Relacja z marszu „My, Naród” (27 lutego 2016 r., Warszawa, godz. 13.00-17.00)

Tuż po 6 rano dwoma autokarami koderki i koderzy Dolnego Śląska wyruszyli z Wrocławia do Warszawy, aby wziąć udział w ogólnopolskim marszu „My, Naród”. Spod Stadionu Narodowego manifestacja przeszła Aleją Zieleniecką, Mostem Poniatowskiego, Alejami Jerozolimskimi, ulicami Marszałkowską i Królewską na Plac Piłsudskiego, gdzie się zakończyła. Wzięło w niej udział co najmniej 55 tysięcy osób (według informacji, podanych przez wiceprezydenta Warszawy, Jarosława Jóźwiaka). Policja podała inne dane, szacując liczbę uczestników marszu na 15 tysięcy. „Przyszliśmy pokazać, że najważniejsze wartości to wolność i demokracja, a na ich straży stoi konstytucja. Chcemy też pokazać naszą solidarność z Prezydentem, Przewodniczącym Lechem Wałęsą, symbolem zwycięskiej walki o wolność i demokrację, w Polsce, w Europie i w całym świecie” – mówił do manifestantów, zebranych na błoniach Stadionu Narodowego, Mateusz Kijowski, lider KOD. Padły deklaracje o kontynuacji działalności KODu, w imię niezawisłości Trybunału Konstytucyjnego, wolnych mediów publicznych, niezależności prokuratury, naszego prawa do prywatności i własności oraz naszych praw wyborczych. Ze sceny przemawiali też politycy: Grzegorz Schetyna (PO), Ryszard Petru (Nowoczesna) i polityczka lewicy Barbara Nowacka. Podkreślali oni, że nie pozwolą na zawłaszczanie Polski przez obóz rządzący i że ponadpartyjna współpraca doprowadzi, bo musi doprowadzić, do ustąpienia Jarosława Kaczyńskiego oraz do zaprzysiężenia sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez prezydenta Andrzeja Dudę. Wspólnym wysiłkiem trzeba doprowadzić do przywrócenia ładu konstytucyjnego. Wypowiedzi dotyczyły również dorobku Lecha Wałęsy, który „ocenić może jedynie historia, a nie prezes IPN czy peerelowski prokurator”. Po przemówieniach Mateusz Kijowski odczytał list przysłany przez Wałęsę, w którym były prezydent odniósł się do zarzutu współpracy z SB. „Pamiętałem papiery podsuwane mi przez SB, które podpisałem, wierząc, że nowa władza, wstrząśnięta grudniową tragedią, zmieni swój stosunek do robotników. Nigdy nie zgodziłem się na współpracę, nigdy nikogo nie skrzywdziłem, lecz to doświadczenie nauczyło mnie, że tylko wspólne działanie daje szansę na sukces. Ale nie tylko. Daje też poczucie bezpieczeństwa. Przestajesz być sam” – napisał w liście Wałęsa.
12778750_191442977894686_5356789026456834587_o

Dzięki ogromnemu zaangażowaniu współtowarzyszy podróży, którzy po przybyciu na błonia Stadionu Narodowego podzielili między siebie egzemplarze naszego Biuletynu, udało się wśród uczestników marszu, gromadzących się od godz. 13, sprawnie i szybko rozdać blisko 5 tysięcy egzemplarzy Dekodera. Numer pierwszy, z wizerunkiem Wałęsy na okładce wzbudzał zainteresowanie i sympatyczne reakcje. Sobotnia demonstracja zapisała się w naszej pamięci wielką ilością zabawnych transparentów i tablic oraz polskich i europejskich flag. Niektóre z miast i regionów Polski postarały się o naprawdę duże banery w celu podkreślenia swej obecności. Wrocław i Dolny Śląsk postawił na dowcipne maski z twarzą Wałęsy (budzące żywe zainteresowanie dziennikarzy) i specjalne plakietki z jego wizerunkiem i napisem „Dolny Śląsk z Lechem”. W tłumie bardzo chętnie i często używano gwizdków i wuwuzeli, toteż zajęło nam trochę czasu, nim nasza grupa odnalazła się w tyle pochodu. Tłum manifestantów był spokojny i nastrojony optymistycznie. Obyło się bez incydentów. Za to nie brakło akcentów humorystycznych. Przebrani za świnki oponenci KODu, w skromnej liczbie dwóch, schowani za liczną obstawą policji, na Moście Poniatowskiego witali przechodzących hasłami „obrony koryta”.

Redakcja Dekodera przeprowadziła kilkanaście rozmów z uczestnikami, pytając ich o przyczyny przybycia i recepty na poszerzenie wpływów KODu. Niezależnie od miejsca zamieszkania i wieku, rozmówcy podzielali przekonanie o konieczności manifestowania na ulicach i stawiania tym sposobem oporu wobec bezprawnych posunięć parlamentu, rządu i prezydenta. Nie brakowało jednak opinii, że za obecny stan rzeczy odpowiadają też uwarunkowania historyczne. „Boję się o Polskę. Polacy, podobnie jak Włosi to narody, które jeszcze nie nauczyły się obsługiwać takiej instytucji, jaką jest państwo demokratyczne” – mówił jeden z uczestników, przybyły z Katowic. Bilans stu dni rządów PiS oceniano bez sentymentu i surowo, zauważając przy tym, że „teczki Bolka są tematem zastępczym”. Autorka tych słów, 30-letnia Karolina – która przyszła na demonstrację z mężem Karolem i maleńką córeczką Nelą – skrytykowała także projekt 500 plus. „Jestem przedsiębiorcą, ciężko pracuję”, wyjaśniała, „i chociaż mam dziecko, i będę miała pewnie kolejne, ta obietnica rządu nie interesuje mnie. To raczej oferta dla leniwych, którzy dzięki posiadaniu kilkorga dzieci będą bez wysiłku dostawali pomoc w wysokości moich zarobków. Denerwuje mnie to, bo zapłacimy za to wszyscy”.
12834995_1174961085850316_1561775994_n

Przedstawiciele starszego pokolenia nie kryli rozgoryczenia tym, że teraz następuje zawłaszczanie osiągnięć, które wywalczyli w młodości, w epoce Solidarności i stanu wojennego. „Byłam wówczas młoda mamą, było strasznie ciężko. Brakowało na jedzenie, trzeba było wielu wyrzeczeń. Nie oddam tego teraz” – mówiła energiczna 60-latka, Barbara z Warszawy. „Uczyłem przez całe życie logiki, teraz widzę, obserwując to, co robi sejm, senat i prezydent, że rządzą nami ci, którzy nie potrafią myśleć” – kwitował obecną sytuację 76-letni Wiesław z Tarnowa. „Widzę tutaj niezaprzeczalny zryw tych, którzy myślą racjonalnie. Musimy pokazać, że większość myśli inaczej, niż ci, którzy doszli do władzy”. Nasi rozmówcy bez wyjątku krytykowali ataki na Wałęsę. Andrzej, za młodych lat członek NZS-u w Kielcach, obecnie mieszkający w Warszawie, skwitował szum medialny wokół przywódcy Solidarności słowami „każdy może się pomylić. Kafka mówi, nieważne, jak upadasz, ważne, że się podnosisz z upadku”.

Rozmówcy mówili o pozytywnej atmosferze i nadziei, jaką daje istnieje KODu. „Nie opuściłem jeszcze ani jednej pikiety, zebrania i manifestacji. Wszyscy tu są przyjaciółmi. Z każdą nową manifestacją jest nas więcej” – deklarował 70-letni Michał z warszawskiej Pragi. – „To jest samonakręcająca się historia. Będzie nas więcej, bo ludzie mają dosyć tego, co się tutaj dzieje”. Sławek (42-latek) z Bydgoszczy ocenił, że manifestantów przyszło „chyba ze sto tysięcy”. Marta (27-latka) deklarowała nam: „Czujemy się tutaj znakomicie, działanie tłumu nas dopinguje, choć jeszcze nie jesteśmy w KODzie. Czujemy moc, i mamy nadzieję, że coś z tego wyniknie… KOD musi pozostać jak najdłużej ruchem społecznym, a nie politycznym. To jest duży sukces, i oby się utrzymał w takiej postaci”. Podobnie warszawianka, Barbara: „Za każdym razem, kiedy tu jestem, jestem szczęśliwa. Tu jest fantastyczna atmosfera, jesteśmy tu razem z przyjaciółmi”. Joannę (43-latkę) z Torunia martwiła jednak obojętność ludzi. „Przyjechałam specjalnie, aby pokazać, że jest nasz dużo. Ci, co nie przyszli z jakiegoś powodu, muszą zobaczyć, że jest nas dużo. Nie wiem, jak ich ściągnąć. Przed chwilą byłam w Reducie [jedna z galerii handlowych – przyp. redakcji], tam teraz na zakupach są dosłownie tłumy, jestem zdziwiona, że są tam, a nie tu. Jeszcze chyba część z nich nie zauważyła tej potrzeby, żeby tu być?” – pytała retorycznie. Krążąc wśród tłumu zagadnęliśmy uśmiechniętą dziewczynę, sprzedającą „GW” z podręcznego wózka. 21-letnia Oksana z Ukrainy nie kryła entuzjazmu. „Bardzo mi się tu podoba. Wcześniej nigdy nie byłam”.
12783608_191442474561403_3683730320236832234_o

Wielkie zaangażowanie pokolenia rodziców i dziadków potwierdzali młodzi rozmówcy. „Zadzwonili po nas nasi rodzice, którzy uznali, że koniecznie musimy iść” – przyznała 24-letnia sympatyczka KODu, łodzianka Zuzanna, tymczasowo mieszkająca w stolicy. „My młodzi, nie przepadamy za wychodzeniem w tłumie. Ale jeśli władza przekracza granice, warto spotkać ludzi, którzy mają podobne poglądy. Zaskakujące to jest, że jednak mało jest moich rówieśników, spodziewałam się, że będzie inaczej, że będą się angażować. Tu widać raczej dużo starszych ludzi i z pokolenia moich rodziców. Moja babcia nie śpi po nocach, i mówi, że ona to widziała i nie chce stracić tego, co było”. Zapytaliśmy naszą rozmówczynię o przyczyny bierności młodych. „W nas jest niefrasobliwość. My nie wiemy, że możemy coś stracić. Tak przywykliśmy do tego, jak było przez te lata, że trudno nam sobie wyobrazić, że są robione rzeczy niezgodne z prawem. Słucham znajomych, mówią: Przecież tej granicy nie przekroczą, bo tak stanowi prawo. A jak dobrze popatrzeć, to widać, jak w bardzo głębokim poważaniu niektórzy teraz mają to prawo”. Nic dziwnego, że optymizmem natchnęła nas deklaracja młodego, 21-letniego Jakuba. Maszerując koło nas, mimo zmęczenia chętnie podjął rozmowę. Jak się okazało, dołączył do manifestujących już w trakcie ich przemarszu przez Most Poniatowskiego, właściwie prosto po pracy. „Mimo, że jestem młody, wiem, że demokracja jest nadrzędną wartością” – mówił. „Obawiam się, że wskutek działań Jarosława Kaczyńskiego staniemy się nowoczesną Białorusią. Znam historię, wiem, ile nasz naród wycierpiał z powodu demoralizacji władzy. Jestem małym pikselem, ale też niezbywalną częścią zebranych tutaj. Nie jestem tu z niechęci do PiS i Kaczyńskiego, ale dlatego, że jestem Polakiem i patriotą i wiem, że przyszłość Polski jest tylko na Zachodzie. Dopiero zaczynam, dużo pracuję, ale chętnie podejmę działalność w KOD, od pewnego czasu śledzę jego działania. Jestem szczęśliwy, że dziś wreszcie mogłem wziąć udział w demonstracji”.

12841300_191443474561303_2363030286126677969_o

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…