Zamach! Ale na serio…

Polska instytucja zwana do niedawna „Trybunałem Konstytucyjnym” ma wielką moc. Tzn. od niedawna. A polska to jest ta instytucja od dwóch miesięcy. Bo wcześniej – wiadomo… Ale nie o tym w tej chwili.
Już nie tylko Sejm (czyt. „Suweren”) może stwierdzać „brak mocy prawnej” jakichkolwiek aktów prawnych. Teraz dochodzi tutaj także nowy trybunał. Wprawdzie oczekiwanie partii nazwane zostało nieco inaczej, niemniej ostatecznie chodzi o to samo – o unieważnienie dowolnego aktu prawnego.
Konkretnie o „stwierdzenie nieskuteczności” wyboru Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof.
Małgorzaty Gersdorf. Bo ta sędzia ewidentnie partii PiS nie lubi.
Kuriozalność stawianych przez PiS „zarzutów” poraża – co najmniej – w dwójnasób.
Po pierwsze – jak zwykle – argumentacja jest prymitywnie toporna, absolutnie pozaprawna i bezpodstawna.
Po drugie – zarzuca się SN, że nie przedłożył Prezydentowi (z dużej piszę, mam na myśli organ, a nie część ciała) uchwały Zgromadzenia Ogólnego SN o wyborze dwóch kandydatów na Pierwszego Prezesa SN. Prezydentowi przedstawiono “tylko” (zgodnie z przepisem art. 183 ust. 3 Konstytucji) dwoje kandydatów i informację o ilości oddanych na nich przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN głosów. Tylko tyle i aż tyle. I tyle.
Poniżej “dowód”, który dziś przez chwilę był na stronach internetowych rządowej telewizji. I nagle znikł. Bo chyba jednak ktoś pomyślał, że mógłby dowieść, przez przypadek, tezy przeciwnej do stawianej…
***
Generalnie PiS usiłuje zarzucać teraz SN niemalże dokładnie to samo, czego nie zrobił nie tak dawno trybunał (zwany niegdyś Konstytucyjnym) pod światłym przewodnictwem sędzi Przyłębskiej. Są „tylko” dwie różnice.
Pierwsza jest taka, że SN nie musiał. A Przyłębska tak. I to na podstawie nowego pisowskiego „prawa” „naprawczego” (sic!!!)…
A druga rzecz – casus sędzi Przyłebskiej jest badany przez sąd powszechny w prawnie przewidzianym trybie (czyt. z podstawą prawną). Pisowska akcja podstawy nie ma.
„Wyrok” trybunału ma mieć skutki wstecz, a zatem wszelkie czynności podjęte i wykonane przez Prezes Gersdorf mają zostać unieważnione. Wyrokować będzie wiadomo kto, toteż nie należy się nawet łudzić, że orzeczenie może odpowiadać jakiemukolwiek prawu.
Efekt działania władzy? Ten sam co zawsze. Absolutny BURDEL. Tym razem ABSOLUTNIE TOTALNY!!! Tylko tym razem dodatkowo poważnie może dojść do działań o charakterze siłowym. Oczyma wyobraźni widzę scenę interwencji Prokuratury Krajowej w gmachu Sądu Najwyższego, polegającej na próbie wyprowadzenia prof. Małgorzaty Gersdorf z zajmowanego przez nią gabinetu Pierwszego Prezesa SN. Te zdjęcia obiegną świat!
***
Partia uwielbia słowo „zamach”. Powtarza je od lat jak mantrę każdy jej funkcjonariusz. Wówczas bowiem na czymś, co zwykliśmy nazywać twarzą prezesa Kaczyńskiego, pojawia się zjawisko radosnego ślinotoku. A to – wiadomo – jest super.
Jawnie, bezpardonowo i ordynarnie (przy użyciu topora) dokonuje się ostateczny zamach na władzę sądowniczą. Parafrazując, jest to „młot na sędziów”. Milusińscy oszaleli do końca i bez reszty. Zapomnieli jednak, że to wszystko zostanie – w końcu – osądzone. Stąd moje określenie „oszaleli”. Ponieważ to jest pewne. Nawet jeśli obecny Sejm uchwali ustawą, że nie jest.
***
Suplement. A raczej dwa suplementy.
1. Czcigodny poseł PiS Arkadiusz Mularczyk łaskaw był – poza zwyczajowym sadzeniem bzdur – nazwać sędzię Małgorzatę Gersdorf sędzią Marią Gersdorf. Tak się, w każdym razie, cytuje jego mądrości we wszystkich serwisach. Od dawna nie posiadam nadludzkiej “mocy” oglądania posła Mularczyka (ledwie jestem w stanie go czytać), toteż ograniczam się do źródeł pośrednich. Ale jak już “Do Rzeczy” pisze “Maria”, to ja dłużej nie drążę.
Przypadek? Nie sądzę. Serio. Uważam, że ten ktoś nawet nie zna imienia Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego. Bez dalszego komentarza pozostawię zatem „poważne konstytucyjne wątpliwości” przedstawiciela pisowców Arkadiusza Mularczyka. Szkoda klawiatury.
2. Naszła mnie taka refleksja… A gdyby tak Sejm (czy inny trybunał) porwał się „przy okazji” na zmianę obsady Tronu Piotrowego? Niewykonalne? Nic bardziej mylnego!
Papież teraz wiadomo jaki jest. No i nie jest Polakiem. Szczególnie takim „prawdziwym”. Także przesłanki są mocne i jednoznaczne.
Papieżem może zostać każdy ochrzczony mężczyzna… Kto, przepraszam, powiedział, że to ma być kardynał z Argentyny? Święcenia biskupie można nadrobić w te pędy. Poza tym, Papież korzysta z „dogmatu nieomylności”, toteż może sobie dowolnie stanowić prawa i obowiązki. Tako rzecze Kanon.
Podjąłbym stosowną uchwałę (lub wydał „wyrok”) czy coś tam… Summa summarum chodzi o to, by z tej wiekopomnej treści wynikał fakt „nieskuteczności wyboru” obecnego papieża. Jego poprzednik żyje i nie spytano go, czy on czasem nie ma innej wizji. To niedopuszczalne. Tym bardziej, że on taki jakiś cichy był. W dodatku Niemiec. I ten epizod w Hitlerjugend… No hańba.
Kolejnym krokiem musiałoby być wyłonienie nowej kandydatury. Tu sprawa jest znacznie prostsza niż w przypadku SN czy tego całego trybunału. Nie trzeba się bawić w Zgromadzenia Ogólne i jakieś inne cuda. Kandydaturę wyłania „Suweren” jedynej godnej nacji (nie jakieś tam „konklawe”, phi!). Dogmat nieomylności załatwia resztę wątpliwości.
Terlikowski. I wszystko jasne.
Powiecie: „ale przecież on ma żonę!” (dzieci też, ale to nigdy nie przeszkadzało jakoś szczególnie tej grupie zawodowej).
Tu odpowiedzi są dwie.
Jedna – bezczelnie pisowska i najprostsza (czyt. najbardziej prostacka) – „dogmat nieomylności!”. Innymi słowy, no i co z tego?
Druga (również pisowska, choć nieco bardziej wysublimowana): „unieważnimy małżeństwo papieża Terlikowskiego ustawą / uchwałą”. Unieważnienie małżeństwa ze skutkiem na przeszłość jest jedynym sposobem zgodnego z prawem kanonicznym „rozwodu”.
I już. Wszystko gra i buczy.
***
Odjechałem? Ja odjechałem???!!! Poważnie pytam. Bo „pomysł z papieżem” ma dokładnie tyle samo sensu, co dzisiejszy wniosek pisowców.
Jacek Różycki, adwokat, KOD Opolskie

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…