynienia od wczesnych lat 90. i od początku związał się z Wielkim Jarosławem, któremu wiernie służy do dziś.
Choć posłował w imieniu Pislandii od lat, nie pełnił zbyt eksponowanych stanowisk. I choć na większe profity dotychczas nie mógł liczyć, może się pochwalić jednym, szczególnym przywilejem – jako najwierniejszy z wiernych może do Jarosława podchodzić bez zwyczajowych trzech ukłonów zagwarantowanych Imperatorowi Pislandii. A że nie jest kobietą, nie musi oddawać swej dłoni do zamaszyście imperatorskich pocałunków. Prawdziwy szczęściarz.
Poseł zasłynął też ze swej niezłomności w obronie ojczystego języka. Jak donosi pewien dawny wicepremier, Suski wziął kiedyś udział w konferencji przygotowanej przez samą Stolicę Apostolską. Konferencja trwała 3 dni i odbywała się bez tłumaczy – jej językiem był (o zgrozo!) angielski. Poseł wytrwał dzielnie całość wykładów i dyskusji, kiedy w ostatnim dniu, podczas oczekiwania na papieską audiencję nieopatrznie zagadał do niego sekretarz konferencji. Chciał wiedzieć, jak posłowi podobał się zjazd. Musiał jednak zrezygnować z próby nawiązania kontaktu, bo choć zagadywał po angielsku, francusku i niemiecku, to od posła nie usłyszał nic ponad zdawkowe „yes”.
DOKONANIA: Po odzyskaniu przez Pislandię niepodległości poseł dostał wreszcie od losu swoją wielką szansę. Został mianowany wiceprzewodniczącym sejmowej komisji śledczej w sprawie Amber Gold, a jak wiadomo, sejmowe komisje śledcze służą przede wszystkim medialnym karierom jej członków. Nie inaczej było z Perukarzem, który dzięki pracom w komisji otrzymał zaszczytny przydomek „Carycy”. Ponieważ tę historię znają już nawet najstarsi górale, opowiadać jej nie trzeba. Napomnijmy tylko, że sam poseł swój brak refleksu tłumaczył słabą akustyką sali i tym, że w ogóle nie słyszał przesłuchiwanych osób. Jeśli tak, to co tam robił przez długie miesiące?
Także za obecnych rządów Pislandii Suski miał okazję wykazać się hartem ducha w obronie polskiego języka. Tym razem przeszedł do kontrataku i sam na międzynarodowej konferencji postanowił ojczystą mowę propagować. Stało się to trochę przypadkiem, gdy w Bukareszcie poseł zastąpił mającego tam wystąpić wicemarszałka Stanisława Tyszkę. Co ciekawe, nikt nie powiadomił organizatorów o zmianie i poseł wystąpił przedstawiony jako wicemarszałek. Dla zgromadzonych przedstawicieli państw z Europy Środkowej jak i premiera Chin nie miało to zresztą większego znaczenia. Nikt z nich nie zrozumiał ani słowa z wystąpienia, które nie było tłumaczone z polskiego.
Dzięki tym, jakże znaczącym sukcesom na niwie krajowej i międzynarodowej, Nadworny Perukarz zasłużył sobie na awans. Dlatego też, gdy doszło do słynnej rekonstrukcji rządu, w której Księżna Broszka zamieniła się siedzeniami z Dożą Matteo pojawiła się szansa i dla posła Marka. Zaledwie tydzień po zaprzysiężeniu nowo-starego rządu Suski został mianowany szefem Gabinetu Politycznego. Brzmi wspaniale, prawda? Oczywiście stanowisko to objął nie dlatego, że jest zaufanym człowiekiem nowego premiera, ale dlatego, że zaufaniem darzy go Jarosław.
A ten musi mieć swoje ucho w nowym gabinecie.
SŁYNNE SŁOWA MARKA: Jarosław Kaczyński poświęcił się całym życiem. Nie ożenił się, bo służył Polsce i nie chciał unieszczęśliwiać jakiejś kobiety, którą by pozostawiał, służąc Polsce. (…) Dla niego przyszedłem do Porozumienia Centrum i dla niego jestem w PiS – jaśniej nie można, teraz już wszyscy wiemy dlaczego Jarosław jest Wielki, a Suski jest Uchem Prezesa w rządzie.
SŁYNNE SŁOWA O MARKU: Zawsze uważałem, że ten typ mentalności i wrażliwości kulturowej, który uosabia poseł Marek Suski, ma, owszem, prawo być obecny w PiS, ale powinno się go traktować na zasadzie dobrodziejstwa inwentarza i nadmiernie nie eksponować, tak z powodów zasadniczych, jak taktycznych – czyżby te słowa Ludwika Dorna zdradzały dlaczego poseł Suski przez tyle lat nie otrzymał żadnego istotnego stanowiska w Pislandii i okolicach? Jeśli tak, to chyba nastąpiła zasadnicza zmiana, której Suski został jaskółką. Szkoda, że to nielot.
Maciej Pokrzywa