Aborcja strachu

Dziś już wiemy – PiS po raz drugi od przejęcia władzy wystraszył się protestujących obywateli. A dokładniej – wystraszył się ich Jarosław Kaczyński. Pierwszy raz było to w momencie powstania KOD i pamiętnego marszu z 12 grudnia. PiS naprędce organizował wówczas własny marsz, a prezes Prawa i Sprawiedliwości miotał do mikrofonu obelgi, które tylko zasiliły ogień społecznego oporu. Z KODem jednak PiS się już zdążył oswoić. Coraz liczniejsze marsze nie robiły na nim wrażenia, a metoda liczenia protestujących długopisem po ekranie dawała rządzącym i ich mediom wystarczająco dużo dystansu.

Dziś jednak prezes Kaczyński znów się boi. Skąd to wiemy? Otóż stąd, że PiS ogłosił właśnie stworzenie własnego projektu ustawy o aborcji. Czemu to robi? Ponieważ widzi jak wielkie oburzenie u kobiet (ale także i u wielu mężczyzn) wywołały ostatnie głosowania nad dwoma obywatelskimi projektami w tej sprawie. Przypomnijmy: projekt liberalizujący zasady dokonywania aborcji, stawiający na profilaktykę (wychowanie seksualne, dostęp do antykoncepcji) został w pierwszym czytaniu odrzucony; projekt wprowadzający całkowity zakaz zabiegu przerywania ciąży trafił do prac w komisjach.

Projekt złożony przez Ordo Iuris nie tylko przewiduje zakaz aborcji, ale również proponuje surowe kary zarówno dla lekarzy jak i kobiet decydujących się na ten zabieg. Zmiany są tak daleko idące, że nawet kobiety, które poronią z przyczyn od nich niezależnych mogą się obawiać wizyty prokuratora. Zaznaczmy, że wizyta ta będzie miała miejsce w jednym z najgorszych momentów ich życia…

Nieludzki i wsteczny w swej wymowie projekt „obrońców życia” dodatkowo ogranicza możliwości badań prenatalnych – aby zablokować kobietom dostęp do wiedzy o wadach płodu, które mogą pchnąć je do aborcji. Zupełnie pomijany jest przy tym fakt, że dziś wiele chorób da się leczyć, a powikłań uniknąć – właśnie dzięki tym badaniom. Kobieta ma rodzić – nawet w przypadku, gdy dziecko nie ma szans na przeżycie, rodzić mają też kobiety zgwałcone, także dziewczynki. Tzw „obrońcy” stają się katami, chcą skazywać ciężarne na cierpienia psychiczne i fizyczne – wszak lekarz może zacząć pomagać dopiero przy bezpośrednim zagrożeniu życia matki – często, gdy jest już za późno.

Kryzys polityczny, jaki debata o aborcji wywołuje już nie pierwszy raz, pojawił się na horyzoncie wbrew intencjom PiS. Obóz rządzący stał się zakładnikiem swoich światopoglądowych deklaracji, hołdów składanych kościołowi, ostentacyjnej pogardzie wobec liberalnego podejścia do swobód i wolności. Podejścia, które przecież zapisane jest w Konstytucji. Gdy więc sytuacja przed jaką postawiła większość sejmową Ordo Iuris oraz inicjatywa Ratujmy Kobiety stała się faktem, był to test dla głoszonych przez PiS wartości – i partia zdała go w oczach najtwardszego elektoratu, ale pominęła opinie całej reszty społeczeństwa. Teraz musi za to zapłacić i oby znów obywatele nie dali się omamić jakimś gestem pojednania w postaci ustawy „kompromisowej”. Kompromis może być tylko jeden: cofnięcie się ze wszystkich antydemokratycznych i bezprawnych poczynań. Albo niech rząd rządzi zgodnie z prawem, albo wcale!

MP 

Dodaj komentarz

Możesz również polubić…