Doża Matteo Morawieckim zwany

POZYCJA: już Prezes Rady Ministrów, jeszcze minister rozwoju i finansów, Wielki Skarbnik Pislandii.

HISTORIA: Do finansów rodowici Pislandczycy mają stosunek dość pragmatyczny – pieniądze są po to, aby je wydawać. Dlatego często mieli problem ze znalezieniem osoby, która mogłaby zająć się ich zbieraniem. W czasach pierwszej Pislandii na Wielkiego Skarbnika wypożyczono z przeciwnego obozu księżną Zytę. Druga Pislandia musiała znaleźć sobie nowego Skarbnika.

Po pewnych wahaniach padło na dożę Matteo, po ojcu zwanego Morawieckim. Wykształcony pierwej w sztukach historycznych Matteo został bankierem dzięki wrodzonej swej przezorności, co by na stare lata nie trafić, jak ojczulek, pod wątpliwe skrzydła frakcji typu Kukiz’15. Kariera doży Matteo w Pislandii jest krótka, ale bardzo błyskotliwa. Dla niektórych może nawet za bardzo. Dość powiedzieć, że oficjalnie w szeregi Pislandii wstąpił dopiero w marcu 2016 roku, a już niecałe dwa lata później stanął na czele rządu i jest wymieniany jako następca samego Wielkiego Jarosława. Nie dziwne to, w końcu prawość bije z Matteo wielka – podobno gdy w piątek dostał pierogi z mięsem, to same krawędzie postne zjadł, byle by grzechu nie popełnić…

DOKONANIA: W chwili powołania rządu księżnej Beaty Morawiecki otrzymał posadę nadwornego ministra rozwoju. Powierzono mu zadanie zrobienia wielkiego planu zastąpienia Pislandii drewnianej murowaną… a może cyfrową? W każdym razie jakoś tak. Na początku miał dużo pisać a mało robić, ponieważ Pislandczycy nie chcieli eksponować w swych szeregach ex-bankiera. W końcu połowę swej kampanii przedelekcyjnej spędzili na obietnicach rzucenia bankierów na pożarcie trybunałów ludowych, a tu sami zaraz jednego zatrudnili. Matteo ciężko nad planem pracował, a jak skończył zamknął usta niedowiarkom, którzy żadnego planu się nie spodziewali. Rozmach w nim znalazł się ogromny – od wskazania pułapek, jakie na Pislandię czekają, poprzez znalezienie pomysłów jak je ominąć, aż po określenie fantastycznych sum, jakie na jego realizację trzeba wyłożyć. Zabrakło tylko jednego – jak to wszystko zrobić?

Plan sprzedał się na tyle dobrze, że księżna Beata go oficjalnie przyjęła (znaczy to tyle, że Wielki Jarosław skinął głową na tak). Dzięki temu pół roku później (wrzesień 2016) Matteo został Wielkim Skarbnikiem Pislandii. Teraz kariera Morawieckiego nabrała tempa – został bohaterem walk z mafią paliwową, karuzelowsko-vatową i patologią wszelką. Wymyślił też nowy sposób na dziurę budżetową. Wszystkie zobowiązania państwa przesuwa w ciągu roku najdłużej jak się da, a wszelkie dochody zgarnia jak najszybciej. Między innymi po to zmieniono przepisy o zwrotach VAT. Dzięki temu budżet przez 11 miesięcy wygląda cudownie, a potem, w grudniu stan wyrównuje się do poprzedniego, ale kto by na to patrzył, idą święta, zbliża się nowy, lepszy rok…

Także w grudniu Matteo został premierem. Niespodzianka dla niektórych duża. Zwłaszcza dla księżnej Beaty, której cnota polityczna kilka godzin wcześniej zażarcie broniona, została zapomniana po jednym słowie Jarosława. Mylił się jednak ten, który myślał, że doża Matteo ma więcej do powiedzenia od swojej poprzedniczki. Skład rządu pozostał ten sam, a zmiana ograniczyła się początkowo do rządowej głowy. I nawet, gdy chwilę później wymieniono osoby premierowi najbliższe, to i tak w nowych nazwiskach czuć bardziej rękę Jarosława niż Morawieckiego.

SŁYNNE SŁOWA MATEUSZA: Jeszcze raz spróbuję wyjaśnić. W stosunku do subwencji, która powinna przypadać na liczbę nauczycieli i uczniów, my przekazujemy więcej o ponad 1,5 miliarda złotych, więc w tym sensie rzeczywiście nie ma przyrostów i ona nie kosztuje więcej w budżecie, ale z drugiej strony przeznaczamy więcej środków na tę reformę – tak, dobrze czytacie słowa Skarbnika, a jak nie rozumiecie, to przeczytajcie jeszcze raz. 1,5 mld bezkosztowej reformy – takie rzeczy tylko u bankierów z historycznym zacięciem. Pytanie tylko, czy dzięki takim sztuczkom do historii przejdzie minister czy polska gospodarka?

SŁYNNE SŁOWA O MATEUSZU: Morawiecki, człowiek, który wszedł do polityki motywowany silną potrzebą indywidualnych osiągnięć, a szybko stał się konformistycznym wykonawcą cudzych idei – tymi słowami określiła Wielkiego Skarbnika psycholożka Krystyna Skarżyńska. Skąd to stwierdzenie? Może stąd, że w Planie Morawieckiego są zdania o zagrożeniach, jakie dla Pislandii niesie obniżenie wieku emerytalnego albo o polityce przyjaznej dla biznesu, a decyzje rządu, w którym Matteo był wicepremierem a teraz jest premierem są już zupełnie inne? Cóż, czas pokaże, kto był w tej układance decydentem, a o kim zadecydowano.

Maciej Pokrzywa 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…