Jarosław Wielki (część II)

POZYCJA: Prezes Polski, Założyciel Pislandii, Pan na Dwóch Wieżach.

DOKONANIA: Stało się! Po 8 latach porażek przyszedł okres tryumfów. Oto najlepszy czas Wielkiego Jarosława. Najpierw udało się prezesowi umieścić figuranta w Pałacu Namiestnikowskim, następnie figurantkę na czele rządu. Ale rządzi oczywiście on sam, zachowując pozycję I sekretarza partii, tzn. Prezesa Polski.

Już w trakcie zaprzysięgania nowego rządu wdzięczny Prezydent wygłosił laudację na cześć „premiera Kaczyńskiego” ledwo zauważając teoretyczną szefową Rady Ministrów – „drogą Beatę”. Kolejne scenki rodzajowe tylko potwierdzały stan faktyczny: nocne wizyty prezydenta w siedzibie partii, wianuszek posłów otaczający Jarosława przy każdej trudniejszej sytuacji w Sejmie, zmiana na fotelu premiera… To ostatnie wydarzenie przeszło zresztą do historii – był grudzień 2017 roku, właśnie wybroniono Beatę Szydło przed wotum nieufności, powtórzono słowa o najlepszej premier, gdy chwilę później ogłoszono naradę w siedzibie PiS. Większość zebranych deklarowało poparcie dla Szydło, ale gdy Kaczyński stwierdził, że trzeba zmiany na stanowisku premiera, niemal nikt nie odważył się zagłosować przeciw. Tak szefem rządu został Morawiecki. Niby człowiek bardziej niezależny, ale w praktyce jego pozycja jeszcze bardziej zależy od wsparcia prezesa. Nie ma własnej frakcji w partii, do której wstąpił niedawno. Ma za to wrogów. Na szefa jego gabinetu narzucono mu Suskiego – wierne ucho Jarosława.

Sam Kaczyński rozkwitł. Nawet jak był w szpitalu pielgrzymowali do niego ministrowie, żadna decyzja nie może zapaść bez jego wiedzy. Media cały czas komentują jego słowa, próbują odgadnąć jego plany. Spełnia się marzenie wyrażone przed laty o tym, by być „emerytowanym zbawcą narodu”. Emerytowany jeszcze nie jest, ale oficjalnych funkcji już nie piastuje, może więc w dowolnym momencie się wycofać. Trzyma go jeszcze fakt, że struktura Pislandii nie jest ugruntowana, jeszcze się może karta odwrócić. Mimo wielu wysiłków poparcie nie przebiło 50 proc, choć też wszelkie wpadki z Misiewiczami, spółkami Skarbu Państwa, polityką zagraniczną, równoważą sukcesy w realizacji socjalnych obietnic – sztandarowego 500+ czy obniżenia wieku emerytalnego. Scenę betonuje też osobista taktyka Kaczyńskiego na podtrzymywanie podziałów. Stąd co jakiś czas podgrzewa atmosferę wypowiedziami o gorszych sortach, elementach animalnych i mordach zdradzieckich. Efekt mocniejszy, jeśli wypowiadany z mównicy „bez żadnego trybu”.

Prezes Polski to z jednej strony polityczny wyjadacz, karmiący się konfliktem strateg. Z drugiej to portret człowieka skromnego i staroświeckiego, który nie ma konta w banku, prawa jazdy, ani rodziny. Obraz nr 2 zburzyła jednak ostatnia afera podsłuchowa. Ujawnione przez męża kuzynki Jarosława nagrania pokazują Kaczyńskiego jako zarządcę i nadzorcę wielkiego biznesu rozwiniętego wokół spółki „Srebrna”. Twardego negocjatora, który marzy o inwestycji za ponad miliard złotych. O wieżach, które stałyby się w Warszawie trwałym pomnikiem braci Kaczyńskich. W teorii takie nagrania te mogłyby się stać końcem kariery każdego polityka. Szef partii zajmuje się zakulisową działalnością gospodarczą, na spotkania umawia się w siedzibie partii. Czy trzeba bardziej dobitnego dowodu na łamanie prawa o partiach?

Kaczyńskiemu to jednak nie szkodzi. Oburzają się tylko ci od dawna oburzeni. Zwolennicy partii nie czują się zniesmaczeni. Afera pojawiła się w czasie, gdy prokuratura, media publiczne, służby, a nawet część sądownictwa – są już w rękach partii. Rzeczniczka może powiedzieć, że prezes był zapracowany i nie miał czasu odebrać awizo. Prezes nie musi zwracać przyjętej koperty z 50 tys. złotych, nie musi się nawet tłumaczyć. Wystąpienie w reżimowej telewizji z przyjaznymi pytaniami starczy za wszelkie wyjaśnienia. W Pislandii nic nawet nie drgnie. Idzie wiosna, a w nowej kampanii wyborczej to prezes osobiście obiecuje kolejne korzyści. Nie chce popełnić błędu z początku kadencji, gdy niepomiernie wzrosła popularność Szydło, bo to ona była twarzą 500+. Teraz Jarosław sam chce być prezesem-dobrodziejem. W końcu bycie emerytowanym zbawcą narodu ma powab tylko wówczas, gdy jest się kochanym. Jeśli nie przez wszystkich, to chociaż przez „swoich”.

SŁYNNE SŁOWA JAROSŁAWA: I my, proszę państwa, mimo wściekłych ataków, mamy na to zwycięstwo pełną szansę. Ale pod dwoma warunkami: pierwszy z nich to to, że dotrzymamy zobowiązań, a drugi, że nasze rządy będą przeciwieństwem rządów prawa. – nawet Jarosław miewa chwile szczerości. Sam zresztą jest największym dowodem na przeciwieństwo rządów prawa. Jego prokuratura się nie ima, a sprawuje władzę ponad konstytucyjnymi urzędami prezydenta i premiera.

SŁYNNE SŁOWA O JAROSŁAWIE: Jarosław Kaczyński poświęcił się całym życiem. Nie ożenił się, bo służył Polsce i nie chciał unieszczęśliwiać jakiejś kobiety, którą by pozostawiał, służąc Polsce. – te słowa jednego z najwierniejszych sług Kaczyńskiego – Marka Suskiego świadczą o tym, jakimi ludźmi lubi otaczać się Jarosław. Nie muszą być tuzami intelektu. Ważne, aby wierzyli w misję swego prezesa.

Maciej Pokrzywa

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…