Fuszerka czy paranoja?

O odwołaniu spotkania parlamentarzystów
Niemiec i Polski

Nie ma co ukrywać. PiS bardzo dba, byśmy się nie nudzili, stąd karmi nas na okrągło takimi absurdami że hej. Również w czerwcu ich nie zabrakło, ale dla mnie niekwestionowanym numerem jeden jest odwołanie spotkania przedstawicieli naszego Sejmu z niemieckim prezydium Bundestagu. Spotkanie, poświęcone bardzo istotnym kwestiom, przygotowywano od dłuższego już czasu. Rozmowy miały dotyczyć spraw związanych z brexitem oraz współpracą polsko-niemiecką.
I co się stało? Marszałek Kuchciński, z wrodzoną sobie kulturą i obyciem politycznym, na kilkanaście godzin przed, zrezygnował ze spotkania, tłumacząc swoją decyzję „wewnętrzną sytuacją polityczną w Polsce”. Zbaraniałam i zrobiłam sobie błyskawiczny przegląd wydarzeń, próbując znaleźć wśród nich takie, które stanęło na przeszkodzie w kontynuowaniu dobrych relacji z naszym zachodnim sąsiadem. Cóż to takiego mogło być? Choroba prezesa? Kac po imprezce związanej z odsłonięciem kolejnego pomnika Lecha Kaczyńskiego w Szczecinie? Jakieś rozruchy i masowe manifestacje, które przeoczyłam? Totalna depresja po przegranej reprezentacji polskiej z Senegalem na Mundialu? A może to tzw. zmęczenie pisowskiego materiału, który nadmiernie wyeksploatował się podczas wprowadzania kolejnych zakazów dla posłów opozycji w Sejmie? „Wewnętrzna sytuacja Polski” to wariant numer jeden.

Bundestag. Fot. Wikipedia.

Do akcji wkroczył premier Morawiecki informując z mądrą miną, że na przeszkodzie stanęły przyczyny techniczne, które wskaże nam marszałek Kuchciński (przeczytaj wyżej hahaha). Cóż takiego technicznego mogło storpedować spotkanie? Zapracowany Terlecki, który miał uczestniczyć w rozmowach, nie miał szans załapać się na samolot? Beata Mazurek za późno załatwiła sobie wizażystkę, a przecież „naturalną urodą” nie będzie oślepiała swoich rozmówców? A może zapowiadany jest jakiś huragan i stąd obawy, że na polskich, starych maszynach nie ma co ryzykować lotu? Mamy więc już wariant numer dwa.

Wypowiedział się w sprawie również sam Terlecki, ale niczego nie wyjaśnił. Ot po prostu… stało się, nie udało się, tak wyszło i tyle w temacie. Mamy więc i wariant numer trzy czyli buzia na kłódkę i udawanie, że nic się nie stało.

A to sieroty. Nie potrafili nawet ustalić wspólnego stanowiska w sprawie i teraz kitłaszą się w idiotycznych tłumaczeniach, całkowicie ze sobą nie współgrających.

Który z tych trzech wariantów najbardziej Wam się podoba, wydaje się najbardziej wiarygodny i rzeczywiście wyjaśnia decyzję o odwołaniu spotkania?

A ja wiem, o co chodzi 🙂 Prezes poczuł się już na siłach i zwołał pilne zebranie na Nowogrodzkiej. Zebranie, które okazało się znacznie ważniejsze od budowania dobrych relacji międzynarodowych, bo przecież jak prezes każe, to tak musi być i koniec. A co mu tam jakieś spotkanie w Niemczech. „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz” i dyktował, kiedy, gdzie i kto ma z nimi rozmawiać. Nie będzie Polak dostosowywał swojego czasu i chęci do jakiegoś tam Bundestagu. W końcu przecież dążymy do ideału czyli totalnie odizolowanej od normalnego świata Wyspy Wolności i tego się trzymajmy.

Jedno jest pewne. Takiego spotkania nie przygotowuje się w pięć minut. To miesiące prac, uzgadnianie terminów, składu delegacji. To nie takie hop siup. Dla naszej partii rządzącej to jednak pikuś. Ważne, że im się odechciało, bo mają ważniejsze sprawy na głowie (patrz – spotkanie z prezesem). Ważne, że wciąż nie tracą dobrego humoru i przekonania, że są aż tak the best, iż inni „mogą im podskoczyć” i cieszyć się, że w ogóle zniżamy się do jakiś rozmów
z nimi. Taka postawa, w sytuacji, gdy już Niemcy i Francja dogadały się w sprawie odrębnego budżetu dla państw strefy euro to całkowity brak umiejętności logicznego myślenia
i kolejny dowód, że za politykę wzięli się zwykli amatorzy. Bardziej niszczą niż budują.

Jestem bardzo ciekawa, jak PiS przekuje zaistniałą sytuację w wielki sukces. Znowu nakłamią, że to świadome ich działanie, bo Niemcy muszą się podporządkować naszej wielkości i to wielki akt łaski, że w ogóle chce nam się z nimi gadać. Cokolwiek i jakkolwiek, obrócą kolejną wielką wpadkę na swoją korzyść. I, mało tego, wielu zapatrzonych w nich Polaków, uwierzy, że tak właśnie jest i tak powinno być, bo w końcu pisowska Polska górą.

Nie ma co. PiS rządzi, PiS radzi, PiS swych ideałów nigdy nie zdradzi, a że pociągnie nas tym na dno… co za problem. W końcu kiedyś się odbijemy, prawda?

Tamara Olszewska 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…