Żyć tak, by dbać o ludzi. Wywiad z Małgorzatą Tracz.

DEKODER: Jak to się stało, że taka młoda osoba, jak Ty została przewodniczącą polskiej Partii Zieloni

MAŁGORZATA TRACZ: Od zawsze działałam społecznie i politycznie. Z koleżankami założyłyśmy Stowarzyszenie Aktywnych Społecznie Trampolina, które działa z mieszkańcami Nadodrza. Jako studentka działałam w Stowarzyszeniu Młoda Socjaldemokracja, potem miałam kilka lat przerwy na intensywniejsze życie zawodowe, a później zdecydowała się zapisać do Zielonych. Początkowo działałam we Wrocławiu, zostałam tu przewodniczącą koła, a w maju 2015 zostałam wybrana na przewodniczącą całej Partii.

Uważam, że aby żyć w kraju, który lubimy, nie możemy stać z boku, lecz musimy aktywnie uczestniczyć w jego kształtowaniu.

Polska jest młodą demokracją i tym ważniejsze jest docenianie demokratycznych wartości i wykorzystywanie dostępnych narzędzi.

D: Czy to przekonanie stało za Twoim zaangażowaniem także w działania KODu?

M.T.: Działając społecznie, zauważyłam, że na mało rzeczy, szczególnie systemowych, mogę mieć wpływ. A wpływ ten umożliwia działanie polityczne.

Jako PZ byliśmy pierwszą partią, która poparła KOD. Wynikało to po prostu z podzielania tych samych wartości i dostrzegania zagrożenia związanego z działaniami rządów w sprawie TK. Naturalne było to, że jako partia bardzo mocno nastawiona na demokratyczne wartości i społeczeństwo obywatelskie, zaangażowaliśmy się w KOD. I wciąż doceniamy jego wartość, działania i energię, jaką wkłada w budowanie prawdziwie obywatelskiego społeczeństwa.

D: W ostatnich wyborach startowałaś do Sejmu. Czy w kolejnych wyborach też masz taki zamiar? Będzie ponowny sojusz Zielonych z innymi partiami, czy chcecie wejść do Sejmu samodzielnie?

M.T.: Tak jak wspomniałam wcześniej, celem Zielonych nie jest władza dla samej władzy. Traktujemy ją jako narzędzie do zrealizowania szerszej wizji otwartego, demokratycznego i solidarnego społeczeństwa, świadomego kończących się zasobów naturalnych i szanującego środowisko, w którym żyjemy. Wiemy, że aby móc wprowadzać w życie zielone postulaty i kształtować rozwój Polski musimy być w parlamencie i musimy współpracować z podobnie myślącymi politykami i polityczkami. Chcemy, by było ich w przyszłym Sejmie jak najwięcej. Jako społeczeństwo nie możemy dopuścić do tego, by w przyszłym parlamencie był podobny układ sił politycznych jak obecnie: jedna partia rządząca z satelitami i niemająca żadnego wpływu na zarządzanie państwem, ignorowana opozycja. Ten układ sił dla dobra Polski trzeba zmienić.

D: Czym -jako polityk – chciałabyś przekonać do siebie i swojego programu Polaków?

M.T.: Przede wszystkim szczerością. Wierzę, że wartości Zielonych są podzielane przez wielu przyzwoitych ludzi, a obserwując obecną sytuację polityczną i społeczną uważam, że za kilka lat staną się bardzo aktualne. Nie jesteśmy partią populistyczną, jesteśmy partią uczciwą i zawsze będziemy mówić prawdę, a nie tylko składać puste obietnice wyborcze. Mam nadzieję, że Polki i Polacy tę uczciwość docenią i nie dadzą się zwieść frazesom wygłaszanym przez partie głównego nurtu.

D: Czy Twoim zdaniem zwykły, przeciętny polski obywatel jest zainteresowany łamaniem standardów demokratycznych w Polsce?

M.T.: Ogromy ruch społeczny, jaki powstał wokół KODu, pokazuje, że ludziom zależy na demokratycznym państwie, w którym nie są łamane rządy prawa, a społeczeństwo nie dzieli się na lepszych i gorszych. Przez wiele lat Polki i Polacy byli nieco „uśpieni” tzw. „ciepłą wodą w kranie”: dotacje unijne płynęły szerokim strumieniem, otwarte granice umożliwiły naukę i pracę w innych państwach, w miastach powstawały nowe biurowce. Wtedy łatwo było oderwać się od polityki i przymykać oko na niedociągnięcia elit politycznych i przysłowiowe już ośmiorniczki. Łatwo było też żyć tylko własnym życiem i nie przejmować się narastającymi od 1989 roku nierównościami społecznymi i nadmierną eksploatacją środowiska, mającą bezpośredni wpływ na nasze zdrowie. Ale powrotu do tych czasów już nie ma, bo jesteśmy w innym punkcie naszej historii, gdzie nie tylko czerpiemy garściami z benefitów przynależności do Unii Europejskiej, lecz musimy też zacząć dawać coś od siebie, zarówno w kwestii finansowej, jak i przestrzegania unijnych polityk. Co więcej, obecny rząd nie bawi się w konwenanse i w odróżnieniu od poprzednich nie działa „w białych rękawiczkach”. To powoduje sprzeciw społeczeństwa. I bardzo dobrze, bo w końcu po latach „ciepłej wody w kranie” budzi się w Polsce prawdziwe społeczeństwo obywatelskie, które dostrzega, że tworzenie wspólnoty zwanej państwem to obowiązek każdego i każdej z nas. A obowiązek ten nie sprowadza się tylko i wyłącznie do oddania głosu w wyborach, lecz przede wszystkim do codziennego wpływania na otaczającą nas rzeczywistość i rozwijania relacji międzyludzkich. Dzięki temu być może nie będziemy stać obojętnie, gdy grupa skrajnych nacjonalistów zaatakuje na ulicy obcokrajowca, a także będziemy już każdej władzy patrzeć na ręce i rozliczać polityków i polityczki z wyborczych obietnic i działania niezgodnego z demokratycznymi standardami.

D: Nawiązując do obcokrajowców: odnoszę wrażenie, że obecny rząd i partia rządząca wygrali wybory m.in. z tego powodu, że wykorzystali lęk Polaków przed imigrantami. Jak Twoim zdaniem powinna wyglądać dalsza polityka Polski wobec uchodźców? Czy widzisz szansę na kompromis z zaleceniami UE w tej kwestii?

M.T.: Jesteśmy częścią Unii Europejskiej i nie możemy dalej mieć podejścia, że tylko czerpiemy z bycia w unijnych strukturach. Unia jest nie tylko porozumieniem gospodarczym, ale także Schillerowską wspólnotą ludzi, dla których najważniejsze są wartości demokratyczne i idee solidarności. Musimy sobie jasno powiedzieć, że kryzys migracyjny sam nie zniknie. Nasilające się klęski żywiołowe związane ze zmianami klimatu oraz wojny, często wywoływane przez mocarstwową politykę Stanów Zjednoczonych i Europy, będą się tylko nasilać. Za kilka lat do drzwi Europy może pukać nie milion, ale dziesięć milionów uchodźców, zmuszony do ucieczki ze swoich domów i krajów. Oni nie będą szukać lepszego życia w Europie, będą po prostu zmuszeni do przyjazdu do Europy w momencie, gdy w ich krajach trwają działania wojenne i giną ludzie. Kryzys migracyjny jest to w chwili obecnej główne wyzwanie stojące nie tylko przed UE, ale także przed całym światem. W kontekście europejskim w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego potrzebna jest solidarność z uchodźcami oraz z innymi państwami UE, wypracowanie i zaakceptowanie wspólnego modelu polityki azylowej. Obecny model integracji i sposobu funkcjonowania społeczeństwa w Europie się nie sprawdził. Trzeba znaleźć nowy model. W interesie Polski jest to, by zażegnać kryzys migracyjny, gdyż jego eskalacja i ciągła problematyczność wzmacnia skrajną prorosyjską prawicę pokroju Marii Le Pen we Francji lub AfD (Alternative für Deutschland). Jeśli nie będziemy solidarni i będziemy kontynuowali negowanie wspólnej polityki migracyjnej, to w każdym z dalszych scenariuszy zostaniemy sami. Tym bardziej że reszta krajów wyszehradzkich jawnie flirtuje z Rosją, a państwa bałtyckie nie są silnymi sojusznikami. Nie o takie sojusze w polityce zagranicznej nam chodzi.

D: O niebezpieczeństwie płynącym ze strony takich partii jak AfD wspominała też Rebecca Harms, którą niedawno gościliście w Polsce i która także udzieliła wywiadu dla naszego biuletynu. Czy uważasz, że cała Europa skręca obecnie bardziej „w prawo”? Że do głosu dochodzą coraz silniejsze partie nacjonalistyczne?

M.T.: Jest ogromna polaryzacja społeczeństwa. Nie tylko w Polsce czy Europie, także w USA, gdzie trwa kampania wyborcza i wyniki są wielce niepewne. W Europie mamy wiele skrajnie prawicowych rządów, przykład wyborów prezydenckich w Austrii czy niedawne głosowanie ws. Brexitu pokazują skalę zjawiska.

D: Jak myślisz, czym jest spowodowane to zainteresowanie społeczeństwa partiami nacjonalistycznymi, skrajnie prawicowymi?

M.T.: To czy Europa i świat skręca ostro w prawo zależy od zaangażowania obywateli i obywatelek różnych państw.

Partie nacjonalistyczne mają prosty przekaz: wróg, strach, zagrożenie. Czysty populizm i odwołanie do sytuacji tu i teraz bez patrzenia na długofalowe konsekwencje i skutki określonych decyzji. Bez dostrzegania szerszej perspektywy powiązań i zależności międzynarodowych. Okopywanie się na określonych pozycjach w poczuciu zagrożenia. Takie przypadki znamy z historii, nie kończą się one dobrze

D: Wiadomo też, że za poparciem partii skrajnie prawicowych stoi strach ludzi przed obcymi, przed imigrantami, umiejętnie podsycany przez te partie. Jaki jest pomysł Partii Zieloni na integrację mniejszości narodowych i religijnych w Polsce? Czy jest program naprawczy, dzięki któremu możemy dać opór ugrupowaniom nacjonalistycznym?

M.T.: Jeśli chodzi o walkę ze skrajną prawicą, to problemy są głębsze. Często podnoszony problem migracji jest tylko wymówką i narzędziem wzbudzania poczucia zagrożenia. Tak naprawdę trzeba sobie uświadomić, że nie ma powrotu do państw narodowych ze szczelnymi otoczonymi płotem granicami. Izolacjonizm jest dobrym hasłem, ale nic z niego nie wynika. W obecnym świecie międzynarodowa współpraca na poziomie gospodarczym, ale też społecznym, oraz integracja różnych regionów świata (jak np. UE) są koniecznością.

D: Jak do tego przekonać innych?

M.T.: Nie ma gotowych rozwiązań, ale pierwszym krokiem jest na pewno oswojenie „strachu przed nieznanym” przez edukację i otwartość na inne kultury. I wyjście poza ramy myślenia tylko i wyłącznie w kategoriach nacjonalistycznych.

To jest wyzwanie, które stoi przez Europą i całym światem. I rozwiązania na nie trzeba szukać wspólnie, a nie obudowywać granice murami materialnymi i tymi zrodzonymi z niechęci i wrogości.

D: Wróćmy do działań proekologicznych. Czy Zieloni planują jakieś bardziej radykalne działania w obliczu zmiany polskiej polityki wobec OZE i Puszczy Białowieskiej? Wydaje się bowiem, że obecnie prowadzone działania nie przynoszą skutku?

M.T.: A czy jakiekolwiek działania przy obecnym układzie sił politycznych przynoszą skutek? Nie będąc w Parlamencie, możemy co najwyżej odwoływać się do metod nacisku społecznego, narzędzi demokracji obywatelskiej i żądania wywiązywania się z umów międzynarodowych.

Na bieżąco śledzimy poczynania rządu, w szczególności Ministra Środowiska oraz Ministra Energii. Bardzo martwi nas sytuacja Puszczy Białowieskiej, której wycinka jest oczkiem w głowie ministra Szyszki. „Minister niszczenia środowiska” Jan Szyszko od wielu lat działa na niekorzyść przyrody w Polsce. Kiedy za pierwszym razem został ministrem w latach 1997-1999 zmienił nazwę ministerstwa z Ministerstwa ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa na Ministerstwo Środowiska, które od tamtego czasu nie ma nic wspólnego z ochroną przyrody, lecz z jej eksploatacją. Funkcję Ministra Środowiska pełnił ponownie w latach 2005-2007, tym razem wyznaczając sobie za cel rozjechanie Doliny Rospudy, cennego przyrodniczo obszaru Natura 2000. Jako Zieloni byliśmy tam i broniliśmy naszego wspólnego dziedzictwa naturalnego. Podobnie jest teraz. Od samego początku sprzeciwiamy się zwiększeniu wycinek w Puszczy Białowieskiej oraz dementujemy rządową propagandę o gniciu tego pierwotnego lasu i zjadaniu go przez kornika drukarza. Wydaliśmy w tej sprawie stanowisko, zmobilizowaliśmy Polki i Polaków za pomocą petycji oraz przeprowadziliśmy happeningi: Marsz Entów w styczniu 2016 roku, który zgromadził ponad 3 tysiące osób, w tym byłego premiera, a obecnie mieszkańca białowieskich terenów Włodzimierza Cimoszewicza oraz happening #ZamiastPuszczyWykreślSzyszkę, który był odpowiedzią na plany wykreślenia Puszczy Białowieskiej z Listy Przyrodniczego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Na manifestacjach KODu, w których z ogromną przyjemnością uczestniczymy, także podkreślamy konieczność dbania o Puszczę. Mamy w zanadrzu kilka pomysłów na punktowanie działań rządu i wywarcia na niego presji społecznej. Liczę na to, że KOD poprze nas w tych działaniach, tak jak poparł w sprawie Puszczy Białowieskiej.

D: Jesteś z wykształcenia polonistką. Czy wiedza wyniesiona ze studiów pomaga Ci jakoś w życiu, w Twojej działalności społecznej? Pytam, bo dziś studia humanistyczne są niejako w pogardzie – liczą się tylko kierunki ścisłe, po których jest pewne zatrudnienie.

M.T.: Z tym zatrudnieniem bywa różnie: żadne studia nie gwarantują świetnie płatnej pracy. Uważam, że nauczyć można się wszystkiego, ale to umiejętność współpracy i budowania relacji międzyludzkich odgrywają kluczową rolę. Jestem dumna z ukończenia studiów polonistycznych na UWr – nabyłam dzięki nim wiedzę o świecie, kulturze i „obycie”. Zawsze interesowałam się polityką i sprawami międzynarodowymi, więc studiowałam także stosunki międzynarodowe. Ale tak naprawdę więcej niż studia dała mi działalność społeczna i polityczna, a także podejmowanie nowych zawodowych wyzwań i rozszerzanie zakresu umiejętności.

D: Jesteś wegetarianką?

M.T.: … i cyklistką (śmiech)

D: A co powiedziałabyś ludziom jedzącym mięso?

M.T.: Nie chcę nikomu narzucać swojego światopoglądu, natomiast musimy pamiętać, że pewne nasze działania mają wpływ na innych. W samym jedzeniu mięsa nie było kiedyś nic złego. Ludzie jedli je nie codziennie (chyba tylko nieliczna grupa „szlachty”), lecz by uczcić ważne wydarzenia. Obecnie zapomnieliśmy o tym i często mięso jest głównym składnikiem każdego z posiłków. Z powodu tych mięsnych nawyków żywieniowych, hodowla zwierząt odbywa się w okropnych warunkach i stwarza ogromne szkody dla środowiska i dla naszego zdrowia. Jeśli ktoś nie chce całkiem zrezygnować z mięsa, powinien pomyśleć o jego ograniczeniu: dla własnego zdrowia (mniej złej jakości mięsa z chowu przemysłowego), dla dobrostanu zwierząt, które przeżywają horror na ogromnych fermach i hodowlach, i dla innych, bo to intensywna hodowla mięsa na szeroką skalę przyczynia się do zwiększenia efektu cieplarnianego i zanieczyszczeń ziemi i wód – a efekty tego odczuwamy wszyscy w postaci anomalii pogodowych i klęsk żywiołowych.

D: Czy masz jakieś motto życiowe?

M.T.: Moje motto życiowe jest proste: żyć tak, by dbać o ludzi i otaczającą nas naturę, dążyć do stworzenia lepszej Polski, Unii Europejskiej i świata dla nas i dla przyszłych pokoleń.

D: Dziękuję za wywiad

MAŁGORZATA TRACZ – absolwentka polonistyki i stosunków międzynarodowych, zawodowo zajmuje się organizacją i prowadzeniem szkoleń. Miejska aktywistka, współzałożycielka Stowarzyszenia „Trampolina”, członkini Stowarzyszenia Eko-Unia. Jedna z inicjatorek Zielonej Trasy Śródmiejskiej we Wrocławiu oraz Wrocławskiego Referendum 2015. Od 2015 roku przewodnicząca Partii Zieloni.

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…