Nie bójmy się wolności

Rozmowa z Agnieszką Holland – reżyserką i wnikliwą obserwatorką współczesnego świata i współczesnej Polski.

Fot. Jacek Poremba

DEKODER: Zaczniemy nietypowo: czy jest coś, co Panią w ludziach przeraża?
AGNIESZKA HOLLAND: Tak. Potencjał zła, który ludzkość w sobie ma (religia katolicka tłumaczy to grzechem pierworodnym, Kain i Abel itd., inne mitologie personalizują jeszcze inaczej) i które może się zamanifestować zawsze i wszędzie, a kiedy jest na to zło jakieś przyzwolenie z góry, ono rośnie i może się umasowić i doprowadzić do nienawiści, agresji, wojen. Historia XX wieku pokazała, że nie ma narodu, rasy, klasy, która byłaby na taką możliwość odporna. Boję się, że teraz wchodzimy w taki okres, kiedy przyzwolenie na zło jest realnie możliwe.

Jest takie słynne zdjęcie, gdzie stoi Pani naprzeciw szpaleru policjantów. Jakie to uczucie?
Myślałam wtedy o tych policjantach: co oni czują? Co myślą? Czy patrzą na mnie jak na wroga, czy niechętnie wykonują tylko swoje obowiązki? Ta sytuacja nie była jakaś skrajna, Obywatele RP, czy inne grupy oporu stoją często wobec naprawdę dramatycznych wyborów – myślę tu o sytuacji Gabrieli Lazarek wyciągającej transparent z cytatem z Lecha Kaczyńskiego o praworządności w tłumie pisowców w Katedrze, czy grupie kobiet kopanej przez faszoli w trakcie marszu niepodległości. Również moja odwaga słowna jest, jak na razie, tańsza, niż odwaga sędziów protestujących przeciwko łamaniu Konstytucji.

Rodzący się w Polsce autorytaryzm ma silne poparcie znacznej części społeczeństwa. Dlaczego ludzie wspierający dyktatury nie dostrzegają ich kosztów ludzkich?
Nie wiem, dlaczego historia, nawet niedawna, niczego nas nie uczy. Szczepionka totalitaryzmów XX wieku, Holokaustu, przestała już działać. Nowoczesność stawia nas wobec wielu zmian i zagrożeń, populiści dają złudne odpowiedzi na te zagrożenia, mówią, że mają proste recepty: budowę murów, wykluczanie obcych, innych, wspólnota plemienna, silna, autorytarna władza. Lekarstwa są bardziej toksyczne niż choroba i prowadzą zawsze w jedną stronę: dyktatur, wojen, nędzy. Ale ludzie lękają się wolności jeśli staje się ona trudna, uciekają od niej i oddają władzę oszustom i fanatykom.

Niedawno stwierdziła Pani w Parlamencie Europejskim, że „straszak II wojny światowej przestał już działać”. Czy jesteśmy zatem skazani na powrót nacjonalizmu i antysemityzmu?
Boję się, że to kolejny etap, który nas czeka. Oby nie był tak krwawy jak ostatnio. I żeby rządzący, społeczeństwa, elity znalazły na czas siłę, by głęboko i uczciwie zmierzyć się z wyzwaniami nowoczesności.

W tym roku mija 50 lat od Praskiej Wiosny. Jak ocenia Pani ten zryw z dzisiejszej perspektywy, jako aktywna uczestniczka tych wydarzeń?
Jako moment, kiedy zaczął się prawdziwy demontaż systemu komunistycznego, nawet w oczach jego zachodnich zwolenników. Praska Wiosna była tak pokojowa, tak ludyczna, tak piękna, że zmiażdżenie jej czołgami było ostro widocznym gwałtem. Ale dla mnie równie pouczający był kolejny etap: dwudziestoletniej „normalizacji” – okres kłamstwa, konformizmu, łamania kręgosłupów. Mam nadzieję, że nas, Polaków nie czeka teraz podobna „smuta”. Pewne symptomy konformizacji społecznej są już nadto dobrze widoczne.

PiS ostentacyjnie łamie Konstytucję i zasady Demokracji, a mimo to cieszy się niesłabnącym poparciem. Czy to społeczeństwo „nie dorosło” wybierając „dobrą zmianę”, czy może wina leży po stronie poprzednich elit?
Jakoś nie bardzo mi się chce analizować po raz kolejny stopień winy ze strony dzisiejszej opozycji, czy społeczeństwa. Wszyscy żeśmy się do tego jakoś przyczynili: przez zaniechanie, lenistwo, egoizm, bezmyślność, przez zapomnienie o braterstwie i brak wyobraźni. Przez ślepotę na symptomy narastającego gniewu. Ale odpowiedzialny za ustrojowy zamach stanu i demontaż demokracji, państwa prawa i umocowania Polski w UE jest PiS a personalnie Jarosław Kaczyński, który napisał scenariusz tych zmian. Widzimy teraz, że kryzys demokracji liberalnej jest globalny i nie rozwiążemy go wyłącznie wygraniem kolejnych wyborów. Trzeba rozbroić strukturalne przyczyny tej, obecnej w wielu miejscach globu, „ucieczki od wolności”. Czytajmy znowu Ericha Fromma!

W każdej epoce kultura inaczej reaguje na przemiany polityczne
i społeczne. Jak Pani ocenia dzisiejszą odpowiedź twórców na czas przełomu?

Na razie nieśmiało. Czekam na znacznie mocniejsze wypowiedzi:
w filmach, literaturze, teatrze… Teatr i sztuki wizualne wydają się najlepiej trzymać rękę na pulsie, ale to wszystko nie odpowiada jeszcze na skalę pytań, które przed nami stoją.

Redakcja Dekodera 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…