Wymiar sprawiedliwości – jaki jest w rzeczywistości?
Badania przeprowadzone na zlecenie Krajowej Rady Sądownictwa w 2009 r. wskazują, że 72 proc. społeczeństwa wiedzę o działaniu wymiaru sprawiedliwości czerpie z wiadomości telewizyjnych. Natomiast jedynie niecałe 30 proc. posiada doświadczenie z sal sądowych, występując tam głównie w roli świadka lub powoda, co wskazuje najczęściej na jednorazowe wizyty w sądzie. Przy tym tylko 1/6 badanych była niezadowolona z wyroku.
Zatem wpływ na nasze postrzeganie sądów kształtują media, a nie osobiste doświadczenia. Media zaś mają to do siebie, że unikają informacji pozytywnych, ponieważ te nie przyciągają uwagi odbiorców wystarczająco skutecznie. Gdybyśmy nasz obraz świata oparli jedynie na doniesieniach medialnych, to rzeczywistość jawiłaby się nam jako piekło wypadków, wybuchów, awarii i ataków terrorystycznych, walących się budynków, mostów i nieustannych wojen. A sądy byłyby obsadzone zdegenerowanymi sędziami marzącymi o kradzieży pęta kiełbasy lub wiertarki. Niestety absurdalność tego obrazu nie przeszkadza wielu osobom wierzyć w niego bezkrytycznie.
Polski wymiar sprawiedliwości obciążony jest istotnymi wadami, choć co zastanawiające, zupełnie innymi od tych królujących w mediach. Warto na nie spojrzeć z perspektyw różnych podmiotów uczestniczących w postępowaniach sądowych.
Sędzia sądu rejonowego ma zupełnie inne problemy aniżeli sędzia sądu okręgowego czy apelacyjnego. Obciążenie pracą sędziów sądów rejonowych to dla przykładu 1000 i więcej spraw czynnych w referacie jednego sędziego. To oznacza, że w ciągu roku sędzia musi być na bieżąco z nimi, a każda z nich liczy czasem 1-2 tomy akt, a czasem nawet kilkadziesiąt. To, że zapadają wyważone i sprawiedliwe orzeczenia należy postrzegać jako wielki sukces sędziów, okupiony olbrzymim wysiłkiem, a czasem i zdrowiem. Pracę sędziów wspierają wprawdzie asystenci, ale obsługują oni jednocześnie dwóch lub więcej sędziów, uczestnicząc w przygotowywaniu uzasadnień orzeczeń. Z kolei pracownicy biur podawczych i sekretariatów sądów obsługują tysiące wpływających spraw; opisują, wprowadzają je do systemu informatycznego, zakładają akta i prowadzą korespondencję. Oczywiście to niepełne wyliczenie ich obowiązków.
Z kolei z punktu widzenia strony postępowania to często najważniejsza sprawa w ich życiu. Wielkim utrudnieniem jest przewlekłość postępowań – bolączka polskiego wymiaru sprawiedliwości piętnowana przez kolejne orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. I chociaż polski wymiar sprawiedliwości mieści się w tym zakresie w średniej europejskiej, nie oznacza to, że taki stan można zaakceptować jako optymalny.
Problemem jest również trudny język prawniczy, niezrozumiały dla ludzi spoza tej branży. Nierzadko strony postępowania obecne przy ogłaszaniu orzeczenia i jego uzasadnieniu, nie wiedzą jaki jest wynik postępowania. To, co dla sędziów, prokuratorów i pełnomocników jest naturalnym językiem, dla pozostałych osób jest pozbawionym sensu bełkotem. Dodatkowo olbrzymim problemem dla stron postępowań jest poczucie niedoinformowania o toczącej się sprawie i niejako odcięcia od informacji zwrotnej ze strony sądu. Strony działające bez pełnomocnika najczęściej po prostu nie wiedzą, czego domaga się od nich sąd w doręczonym wezwaniu czy zobowiązaniu. Nie rozumieją sformułowań zawartych w pismach sądowych. Taki stan powoduje poczucie bezradności wobec złowrogiej machiny sądowej przeradzając się w utratę wiary w możliwość sprawiedliwego rozstrzygnięcia sprawy.
Na koniec należy spojrzeć na sądy i toczące się w nich postępowania jako teatr działań profesjonalnych pełnomocników i obrońców – w rolach tych występują adwokaci i radcy prawni. W sądach reprezentują interesy swoich klientów, wychwytując mankamenty systemu wymiaru sprawiedliwości i wpływając na obronę interesów reprezentowanych osób. Liczne i częste zmiany przepisów wpływają na możliwość popełnienia błędu. Czasem dochodzi np. do niekorzystnego wyniku całego postępowania z powodu zwrócenia przez sąd pisma, w którym brakowało stosownego oświadczenia pełnomocnika. Coroczne nowelizacje przepisów powodują chaos prawny, trudny do opanowania dla profesjonalistów, a całkowicie niezrozumiały dla nie-prawników.
Powyższe rozważania pozwalają na postawienie tezy, że dla naprawy naszego wymiaru sprawiedliwości nie wystarczy formułowanie programów przez poszczególne środowiska zawodowe, najczęściej sędziowskie, nie wspominając o politykach. Konieczne byłoby stworzenie apolitycznej płaszczyzny wymiany poglądów i postulatów, czegoś w rodzaju okrągłego stołu z udziałem wszystkich uczestników stosowania prawa, a więc sędziów, pracowników wymiaru sprawiedliwości i pełnomocników oraz obywateli, reprezentowanych przez organizacje i stowarzyszenia. Być może wtedy możliwe byłoby pełniejsze zdiagnozowanie problemów i zaproponowanie ich rozwiązań.
Adam Furtak