Szkoda, że odpowiedzi nie znamy

Dolnośląski dyżur pod KPRM

Warszawiacy powitali nas radośnie i równie radośnie, dość szybko, pożegnali. Nie dziwię się – mają ten obowiązek wpisany na co dzień w swoje normalne życie, a chętnych do dyżurowania nie przybywa. Cieszę się, ze daliśmy im chwilkę wytchnienia. Atmosfera była świetna. Mimo deszczu było pogodnie pod namiotem. Nocka spokojna, ale od rana się zaczęło! Najpierw obserwowaliśmy napływ pracowników do siedziby – zapewne pierwsze były panie sprzątające – zaczęły się pojawiać o 4:30. Później, dużo później, pojawiali się różni „ważni” – dowożeni samochodami.

Sympatyczni policjanci odwiedzali nas regularnie, sprawdzając czy nie zmienił się „szef” ekipy – ale kto zdołałby zmienić Janinę podczas jej dyżuru?

O przyzwoitej godzinie wyłamałam się (chyba) i poszłam w odwiedziny do namiotu sąsiedniego. Spędziłam godzinkę na sympatycznej rozmowie. Boli mnie to, że miasteczko namiotowe nie stanowi jedności. Bądźmy sobie wewnątrz odmiennego zdania co do metod i sposobów przeciwstawiania się władzy, ale dla tych z drugiej strony ulicy powinniśmy być jednością! Silną i stanowczą w sprzeciwie jednością!

Najciekawszym punktem naszego dyżuru była jednak część artystyczna – kiedy w ruch poszły szczekaczki i zaczęło się dziać – owszem, poskandowaliśmy trochę na rozgrzewkę, ale jak Natalia zaintonowała Hymn, to panowie policjanci wprawdzie nie stanęli na baczność, ale pootwierali drzwi samochodów, zapewne zaskoczeni TAKIM głosem! Był więc kilka razy odśpiewany Hymn Narodowy, był Hymn Unii Europejskiej, ale były też przyśpiewki typu „gadu, gadu…, baju, baju…”

Przykre dla mnie było jedno – kiedy śpiewaliśmy Hymn, przechodzili lub przejeżdżali przed nami ludzie. Polacy, zapewne mianujący się patriotami. Nie zatrzymał się nikt. Pani na rowerze przyspieszyła, schylając głowę. Panowie w garniturach, którzy wychodzili z siedziby Kancelarii Premiera Rady Ministrów, nawet popatrzyli w naszą stronę, ale Hymn nie robił na nich wrażenia. Planują „dobrą zmianę” także i w tej dziedzinie? Ja mam głęboko zakodowane w sercu i głowie, że jeśli słyszę śpiewany lub grany Hymn Narodowy, to staję z szacunkiem. Szkoda, że u tymczasowych pracowników KPRM nie ma takiego nawyku.

Niektórzy kierowcy pozdrawiali nas klaksonem lub gestem ręki, niektórzy przechodnie zatrzymywali się, żeby porozmawiać i wziąć „Dekodera”, było trochę niesympatycznych spojrzeń i zaczepek słownych.

Pisząc o naszym dyżurze nie można zapomnieć o niezwykłych Kobietach, które codziennie wspierają dyżurujących w bardzo ludzki sposób – dwie (podobno jest też trzecia) przynoszą wieczorem spory garnek pysznej, gorącej, świeżo przyrządzonej zupy – dla tych, którzy będą na dyżurze spędzać noc. Dziękowaliśmy Im serdecznie, ale wszystkie podziękowania to mało. To jest niezwykle cenne wsparcie – od tylu dni, codziennie, bez względu na pogodę czy inne czynniki – przynieść ciepły posiłek ludziom, którzy mają przed sobą kilka lub kilkanaście godzin dyżuru. Proponuję wymyślić dla tych Pań jakąś specjalną nagrodę! Porozmawialiśmy trochę, pytały kiedy uda się wreszcie coś osiągnąć, od podpisania Wyroku Trybunału zaczynając, do naprawy Państwa włącznie. Szkoda, że odpowiedzi nie znamy.

Ela Sałaban 

dyżurdyżur_noc

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…